Opera pekińska, czyli igrzyska niezrozumienia

REKLAMA

Dobra sztuka w zachodnim teatrze dramatycznym jest odzwierciedleniem prawdziwego życia. Im bliższa jest codzienności i bardziej autentyczna, tym lepsza. Opera pekińska, będąca kwintesencją chińskiego teatru i łącząca jego najlepsze elementy, wychodzi z założenia zupełnie odwrotnego: sztuka ma zadziwiać – im bardziej nierzeczywista, piękna i odległa od zwykłej, szarej codzienności, tym lepsza. Dlatego przedziwne maski i fantazyjne stroje aktorów pekińskiej opery są jaskrawe i nawet łaty na kolorowym ubraniu żebraka są pełne niezwykłych barw. Takie właśnie będą igrzyska w Pekinie.

[nice_info]Władze nie szczędziły środków, by odegrać pekińską operę, która zachwyci cały świat. Zainwestowano około 70 miliardów dolarów, a więc prawie tyle, ile Polska wpłaci do unijnej kasy do 2013 roku.[/nice_info]

REKLAMA

W Chinach nie jest to jednak kwota porażająca, jako iż rocznie kraj ten notuje około 200 mld dolarów nadwyżki handlowej – zarówno z USA, jak i z Unią Europejską. W mieście zbudowano dodatkowe 80 stacji metra (poprzednio sieć liczyła 64 stacje) i gigantyczny terminal na lotnisku. 20 lipca usunięto z miasta 4 miliony chłoporobotników (min gong) – chińskich gastarbeiterów, którzy od lat 80. przybywają do wielkich miast wschodu kraju z wiosek zachodnich Chin. Widok nieogolonych, kiepsko ubranych robotników mógłby przecież nie pasować do opowieści o chińskiej potędze, modernizacji i dobrobycie, którą Chiny chcą zaprezentować całemu światu.

[nice_info]W tej historii o pięknym świecie, gdzie wszyscy są uśmiechnięci, musi świecić słońce, dlatego specjalnymi środkami chemicznymi załatwiono dobrą pogodę. Tuż przed igrzyskami dramat przeżyło ponad milion młodych ludzi z całego kraju, którzy nie dostąpili zaszczytu zostania olimpijskim wolontariuszem. [/nice_info]

Spośród 1,3 mln kandydatów wybrano zaledwie 70 tys. szczęśliwców. Ci, którzy nie przeszli selekcji, podobno też się przydadzą. Na pocieszenie stoją na skrzyżowaniach ulic, uśmiechają się, przyjaźnie pozdrawiając obcokrajowców i wskazując im drogę, lub próbują pomóc nawet wtedy, kiedy nie jest to konieczne.

[nice_info]Z władzą chińską chiński lud[/nice_info]

Na dwa dni przed rozpoczęciem Igrzysk Olimpijskich wylegli na plac Tiananmen, spontanicznie i nie inspirowani przez nikogo, bogaci Chińczycy, którzy zostali w mieście, lub ci, których było stać na to, by wziąć udział w sportowym święcie. Dominowało uczucie satysfakcji – tłum skandował „Chiny naprzód!” (Zhongguo jia you). Panowała podniosła atmosfera patriotycznego sukcesu, jakim dla Chin ma być olimpiada – w co gorąco wierzy chińskie społeczeństwo. Na Zachodzie to miejsce jednoznacznie kojarzy się masakrą 7 tys. chińskich studentów, której dokonano 19 lat temu. Chińska młodzież nic jednak o tym nie wie, a starsi albo zapomnieli, albo wolą nie pamiętać, bo wierzą, że dziś Chiny są wielkie.

Fascynacja igrzyskami, którą przez lata obserwowałem, mieszkając w Chinach, przybrała w tym kraju religijne formy, począwszy od specjalnego zegara ustawionego na placu Niebiańskiego Spokoju,
odliczającego sekundy do rozpoczęcia olimpiady.

Jeden z moich chińskich przyjaciół postanowił nawet wstąpić 08.08.2008 roku o godzinie 08.08 wieczorem w związek małżeński. Od innych w dniu rozpoczęcia igrzysk dostałem kilkanaście maili. Wszyscy – także ci, którzy sceptycznie podchodzą do chińskiej propagandy rządowej – dzielili się ekscytacją spowodowaną tym wielkim „wydarzeniem w historii świata i Chin”. Symbolika olimpijska, ogień, wspólnota, przysięga, a także płonący olimpijski znicz, zapalony przez chińskiego gimnastyka, który uniósł się w powietrze i jakby zaprzeczając prawom grawitacji, przeniósł pochodnię po koronie stadionu – to wszystko wywoła euforię jeszcze większą.

Chińscy znajomi byli zresztą przekonani że igrzyska również w Polsce są wydarzeniem numer jeden, a tłumy ludzi wyległy na ulice polskich miast, by na telebimach oglądać potęgę nowych Chin. Fenomen tego myślenia, niezrozumiałego dla Polaków, opisał Wojciech Grzelak w swojej świetnej książce „Rosja bez złudzeń”, pokazując kraj, którego kultura jest pod wieloma względami bardzo podobna do chińskiej.

