Rafał Ziemkiewicz: paliwo polityczne

REKLAMA

Za zabicie Polaka w Iraku terroryści płacą na rękę czternaście tysięcy dolarów, podały media, powołując się na informację z jakiejś arabskiej telewizji. W tym samym dzienniku informacja ta zderzyła się z wiadomością o wzroście cen benzyny. Tankując i klnąc na tę drożyznę, finansujemy dodatkową złotówką jakiegoś ubogiego Beduina, który czai się z kałasznikowem na babilońskiej ulicy na naszego rodaka. Oczywiście, nie my jedni – finansują go Amerykanie, Francuzi, Niemcy i cały wolny świat. Gdyby nie ten strumień pieniędzy, płynący nieprzerwanie do krajów arabskich za ropę, bin Laden i jego chłopcy byliby problemem miejscowych kacyków gdzieś w Jordanii albo w monarchii Saudów, na pewno nie światowych mocarstw.

Nie wiem, jak można ględzić o „globalnym kapitalizmie”, skoro cały ten globalny kapitalizm polegać musi na paliwie, którego wydobycie i dystrybucję trzyma w ręku gigantyczny kartel znany pod nazwą „organizacji państw-eksporterów ropy naftowej”, w skrócie OPEC. Porozumienie między kilkunastoma naftowymi magnatami wyznacza ceny na całym świecie, a co za tym idzie – poziom życia w poszczególnych krajach. Gdyby ten kartel nie istniał, rozwój gospodarczy w skali globu szedłby bez porównania szybciej, obszary nędzy znikałyby w szybszym tempie, a i wojna z terroryzmem, jako się rzekło, nie spędzałaby nikomu snu z powiek. Z drugiej strony – kraje bliskowschodnie przypominałyby stopniem konsumpcji i cywilizacyjnego rozwoju Kongo, w podobnym też stopniu interesowałby cały ten region światową politykę.

REKLAMA

To wielki wstyd dla zachodniej cywilizacji, że dokonawszy tylu wielkich wynalazków i rozpędziwszy cywilizację do tempa wcześniej niewyobrażalnego, nie zdobyła się na wprowadzenie do użytku lepszego paliwa. Przez wiele lat dobijali się o to ekolodzy, ale ich ostrzeżenia przed skutkami, jakie masowe spalanie ropy naftowej i jej pochodnych ma dla środowiska, nie były w stanie przebić się przez kontrpropagandę naftowego lobby. Tym bardziej nie miały na to szansy głosy ekonomistów przestrzegających przed fatalnymi skutkami tolerowania przez rozwinięty świat monopolistycznej zmowy producentów ropy, i to mimo bezprzykładnego szoku, jakim był sztucznie wywołany przez państwa arabskie kryzys naftowy lat siedemdziesiątych. Czego się nie udało jednym i drugim, to bardzo możliwe, że uda się wkrótce terrorystom bin Ladena – nic innego niż odejście przez świat od ropy nie może zakończyć skutecznie rozpętanej przez nich „wojny cywilizacji”. Przyjdzie wówczas uznać, że islamski fanatyk spełnił w historii ludzkości pozytywną rolę.

REKLAMA