Łukaszenko chce skończyć z „anarchią w internecie”

REKLAMA

Dominacja opozycji w internecie budzi coraz większy niepokój białoruskich władz. – Jeżeli przeczytamy, co oni tam sobie piszą, to dojdziemy do wniosku, że mamy do czynienia z tubą propagandową wrogich ośrodków i państw – mówił prezydent Aleksander Łukaszenko o niezależnych portalach internetowych w sierpniu ub.r. w redakcji rządowej gazety „Sowietskaja Biełorussija”. Zażądał też wtedy, by położyć kres „anarchii w internecie”. Ministerstwo informacji natychmiast zabrało się do zmiany prawa.

– Internet jest ciężko kontrolować. Gdy dochodzi do naruszenia prawa, to mamy trudności z pociągnięciem winnych do odpowiedzialności. Musimy to zmienić – mówiła wczoraj wiceminister informacji Lidia Ananicz. Przyznała, że obecnie nad rządowym projektem zmian w prawie prasowym pracują eksperci. Nieoficjalnie wiadomo, że projekt przewiduje obowiązkową rejestrację wszystkich stron internetowych, które podają wiadomości polityczne. Także tych, które są założone za granicą i nie mają końcówki „.by”.

REKLAMA

Najbardziej popularne na Białorusi strony informacyjne to opozycyjne Charter97.org i „Białoruski Partyzant” (Belaruspartisan.org). Dziennie odwiedza je kilka tysięcy użytkowników z Białorusi, a gdy dzieje się coś ważnego – dziesięć razy więcej. Dla porównania na internetowe strony gazety „Sowietskaja Biełorussija”, organu prasowego administracji prezydenta Łukaszenki, dziennie wchodzi zaledwie 400 użytkowników z Białorusi.

REKLAMA