[nice_info]Wrogom stanowcze NIE![/nice_info]

Każdy bowiem, kto próbuje zakłócić przebieg igrzysk, staje się śmiertelnym wrogiem Chin. Tak właśnie myśli dzisiaj miliard Chińczyków. Niestety ze względu na bojkot ceremonii otwarcia przez prezydenta i premiera, obawiających się silnego w Polsce lobby organizacji praw człowieka i Tybetu, na listę wrogów Chin dobrowolnie wpisała się Polska.

Wielu obcokrajowców rzeczywiście próbuje w Pekinie protestować. Protesty Amerykanów popierających Tybet i nawołujących do respektowania praw człowieka nie mają szans przebić się do chińskiej opinii publicznej. Jest wręcz przeciwnie – irytacja, iż ktoś zakłóca igrzyska i „ingeruje w sprawy Chin”, podsycana delikatnie przez kontrolowane media, zwiększa poparcie dla represyjnej polityki chińskiego rządu wobec Tybetu oraz nielicznej i właściwie niezorganizowanej opozycji. U Chińczyków, także tych myślących zdroworozsądkowo, narasta niestety przekonanie, iż Zachód, a zwłaszcza Ameryka, nie może pogodzić się z utratą światowej hegemonii. To tak jakby w czasie Euro 2012 Niemcy protestowali przeciwko budowie autostrady w dolinie Rospudy i inwestycjom w innych urokliwych zakątkach naszego kraju (z tempa prac wynika, że planowanych autostrad jeszcze długo nie będzie). W atmosferze wzajemnego niezrozumienia hasło „jeden świat – jedno marzenie” brzmi jak niesmaczny żart. Zwłaszcza że w pierwszym dniu igrzysk Chińczyk zamordował amerykańskiego turystę, a potem sam popełnił samobójstwo.

Komicznym wydarzeniem była też wielka owacja zgotowana w czasie otwarcia olimpiady Tajwańczykom. Dopiero od miesiąca nowo wybrany, prochiński rząd Kuomintangu otworzył wyspę na turystów z Chin. I chyba dlatego wyobrażenie miliarda Chińczyków o Tajwanie jest mniej więcej takie jak wyobrażenie Rosjan o Polsce i Polakach wyniesione z niezapomnianego filmu „Czterej pancerni i pies”. Sami Tajwańczycy śmieli się do łez, gdy komentator w chińskiej telewizji płakał ze wzruszenia po złotym medalu dla Tajwańczyka w taekwondo na igrzyskach w Atenach. W przekonaniu gospodarzy mieszkańcy wyspy są jednak częścią Wielkich Chin, a więc jako „tajwańscy rodacy” (Taiwan tongbao) będą konsekwentnie i spontanicznie dopingowani na arenach sportowych – niezależnie od tego, czy sobie tego życzą, czy nie. Podejrzewam, że tym razem nie będzie to dla nich wcale takie zabawne.

[nice_info]Medialne bachanalia[/nice_info]

Do tego globalnego niezrozumienia przyczynia się także paranoiczna kampania medialna, która nie omija Polski. 20 tysięcy dziennikarzy zjechało do Pekinu i znaleźli się tam w przeważającej większości po raz pierwszy w życiu. W tonie relacji dominuje brak znajomości tamtejszej kultury, a co gorsza często też udowadnianie z góry przyjętej tezy. Dziennikarze z krajów niezachodnich zachwycają się chińskim postępem, zapominając, iż oglądamy wyreżyserowane przedstawienie i wirtualną rzeczywistość. Natomiast dziennikarze zachodni najwyraźniej pojechali tam z misjonarskim zapałem krzewienia praw człowieka, który tak irytuje Chińczyków. W efekcie całkowicie błędnie interpretują spontaniczność wolontariuszy. Gdy w hierarchicznym azjatyckim społeczeństwie karnie wykonują oni polecenia zwierzchników, polscy dziennikarze doszukują się w tym totalitaryzmu i poniżenia, przypominając o „deptaniu praw człowieka”.

A przecież tak działa społeczeństwo azjatyckie i tak samo byłoby w Japonii i Korei. Gdy w siatkarskim meczu liderzy chińskiej publiczności wydają rozkaz do dopingu przegrywających z Kubą Złotek i cała hala krzyczy „Naprzód Polska!” (Bolan jia you), w relacjach nadchodzących do Polski nie daje się zauważyć, że to widowisko.

Dobrym przykładem kompletnej nieznajomości rzeczy była relacja korespondenta „GW” Mariusza Zawadzkiego, który trafił do popularnej wśród nie znających chińskiego obcokrajowców dzielnicy Sanlitun, makiety zachodniego świata. W nieśmiałym tańcu Chińczyków (którzy popłakali się ze szczęścia w trakcie ceremonii otwarcia) doszukiwał się lęku przed… policją.

