Najbardziej szalone terapie w historii

REKLAMA

Uwaga! Po przeczytaniu tego tekstu może zacząć dręczyć cię jedno pytanie. „Która z kuracji, jakim się dzisiaj poddaję, będzie tak samo przerażająca dla tych którzy będą żyli za 100 lat?” Możesz także wykorzystać ten artykuł jako usprawiedliwienie swojej dowolnej fobii medycznej oraz kategorycznemu sprzeciwowi przeciwko wprowadzaniu „tam” dziwnych urządzeń.

Dziecięce syropy uspokajające

REKLAMA

W XIX wieku ludzie byli zbyt zajęci żeby przejmować się nieposłusznymi dziećmi. Żeby pomóc mamuśkom tamtych lat powstawały serie „uspokajających syropów” zawierających płyny i proszki, które przygotowano tak, aby zapewnić bezpieczeństwo dla najmłodszych członków rodzin… Chociaż, w zasadzie to pompowali do butli tyle narkotyków, ile się dało.
Na przykład każda uncja Syropu Pani Winslow zawierała 65 mg czystej morfiny.

Dopiero w 1910 roku New York Times zdecydował, że cała ta koncepcja narkotycznej opieki nad dziećmi, jest prawdopodobnie szkodliwa w długim okresie, wskazując na takie składniki syropów jak „…siarczan morfiny, wodorochlorek morfiny, kodeinę, heroinę, sproszkowane opium, cannabis”, a czasem ich mieszankę.

Nie można powiedzieć, ze one nie działały – działały doskonale, pod warunkiem wszakże, że rodzice nie postanawiali zwiększyć dawki by przyspieszyć kurację.

Uzdrawiająca moc rtęci

Rtęć to niezły towar. Ten lśniący srebrny płyn fascynował ludzi przez wieki (są dowody na to, że ludzie używali go już w 1500 roku p.n.e.) i będzie fascynował przez następne wieki kiedy zaludnimy Marsa. Jak coś tak niezwykłego, może nie być dla ciebie dobre?

Takie było myślenie przez wieki, gdy rtęć używano do leczenie wszystkiego i wszędzie. Zadrapałeś kolanko? Wetrzyj w nie rtęć? Masz problem z regularnym oddawaniem stolca? Zapomnij o węglu, wetrzyj sobie tam kawałek rtęci. Jeśli żyłeś stoparędziesiąt lat temu, po prostu nie uważano cię za zdrowego jeśli od czas do czasu nie siknąłeś rtęcią przez otwór w ciele.

Teraz już wiemy, że rtęć jest potwornie toksyczna. Symptomy zatrucia rtęcią to bóle piersi, problemy z sercem i płucami, kaszel, drgawki, reakcje psychotyczne, tendencje samobójcze, skręcanie jąder i implozja analna. Ok, te dwa ostatnie wymyśliliśmy, ale nie odstawały specjalnie od tej listy, nie?

Najdziwniejsze jest to, że nikt nie zauważył, że każdy kto połknął rtęć umierał, raczej myśleli – „Panie, przyjmij do siebie tę owieczkę, był tak chory, że nawet hektolitry rtęci, jakie mu podaliśmy nie mogłyby mu pomóc”

Rtęć miała jedną zaletę – ograniczała rozprzestrzenianie się chorób wenerycznych. Jako uznany lek na syfilis, był skuteczny. Syfilis odchodził razem z duszą chorego. Prawdopodobnie dzięki lekom z rtęcią pożegnaliśmy Amadeusza Mozarta.

Uspokój swój kaszel za pomocą heroiny

W końcu XIX wieku ludzie nadzwyczaj poważnie brali do siebie kaszel. Mówimy to poziomie powagi rzędu „mam-dość-tego-kasłania-lepiej-wezmę-heroinę”. Wiemy, że w epoce Wiktoriańskiej publiczne robienie tego było krańcowo niegrzeczne.

Zapewne nie potrzebujesz abyśmy cię uświadomili, jak uzależniającym i destrukcyjnym narkotykiem jest heroina… choć z drugiej strony ona rzeczywiście LIKWIDUJE kaszel, więc jeśli zdecydujesz się zostać narkomanem, to przynajmniej oszczędzisz na Hallsach.

