Francja: odetniemy wam Internet

REKLAMA

Francuzi wpadli na nowy pomysł, jak ograniczyć nielegalną wymianę muzyki i filmów. Krnąbrnym internautom chcą odcinać dostęp do sieci.

– Ryzykujemy, że na naszych oczach dokona się prawdziwa zagłada kultury. Internet nie może się stać technologicznym Dzikim Zachodem, gdzie bezkarnie można kraść cudze utwory – mówił w piątek prezydent Francji Nicolas Sarkozy, podpisując w Pałacu Elizejskim porozumienie między rządem, branżą fonograficzną i filmową oraz dostawcami internetu.

REKLAMA

Dostawcy mają pomagać identyfikować klientów, którzy nagminnie ściągają muzykę i filmy z sieci. Pocztą elektroniczną dostaną oni ostrzeżenie. Jeśli je zignorują, to będą musieli liczyć się z odcięciem dostępu do internetu.

O tym, kiedy i komu wysyłać takie ostrzeżenie, ma decydować niezależny rzeczoznawca nadzorowany przez sędziego.

Ale porozumienie nie mówi tylko o sankcjach – wytwórnie muzyczne obiecują, że ułatwią konsumentom dostęp do utworów w internecie (np. by można było posłuchać kupionych plików muzycznych niezależnie od używanego systemu operacyjnego czy odtwarzacza). Mają też ułatwić wykonywanie kopii plików na własny użytek. Branża filmowa obiecuje zaś, że filmy szybciej będą ukazywały się na DVD i w internecie.

– To najważniejsza inicjatywa podjęta do tej pory w walce z internetowym piractwem – komentuje John Kennedy, szef Międzynarodowej Federacji Przemysłu Fonograficznego (IFPI). Z kolei francuskie organizacje konsumenckie protestują, twierdząc, że zapisy porozumienia są zbyt restrykcyjne.

Zdaniem Denisa Olivennes, przewodniczącego komitetu, który wypracował porozumienie, obecne sankcje – w tym kara nawet 300 tys. euro i pięć lat więzienia – nie są wyśrubowane, jeśli chodzi o piractwo na „przemysłową skalę”. – Ale są zupełnie nieadekwatne, by odwieść moje czy twoje dzieci od kopiowania kilkuset piosenek dla siebie czy przyjaciół – mówił Olivennes dziennikowi „Le Monde”.

Dodał też, że Francja stała się rajem dla piratów. – Piratujemy dwukrotnie więcej niż Niemcy, trzykrotnie więcej niż Brytyjczycy i pięciokrotnie więcej niż Amerykanie.

REKLAMA