Inkwizycja po raz kolejny

REKLAMA

Inkwizycja weszła do frazeologizmów i mitów używanych przez lewicowców i ateuszy oraz rosyjskich zamordystów jako synonim wszelkiego zła. Warto przypomnieć, że jej czarna legenda zaczęła się w czasach Oświecenia i, co zabawne, nabrała szczególnego rozmachu w antyoświeceniowej carskiej Rosji – tam też zresztą funkcjonował przymiotnik „jezuityzm”, oznaczający wszelkiego rodzaju najgorszej klasy obłudę i hipokryzję. Po inkwizycji jeździł jak po łysej kobyle Fiodor Dostojewski, a także pomniejsi rosyjscy pisarze i publicyści. Ten sposób postrzegania oficjum przejęli tamtejsi socjaliści i komuniści. Często było to najważniejsze wspólne pole porozumienia z lewakami na Zachodzie.

Nic więc dziwnego, że konserwa od pewnego czasu stara się inkwizycji bronić. Pierwsze książki proinkwizycyjne zaczęły się jednak ukazywać stosunkowo późno, bo zaledwie jakieś sto lat temu. Wcześniej wszelkim lewackim oskarżeniom wierzono bezkrytycznie. W Polsce z książek z tego nurtu warto wymienić wydaną kilka lat temu pozycję publikującego od czasu do czasu w „NCz!” Romana Konika zatytułowaną „W obronie Świętej Inkwizycji” (dostępną jeszcze w sprzedaży).

REKLAMA

Nieco obok sporu ideologicznego toczącego się na inkwizycyjnym polu trwają badania naukowe nad oficjum. Mimo iż zdają się one powoli dochodzić do rozstrzygnięcia faktograficznego, nie słychać o nich zbyt dużo. Tymczasem właśnie w tym roku ukazała się monografia Pawła Krasa zatytułowana „Ad abolendam diversarum haeresium pravitatem – system inkwizycyjny w średniowiecznej Europie”, która jest takich dociekań swoistym i monumentalnym podsumowaniem. Autor, adiunkt Instytutu Historii KUL, poprzedził swą publikację wieloletnią kwerendą biblioteczną w kilku krajach świata, starając się dotrzeć bezpośrednio do wszelkich źródeł, stąd praca ma charakter czysto naukowy i stroni od taniej publicystyki. Można założyć, że – o ile nowe źródła w postaci średniowiecznych dokumentów się nie znajdą – o wiele więcej niż Paweł Kras na temat inkwizycji powiedzieć się chwilowo nie da.

Jak więc wygląda inkwizycja w świetle tej książki? Otóż jest to instytucja powołana zadaniowo – z uwagi na potrzebę uspokojenia spontanicznej walki z herezją, toczonej często z przyczyn po prostu politycznych w X i XI wieku na zachodzie Europy. Zgodnie z logiką rozwoju instytucji, poznaną dobrze dopiero w XX wieku, inkwizycji po rozprawieniu się z Katarami i Waldensami po prostu nie dało się już rozwiązać. I trwała sobie przez wieki, stając się zresztą, mimo przyrostu wielkości, coraz mniej aktywna.

Z sensacyjnego punktu widzenia oczywiście najciekawsza jest liczba ofiar, które spłonęły na stosie. Paweł Kras przytacza liczby tylko i wyłącznie na podstawie źródeł i kształtują się one następująco:

Francja – tutaj było najwięcej ofiar, i to na samym początku działalności, czyli podczas walki z Albigensami. I tak w maju 1211 roku doszło do największej zbiorowej egzekucji – spłonęło od 300 do 400 heretyków w Lavaur. Podobnych egzekucji, choć ze znacznie mniejszą liczbą skazanych, było kilka. Oprócz tego z wyroków inkwizycji ginęło średnio najwyżej kilka osób rocznie. Trzeba bowiem pamiętać, że trybunały inkwizycyjne nie były stałe i działały raczej zadaniowo, gdy
pojawiała się jakaś herezja.

Włochy – z wyjątkiem jednego masowego auto da fé, podczas którego 13 lutego w Weronie spłonęło 166 heretyków, liczba egzekucji była znacznie mniejsza niż we Francji. Np. udało się ustalić, że w latach 1312-1395 egzekucje wykonywano tam raz na cztery lata.
Hiszpania – największa potwierdzona źródłowo egzekucja miała miejsce w Toledo 16 lipca 1485 roku. Spłonęło 25 osób. Oprócz tego wyroki śmierci były wykonywane sporadycznie.
Rzesza – egzekucje miały miejsce sporadycznie. Jednak pojawił się jeden gorliwiec, inkwizytor Henryk z Schoenefeld, który w latach 1414-1416 w Turyngii i Miśni miał posłać na stos przy pomocy władz świeckich ok. 300 osób. Jego następca Fryderyk Mueller wydał ostatnie znane w dziejach średniowiecznych Niemiec wyroki skazujące wobec 12 heretyków.

Anglia – źródła mówią o ok. 200 skazanych. Jednak nie ma pewności, czy we wszystkich przypadkach kara została rzeczywiście wykonana.

Czechy – według źródeł, liczba ofiar nie przekroczyła setki. Ale na ich podstawie niektórzy historycy mówią o 220 spalonych.

Polska – do nas inkwizycja dotarła dopiero w XV wieku. Przez te sto lat źródła odnotowują osiem egzekucji.

W sumie więc, jak podkreśla autor, liczba egzekucji idzie raczej w setki niż w tysiące – co w porównaniu z ówczesną liczbą skazanych przez władze świeckie nie robi specjalnego wrażenia. A o dziesiątkach czy setkach tysięcy ofiar w ogóle nie można poważnie rozmawiać.
Problemem inkwizycji jest więc nie tyle skala jej działalności i liczba ofiar, co jej geneza. Otóż powstała ona tak naprawdę na skutek tego, że wysłannicy papieża nie dawali rady ustnie przekonać do swoich racji adwersarzy. I wtedy sięgnęli po przymus.

REKLAMA