Wielomski: Chiny zdradziły lewicę!

REKLAMA

Zwróćmy uwagę na ciekawy fakt: lewica z całego świata staje w obronie teokratycznego Tybetu, gdzie przez stulecia rządzili mnisi, a wrogowie „komunistycznych Chin” to mieszanka lewactwa z całego świata. Jak to możliwe? Czy lewica stanęła na głowie?

Po zakończeniu II wojny światowej Chińczycy mieli wątpliwą przyjemność praktycznego zapoznania się z maoizmem, czyli chińską odmianą marksizmu. Mao był kompletnym nieukiem, a jego głównym wkładem w marksizm było uczynienie bezrolnych chłopów i biedoty małomiasteczkowej „przewodnią klasą” w historii. Za wcielenie tego idiotycznego projektu w życie zapłaciły krwią miliony chińskich chłopów, mieszczan i „burżuazji”.

REKLAMA

Nic to, lewactwo z zachodnich miast, pochodzące z zamożnych rodzin, zachwycało się maoizmem, widząc w nim alternatywę dla rosyjskiego leninizmu, który szybko tracił walor atrakcyjności. Dlatego dla tysięcy dzieci-kwiatów towarzysz Mao był bohaterem. Co ciekawe, dla tysięcy uczniów i spadkobierców maoistów z lat 60-tych dziś postmaoistowskie Chiny stały się symbolem zła, gdzie łamie się „prawa człowieka” i „zachodnie standardy”.

Są dwie możliwości: albo maoizm zachodnioeuropejski dokonał radykalnej mutacji, albo zmieniły się Chiny.

Maoizm nie jest dziś silnym ruchem ideologicznym, ale jego wyznawcy, podobnie jak i wszelkie inne lewactwo, poglądów swoich nie zmienili. Lewica zawsze lubiła ruchy pokojowe, pacyfistyczne i „tolerancjonistyczne” manifestacje. Ale cele ataku zawsze były wybiórcze. Wrogiem był Pinochet w Chile, de Gaulle we Francji, Franco w Hiszpanii. Systemy prawicowe zawsze były pod pręgierzem prawo-człowieczej sekty. Nawet religijne Stany Zjednoczone były na celowniku tych sekciarskich organizacji, choćby ze względu na stosowanie w nich kary śmierci.

I tu pytanie: czy któryś z Czytelników przypomina sobie jakąkolwiek akcję Amnesty International skierowaną przeciwko socjalizmowi na Kubie? Czy ktokolwiek widział prawo-człowieczego demonstranta krzyczącego o wolności w Korei Północnej? Ja nie pamiętam, ale to logiczne: jak można przyjść na „pokojową” manifestację z flagami z Che Guevarą aby zwalczać socjalizm na Kubie? Przecież to „wujek Che” był jednym z ojców kubańskiej rewolucji…

Prowadzi to nas do prostej konkluzji: gdyby w Chinach trzymano w gułagach „burżuazję” i „obszarników”, to pies z kulawą nogą nie ganiałby na manifestacje w obronie „wolnego Tybetu”. Rzecz w tym, że Chiny się zmieniły i to bardzo. W tym kraju już praktycznie nie ma komunizmu i komunistów, zostały wyłącznie czerwone symbole i portrety przywódców marksizmu. Pełnią inną funkcję: nie stanowią już symboli ideologii antykapitalistycznej, ale wizji antyokcydentalnej. Marks przestał być symbolem walki z kapitalizmem jako takim, stając się sztandarem walki z kapitalizmem zachodnim (i tylko zachodnim).

Chiny zrealizowały koncepcję Mirosława Dzielskiego: partia zarzuciła wiarę w dogmatykę komunistyczną i przystąpiła do radykalnych prokapitalistycznych reform. Wykorzystując autorytarne instytucje zdruzgotano wszystkich tych anarchistów i kontestatorów, których zwie się mianem „demokratycznej opozycji” i przystąpiono do reform. Nie było opozycji demokratycznej, a więc nie miał kto anarchizować państwa za pomocą strajków i demonstracji.

Symbolem reformy ekonomicznej jest słynna masakra na Placu Niebiańskiego Spokoju w 1989 roku. Kogo tam zmasakrowano? Dzieci partyjnych bonzów, które protestowały przeciwko odrzuceniu maoizmu i wprowadzeniu wolnorynkowych reform. Ci zmasakrowani to ideologiczni braci lewactwa, które dziś protestuje w imię „wolnego Tybetu” z flagami z „wujkiem Che”. Ci z Pekinu głosili „chińską drogę do socjalizmu”; ci z zachodniej Europy głoszą dziś wiarę w jakikolwiek socjalizm bez domieszek. Masakra z 1989 roku to symboliczne pożegnanie się ze zwolennikami ekonomicznej ortodoksji marksistowsko-maoistowskiej.

Chiny są jednak jeszcze większym „zwyrodnieniem”. Nie dość, że budują kapitalizm, to odrzuciły jeszcze internacjonalizm. Rzeczywistość dała ideologii po mordzie i uczyniła reżim w Pekinie radykalnie nacjonalistycznym i imperialnym. Chiny budują dziś nacjonalistyczne imperium – którego częścią jest Tybet – aby rzucić wyzwanie Zachodowi!

Tak, lewica zachodnia nienawidzi Chin, gdyż dokonała się tam faktyczna kontrrewolucja. Zamiast internacjonału i równości, mamy tu nacjonalizm i kapitalizm; nie ma socjalizmu, demokracji, praw człowieka. Chiny są państwem prawicowym – są faktyczną realizację programu kontrrewolucyjnego. I co ma zrobić innego lewak niż wznieść sztandar z Che i iść na manifestację w obronie „wolnego Tybetu”? Reakcji i faszyzmowi na pohybel…

REKLAMA