USA: walka o zniesienie podatu dochodowego

REKLAMA

Kiedy już wydawało się, że ruch na rzecz delegalizacji podatku dochodowego (income tax) poniósł ostateczną klęskę, zza oceanu nadeszły dobre wiadomości. Sąd rejonowy w Perorii, w stanie Illinois, umorzył na wniosek powoda, czyli Departamentu Sprawiedliwości, sprawę przeciwko Robertowi Lawrence’owi, który od lat odmawiał złożenia zeznania podatkowego. I choć do pełnego zwycięstwa droga daleka, sam mechanizm walki wart jest poznania.

Przypominam, że mniej więcej dwa lata temu tenże sam Departament Sprawiedliwości wymógł na sądzie zakaz publikacji literatury poświęconej kwestionowaniu XVI Poprawki (tej wprowadzającej podatek dochodowy) do konstytucji amerykańskiej, a także nakazał uwięzienie adwokata ruchu na rzecz niepłacenia podatku Irwina Schiffa (www.paynoincometax.com). Co prawda Schiff się od wyroku odwołał i cieszy się nadal wolnością, jednak nagonka na osoby czy organizacje kwestionujące zasadność wprowadzenia podatku dochodowego – za prezydentury George’a W. Busha nasiliła się. Tym bardziej więc zaskakujący jest przebieg wspomnianej na wstępie sprawy z Perorii.

REKLAMA

Oskarżony Robert Lawrence ignoruje od lat obowiązek podatkowy, wychodząc z założenia, że podatek dochodowy jest nielegalny i nie ma takiego zapisu w prawie amerykańskim, który by zmuszał do jego płacenia. Na tej podstawie Wielka Ława przysięgłych uznała go 17 marca 2006 roku winnym „trzykrotnego uchylania się od obowiązku podatkowego i odmowy złożenia zeznań na formularzu 1040”. I kiedy już się wydawało, że miłująca wolność władza skaże kolejnego oszołoma domagającego się respektu dla konstytucji, adwokat Departamentu Sprawiedliwości, reprezentujący interes urzędu skarbowego (IRS) oraz rządu amerykańskiego, zwrócił się do sądu z nagłym wnioskiem o… umorzenie postępowania.

Niespodziewany wniosek oskarżyciela był odpowiedzią na inny wniosek, tym razem złożony przez adwokata obrony Oscara Stilleya, w którym ten ostatni domagał się uniewinnienia swego klienta, gdyż skazujący go ławnicy oparli się na fałszywych dowodach winy.

Niewinny numerek

Jakie to dowody spowodowały tę nagłą zmianę? Dlaczego państwo przeraziło się procesu i postanowiło, nie czekając na wyrok sądu, domagać się umorzenia sprawy?

Otóż na kilka dni przed planowanym na 15 maja 2006 roku procesem adwokat Lawrence’a przekazał adwokatom Departamentu Sprawiedliwości dokumenty wskazujące na to, że jego klient (Lawrence), decydując się na odmowę złożenia zeznania podatkowego, oparł się na ustawie Kongresu znanej jako Paper Reduction Act (co można przełożyć, jako ustawa zmniejszająca liczbę dokumentów w obiegu), a wymagającej od organu państwowego, aby każdy formularz, którego wypełnienia domaga się od obywatela, opatrzony był numerem porządkowym. Takie numery nadaje formularzom agencja rządowa, Office of the Management and Budget, na trzy lata, bez względu na to, czy w tym czasie druk uległ modyfikacjom, czy nie.

Po co ten „numerek”?

Z kilku powodów: chodzi o to, aby obywatel, od którego wymaga się złożenia danego dokumentu, wiedział, jaki jest powód tego przymusu; żeby wiedział, w jaki sposób ma dany formularz wypełnić, ile czasu i jakich zabiegów takie wypełnienie wymaga; a także, i to jest chyba najważniejsze, żeby wiedział, czy wypełnienie formularza jest obowiązkowe, czy dobrowolne, a jeśli obowiązkowe – to jaka jest kara za jego zignorowanie oraz jakie korzyści można z wypełnienia danego formularza osiągnąć. Wspomniana ustawa (PRA) mówi, że „bez względu na jakiekolwiek postanowienia innych aktów prawnych” osobie, od której wymaga się wypełnienia formularza (dokumentu) nie posiadającego aktualnego numeru OMB, włos z głowy spaść nie może. Na tej podstawie oparł się właśnie obrońca oskarżonego. Okazało się bowiem, że formularz 1040, na którym każdy Amerykanin składa swoje zeznania podatkowe, aktualnego numeru OMB nie posiada!

Co się stało?

