Wielka Partia Prawicy

REKLAMA

W powietrzu po prawej stronie sceny politycznej unosi się myśl o stworzeniu nowej formacji. Ideę tę często spotykam w rozmowach z rozmaitymi osobami, którym nie podoba się PiS i dominacja tej partii na scenie politycznej.

Jest faktem niezaprzeczalnym, że ostatnie wybory parlamentarne, nokautując Ligę Polskich Rodzin, stworzyły przestrzeń na powstanie doktryny prawicowej, której PiS nigdy nie wypełni. PiS jest chorobą prawicy, która dla prawicy jest tym czym stwardnienie rozsiane dla jednostki ludzkiej; takie pomieszanie haseł prawicowego silnego państwa z socjalnym populizmem To, że na prawo od PiS jest przestrzeń doktrynalna nie budzi wątpliwości, chyba, że przyjmiemy język demoliberalnego dyskursu, zafascynowanego walką w tej partii pomiędzy „konserwatystami” Kazimierza Ujazdowskiego, którzy mieliby stanowić „liberalną frakcję” PiSu, który Jarosław Kaczyński docisnął do „prawej ściany”.

REKLAMA

Problem w tym, że w chwili obecnej (22 XI 2007) na prawo od PiS istnieje jedynie pusta przestrzeń doktrynalna, ale nie polityczna. PiS zjadł wszystko co znajdowało się na prawo od niego, zostawiając szkieletowe struktury partyjne, ale bez elektoratu. Wynik wyborczy Ligi Prawicy RP nie pozostawia wątpliwości: z 1,3% głosów, jakiś 1% to tradycyjni wyborcy UPR, podczas gdy wyborcy LPR to jakieś 0,28%; reszta (0,02%) to wirtualny elektorat Prawicy RP, który – podobnie jak i działacze tej partii – mógłby „zmieścić się w jednej windzie”.

Wydaje mi się, że można postawić taką diagnozę: na prawo od PiS nie ma w tej chwili szansy na powstanie niczego, co mogłoby samodzielnie przekroczyć próg wyborczy i wejść do parlamentu, gdyż wyborcy, uważają, że nie ma sensu głosowania na coś, „co nie ma szans wejść do Sejmu”. Doświadczenie rozłamu Marka Jurka i komitetu wyborczego Ligi Prawicy RP aż nadto każe przyjąć następujący aksjomat: warunkiem powstania czegoś sensownego jest zmierzch PiS, ale czas na to będzie wtedy, gdy poparcie dla PiS spadnie do ok. 15%, i to będzie znak, że jest czas na budowanie nowej formacji politycznej. Partia prawicy nie jest zdolna w tej chwili odebrać głosów PiSowi, gdyż partia ta króluje (na prawicy) w mediach, ma do swojej dyspozycji milionowe dotacje z budżetu państwa i starcie z nią musi skończyć się w tej chwili porażką i falstartem. Partia prawicy ma szansę dopiero wtedy gdy ludzie zawiodą się PiSem i zostanie tzw. bezpański elektorat, który chciałby głosować „na prawicę”, ale nie chce głosować na PiS. Proszę zwrócić uwagę, że w taki właśnie sposób powstał PiS, gdy po AWSie pozostał elektorat, który już nie chciał Krzaklewskiego i Buzka. Wtedy przyszli Kaczyńscy i powiedzieli ludziom: „Głosujcie na nas”, a ludzie poszli i zagłosowali na nową formację.

W polityce czasami trzeba umieć czekać i – jak mawia jeden z moich przyjaciół – „patrzeć jak się świnka pasie”. Być może zresztą, że nie będziemy skazani aż tak długo na oglądanie „jak się świnka pasie”, gdyż świnka zaczyna porykiwać. Być może Jarosław Kaczyński nie jest tego świadomy, ale wszedł na drogę Romana Giertycha. LPR przestała wszak istnieć z jednego powodu: Giertych uznał, że zdobył prawą część elektoratu i można przystąpić do oczyszczenia partii z elementów niepewnych i niezdyscyplinowanych, co zaowocowało stopniowym, acz systematycznym usuwaniem z szeregów działaczy, polityków i środowisk, które były (słusznie lub nie) podejrzewane o zdolność do buntu wobec wodza, a czego ukoronowaniem było sprezentowanie Radia Maryja Jarosławowi Kaczyńskiemu. Ten zaś szedł za Giertychem i zbierał odrzuconych ludzi i środowiska, a w końcu i środowisko RM, tworząc z nich potężną armię. Ale dziś Kaczyński zaczyna powtarzać manewr LPR i usuwać ze swoich szeregów elementy „niepewne”. Zaczęło się od Kazimierza Marcinkiewicza, potem przyszła kolej na Marka Jurka i jego kanapę, teraz przyszedł czas na resztę środowiska dawnego Przymierza Prawicy (Kazimierz Ujazdowski), spady po prawym skrzydle Unii Wolności (Paweł Zalewski), a nawet niezależnie myślące jednostki ze starego PC (Ludwik Dorn).

Innymi słowy: ufny w swoje panowanie na prawej stronie sceny politycznej Jarosław Kaczyński zaczyna wycinać wszystkich, którzy nie byli w PC; wszystkich do których nie ma zaufania; wszystkich buntowników, potencjalnych buntowników; zdolnych do samodzielnego myślenia. Jeśli tak dalej pójdzie, to niedługo zostanie w PiS z Jolantą Szczypińską, Przemysławem Gosiewskim, Krzysztofem Putrą i Karolem Karskim, czyli z trzecią ligą polityczną, o której Jacek Bartyzel napisał kiedyś trafnie, że reprezentują myślenie prawicowe „na poziomie powiatowym”. Za wyrzuconymi będą odchodzili popierający ich ludzie, całe środowiska, a następnie wyborcy.

Droga Giertycha jest drogą politycznego samobójstwa, które musi jednak cieszyć człowieka prawicy, gdyż oznacza szansę na pojawienie się „bezpańskiego elektoratu” i zniżkę notować PiS do ok. 15% – to będzie znak, że czas zadąć w trąby i budować nową partię autentycznej prawicy. 15% – będzie nie tylko miejsce na doktrynę prawicową, ale i czas na przechwytywanie wyborców.

Jeśli przyjrzymy się historii LPR – bardzo pouczającej w kwestii jak rodzą się, żyją i umierają partie prawicowe w Polsce – to bez wahania możemy wskazać moment kluczowy, jakim było poparcie środowiska Radia Maryja (mniej więcej 6% elektoratu w Polsce i ok. 20% elektoratu szeroko pojętych partii prawicowych), które dobiło LPR, popierając PiS. W chwili gdy na falach toruńskiego radia popłynie melodia, że PiS nie realizuje postulatów katolickich będziemy mieli sygnał, że czas działać, tworzyć, budować struktury, gdyż środowisko RM jest gotowe poprzeć nową formację – a pamiętajmy, że o. Rydzyk nigdy nie popierał bytów idących na dno (AWS, LPR).

Moim zdaniem sygnał pójdzie z Torunia i na ten przełomowy sygnał trzeba cierpliwie czekać.

REKLAMA