Heroina została stworzona przez znaną ci firmę Bayer, tak tą od starej dobrej aspiryny. To ta sama firma, która przed II wojną nazywała się IG Farben i rzekomo nie sponsorowała eksperymenty nazistów testujących różne środki na więźniach.

Ty też możesz mieć lobotomię!

Wyobraź sobie. Siedzisz na kozetce u psychiatra i wylewasz prosto z serca swoje żale o tym jak straszne jest życie a ty pogrążony w depresji. On słucha, robi notatki i kiwa cały czas głową.

– Myślę, że mam lekarstwo na Pana problemy – mówi, po czym wyjmuje 30 centymetrowy szpikulec do lodu. – Włożę to w pana oko i umieszczę w płacie czołowym. Potem pokręcę, poszarpię tak żeby poszatkować nieco tę część mózgu. Już nigdy nie będziesz w depresji. Będziesz po prostu leżał spokojnie.

Brawo! Jeśli żyłeś w latach 40, to właśnie zrobiono ci lobotomię! Były to zabiegi bardzo popularne w pierwszej połowie XX wieku i była uznawane ze „lek” na praktycznie wszystkie problemy mentalne, od zwykłej neurotyczności, przez lekką depresję, aż do ostrej depresji.

Wynalazca lobotomii otrzymał nagrodę Nobla w roku 1949. Lekarze twierdzili, że metoda „szpikulec do lodu w oko” będzie niedługo równie popularna i łatwa jak wyprawa do dentysty. Do lat 60 rodzice robili taki dla swoich humorzastych nastoletnich dzieci.

Ta praktyka nie przetrwała tak długo, jak niektóre inne z listy, ale i tak około 70 000 osób zostało pozbawionych płata czołowego, zanim ktoś nie załapał, że to nie wcale dobry sposób na pozbycie się wszystkich codziennych problemów.

Upuszczanie krwi

Jedna z najpopularniejszych praktyk medycznych, która została zapoczątkowna już przez Greków, która była stosowana… cóż, do wszystkiego. Jeśli kręciło cię w nosie to znaczyło, że masz „zbyt dużo krwi”.

To, że ludzie mieli zbyt wiele krwi, brzmi równie absurdalnie jak fakt, że ktoś może wdychać zbyt wiele powietrza, albo irytować się faktem, że zastał u siebie w domu zbyt wiele supermodelek.

Ale to tylko dlatego, że nie znasz czterech limf. Nie przejmuj się, nie użyjemy tego przeciwko tobie.

Podstawowa teoria mówiła, że twoje ciało wypełniają cztery płyny (krew, flegma, żółta i czarna żółć) zwane limfami i jakakolwiek nierównowaga między nimi wywołuje chorobę. W tamtych czasach diagnoza była jednoznaczna. Za dużo krwi! Trzeba upuścić z pół litra, od razu będzie lepiej.

Nie zalecamy testowania tego w domu, bo w odróżnieniu od stacji krwiodawstwa nikt nie da ci czekoladek oraz bułki z szynką. Grypa też ci nie minie, gwarantujemy.

Trepanacja

Trepanacja to fajne słowo na wiercenie dziur w głowie. To właściwie najstarsza procedura chirurgiczna znana ludzkości – widziano ślady po takich specjalnie robionych otworkach już w okresie jaskiniowców. Zapewne były to początki sitcomów, kiedy okryta w skóry widownia obserwowała pierwszy odcinek „Na dobre i na złe” – a potem przez kilka następnych czekała, kiedy pacjent zejdzie.

Historycznie trepanacje były powszechnie stosowana jak środek na ataki epilepsji oraz migreny. Robienie dziury w głowie, zwykle bez znieczulenia niespecjalnie miało wpływ na te problemy, za to było modne w niektórych społecznościach – np. Majów czy Inków.

Niektórzy robią sobie je i dzisiaj – np. „Doktor” Bart Hughes, słynny propagator idei trepanacji.

(źródło)

REKLAMA