Dla nas, żyjących w kraju solidarnym, nie mieści się w głowie, żeby sąd dbał bardziej o prawo niż o interes państwa. W Stanach Zjednoczonych równość wobec prawa jest jednak wartością najwyższą. Stwierdziwszy, że formularze 1040 aktualnego numeru OMB istotnie nie posiadają, sąd sprawę umorzył.

Jak to możliwe, żeby dwie agencje rządowe, w tym przypadku IRS i OMB, nie dogadały się i nie dopełniły formalności związanej z nadaniem drukom 1040 odpowiedniego numeru? Przecież wystarczyło, żeby jeden urzędnik ministerialny zadzwonił do drugiego i poprosił go o numerek.

Otóż nie takie to proste

Numer nadawany jest drukom i formularzom tylko na trzy lata! Tymczasem okazało się, że formularzowi 1040 po raz ostatni nadano numerację w 1981 roku, czyli prawie ćwierć wieku temu! Wszystkie druki, począwszy od 1984 roku, były nieważne. Co gorsza, OMB dobrze o tym wiedział. Mamy więc do czynienia nie tylko z niedbalstwem legalnym wysokiej klasy, ale wręcz ze spiskiem państwa przeciwko obywatelowi. W ciągu ostatnich dwudziestu z górą lat na wniosek IRS sądy ukarały za niezłożenie zeznań podatkowych setki osób, a przecież prawo mówi wyraźnie: za niezłożenie druku, który jest nielegalny, karać nie wolno. Co więcej, w 1995 roku do PRA dodano poprawkę wzmacniającą ochronę obywatela przed nadużyciami ze strony państwa, nakazującą temu ostatniemu wyraźne informowanie obywateli, czy druk jest legalny, czy nie jest, a także, że „niewypełnienie go nie może być podstawą do ukarania”.
IRS systematycznie taki obowiązek ignoruje.

Jak to możliwe?

Formalnie więc po 1984 roku druk 1040 był nic nie znaczącym świstkiem papieru. Wiedzieli o tym przedstawiciele IRS, Departamentu Sprawiedliwości, szefowie OMB, pewnie także i Biały Dom. Wiedzieli również sędziowie skazujący, mimo wyraźnej litery ustawy PRA, ludzi na grzywny czy więzienie. Ujawnienie takiej prawdy w procesie sądowym mogłoby doprowadzić do lawiny procesów, w których stroną oskarżoną byłby amerykański wymiar sprawiedliwości. Na coś takiego nie można sobie pozwolić. Aby maksymalnie aferę wyciszyć, rząd w osobie adwokata Departamentu Sprawiedliwości chyłkiem oskarżenie wycofał, domagając się umorzenia sprawy. I tak się stało.

Robert Lawrence jest człowiekiem wolnym. Sprawa istotnie uległa wyciszeniu, a jej pokłosie znaleźć można co najwyżej na serwerach wolnościowych, traktowanych przez media głównego nurtu jako głos oszołomstwa.

Tymczasem to (chyba) nie koniec problemów.

To, że amerykański urząd skarbowy, a ściślej jego nadzorca, czyli Departament Skarbu nie zwrócił się do OMB w sprawie nadania numeru swoim drukom, nie było spowodowane przez przypadek, niedbalstwo czy złą wolę urzędników. IRS ma naprawdę problem z udowodnieniem prawdziwej natury obowiązku podatkowego i jego zgodności z amerykańską konstytucją. Gdyby było inaczej, odnośny numer nadano by w pierwszej kolejności. Zignorowanie go było kolejnym przejawem arogancji ze strony urzędu skarbowego, posługującego się od lat zastraszaniem, blefem czy niedomówieniami. IRS wychodzi bowiem ze słusznego założenia, że gros obywateli nie zna swoich praw, a jeśli nawet je znają, boją się stanąć w szranki przeciw państwu. W głowie im się nie mieści, że państwo może się aż tak mylić albo – co gorsza – być aż tak cyniczne.
Na szczęście Robert Lawrence i jego adwokat stanęli na wysokości zadania i odważyli się otworzyć puszkę Pandory, która – miejmy nadzieję – ujawni te i podobne nadużycia. Inna sprawa, czy pozostali obywatele odważą się z tej wiedzy skorzystać. Na pewno jednak będzie to wyzwanie dla prawników z Departamentu Skarbu, którzy będą teraz musieli udowodnić legalność XVI Poprawki do Konstytucji oraz tych, reprezentujących „Us, the people”, którzy pilnować będą, aby ci pierwsi takiego obowiązku nie zbagatelizowali. Czy to wystarczy do abolicji podatku dochodowego, jak proponuje np. Frank Chodorov (w książce „O szkodliwości podatku dochodowego”)?

Coraz więcej ludzi uważa, że tak. Potwierdził to także sąd w Perorii, niewielkim miasteczku w stanie Illinois.

REKLAMA