Korwin Mikke: potrącone dzieci a ograniczenie prędkości?

REKLAMA

W tygodniku wychodzącym w moim własnym miasteczku, Józefowie, pojawił się artykulik wzywający do ograniczenia prędkości na drogach, bezwzględnego jego egzekwowania itp., itd. Artykuł kończy się słowami: „Nawet jedno potrącone dziecko to dostateczny powód, by ograniczyć prędkość”.

Otóż: nie ma zgody.

REKLAMA

Nie jest tak, że jedno potrącone ani nawet 10 przejechanych na śmierć dzieci to jest powód, by ograniczać prędkość na drogach.

Podobnie jak:

Jeden sfałszowany banknot nie jest powodem, by zaprzestać produkcji złotówek.

Jeden niesłusznie wydany wyrok śmierci – to nie jest powód, by znosić karę śmierci.

Jeden samobójczy skok z 10. piętra to nie jest powód, by likwidować wieżowce.

Jeden (a nawet 100) morderców z pistoletem – to nie jest powód, by odbierać ludziom prawo do noszenia broni; i tak dalej.

Oczywiście, jeśli ktoś uważa, że życie ludzkie ma wartość nieskończenie wielką, to mógłby próbować zakazać ruchu samochodów po drogach. Tyle że po roku przekonałby się ze zdumieniem, że wprawdzie liczba zabitych na drogach spadła z 7000 do zera – jednak śmiertelność z tego powodu, że karetki pogotowia nie dojechały do chorych, że drastycznie wzrosły koszty transportu żywności i biednych nie było na nią stać itp. – wzrosła co najmniej o 21 000. Tak się stanie z całą pewnością – w rzeczywistości podejrzewam, że liczba ta byłaby z pięć razy wyższa.

Również kara śmierci. Tydzień temu sąd skazał na dożywocie „z prawem wyjścia dopiero po 30 latach”(oczywiście, o ile kolejny sąd tego nie zmieni, Sejm nie ogłosi amnestii, np. z okazji czegoś tam, kumple nie odbiją lub nie ułatwią ucieczki) niejakiego R. Niejaki R. zamordował parę lat temu kilka osób, został skazany na karę śmierci, potem karę tę zniesiono, facetowi zamieniono to na 15 lat, a teraz wypuszczono. I zaraz zabił kolejną kobietę – bo mu podpadła.

Rzecz jasna, gdyby niejakiego R. 10 lat temu powieszono – to kobieta by żyła. A zatem ten, co zniósł karę śmierci, jest jej zabójcą.

Gdyby samobójca nie skoczył z 10. pietra, to zapewne skoczyłby z wiaduktu na autostradę, powodując całą serię wypadków, albo – co gorsza – nie popełniłby samobójstwa, tylko – lekceważąc życie – prowadziłby samochód tak niedbale, że zabiłby poza sobą jeszcze parę osób…

Ogólnie: mamy tu kolizję dwóch systemów wartości. Wartością kobiecą jest spokój i bezpieczeństwo. Wartością męską – wolność i ryzyko.

Ten pierwszy świat – to świat stagnacji. Taka „Planeta małp”. Nic się złego nie dzieje – poza tym, że nic się nie rozwija. I cholernie nudno! Kobiety nie chcą przebywać ze sobą – bo nudno.

Natomiast świat męski to świat nieustannej zmiany. Same kłopoty, ale dzięki temu mamy samochody, samoloty, żyletki, lodówki, pralki i inne niebezpieczne urządzenia (wiecie Państwo, ile osób ginie rocznie od porażenia prądem z pralki?!). Ale jest przyjemnie i ciekawie!

I będę walczył do końca życia, by Polacy żyli w normalnym świecie, świecie wolności, a nie w świecie, w którym najważniejszym ministerstwem jest „bezpieka”!

A potem, w grobie, będę bezpieczny. Bo najbezpieczniej jest właśnie w grobie!

Czy te wartości nie są do pogodzenia?

Ależ są!

Normalny świat jest niebezpieczny – ale dla kobiet i dzieci tworzy się nisze bezpieczeństwa: „mój dom – moja twierdza”, do kobiet się nie strzela i ich nie bije, a każdy mężczyzna swojej kobiecie (czy kobietom) stara się zapewnić bezpieczeństwo. W jaskini jest bezpiecznie, ale mężczyzna musi wychodzić na zewnątrz, by polować i tylko wtedy dobrze się czuje!

I jest nawet możliwe, że w niektórych miejscowościach rady ustanowią maksymalną szybkość na ulicach do 5 km/h. Wtedy część ludzi przeniesie się do normalnych miejscowości, a część będzie mieszkała w tych jaskiniach.

Kto wie – może moje synowe i córki z wnukami będą mieszały – mam nadzieję – na granicy tych jaskiń. Ostatecznie minutę jazdy z szybkością 10 km na godzinę wytrzymam…

REKLAMA