[nice_info]Hegemonia – na razie medalowa[/nice_info]

Oskarża się Chińczyków także o to, iż spróbują wygrać klasyfikację medalową. A przecież gospodarze igrzysk, wliczając w to Hiszpanię, Australię, a nawet Grecję, osiągali wyniki dużo lepsze od uzyskiwanych zwykle przez reprezentacje tych krajów. Chiny z racji swojego potencjału muszą walczyć o zwycięstwo – tymczasem cały świat straszy się żółtym niebezpieczeństwem.

Obsesja smogu, nakręcana przez zachodnie media, spowodowała nawet to, iż przerażeni amerykańscy pływacy wylądowali w Pekinie od razu w maskach tlenowych. Jako długoletni mieszkaniec tego miasta wiem, iż z powietrzem nie jest tam najlepiej. Ale nie znam przypadku, by ktoś zmarł z tego powodu zaraz po opuszczeniu samolotu. Chińczycy oczywiście poczuli się urażeni, a Amerykanie na specjalnie zwołanej konferencji oficjalnie przeprosili gospodarzy.

Ceremonia otwarcia, zgodnie z oczekiwaniami, była monumentalnym widowiskiem ukazującym wspaniałość chińskiej cywilizacji. Zhang Yimou, chiński reżyser którego pełne rozmachu dzieła bardziej przypominają gry komputerowe niż filmy, wykorzystał szansę, by zadziwić świat. Widowisko nawiązywało do wspaniałych symboli historii – chińskiego wynalazku papieru, Wielkiego Muru, Jedwabnego Szlaku. Całość zakończono widowiskowym pokazem fajerwerków, którym w Chinach zawsze wita się nadejście nowego roku. I być może ta ceremonia jest zwiastunem nowego świata, który Chińczycy witają z nadzieją jako początek nowych Chin, powracających na „należne miejsce w świecie”. W jej trakcie nie wspomniano bowiem o ostatnich 200 latach, kiedy Chińczycy zostali zdominowani, przez kraje Zachodu, Japonię i Rosję, a później na wezwanie Mao doprowadzili swą wspaniałą kulturę, którą dziś się szczycą przed światem, do kompletnego upadku – od razu przechodząc do chińskiego podboju kosmosu.

My ten nowy etap możemy przywitać z pewnym niepokojem. Reprezentacje wkraczały bowiem na stadion nie według naszego, zachodniego alfabetu, ale według pisma chińskiego (decyduje liczba kresek). Temu wszystkiemu przyglądali się uśmiechnięci prawie wszyscy najważniejsi przywódcy Zachodu (zabrakło Merkel i Berlusconiego), którzy wcześniej odgrażali się, iż zbojkotują ceremonię, a prezes MKOl kaleczył język chiński, by zdobyć uznanie kilkuset milionów konsumentów.

A przecież Chiny to wciąż papierowy tygrys. Wraz z Indiami wytwarzają zaledwie 7 procent światowego PKB. Patrząc na olbrzymi potencjał, który wciąż jest niewykorzystany, musimy pamiętać iż igrzyska nie są kulminacją potęgi Chin, ale właściwie dopiero początkiem ich marszu po światową dominację.

[nice_info]A po igrzyskach…[/nice_info]

Ale o tym, jak wyglądać będą Chiny i czy w XXI wieku będą dominować jako Państwo Środka (w trakcie ceremonii otwarcia pojawił się ziemski glob, a w jego centrum tradycyjnie znalazły się Chiny), dowiemy się po zakończeniu spektaklu pekińskiej opery, które nastąpi 24 sierpnia (prawdopodobnie uwieńczone zwycięstwem Chińczyków w klasyfikacji medalowej).

A wtedy wraz z 4 milionami pekińskiej biedoty wrócą problemy, z którymi borykają się Chiny i które muszą rozwiązać: nierównomierny rozwój, gigantyczne rozwarstwienie i różnice w dochodach między bogatymi i biednymi, wsią i miastem, Wschodem i Zachodem. Żaden, choćby najpiękniejszy spektakl nie przysłoni tego, co najbardziej istotne – Chińczycy zabiorą się już wkrótce do dzielenia owoców wzrostu gospodarczego.
Niewykluczone, że za 10 lat Ptasie Gniazdo będzie wyglądało tak samo jak stadion olimpijski w Sarajewie w 1994 roku. Najciekawsze wydarzenia jeszcze przed nami!

Więcej w książce Autora, dostępnej tutaj.

[nice_alert]Jedyna na polskim rynku książka prezentująca współczesne Chiny okiem dziennikarza Najwyższego Czasu, sinologa, który spędził w Państwie Środka wiele lat i biegle posługuje się językiem chińskim! W dodatku została napisana z wolnościowej perspektywy. Dowiedź się jak naprawdę funkcjonują współczesne Chiny tuz przed Olimpiadą w Pekinie! Kliknij tutaj.[/nice_alert]

[nice_info]Nczas.com o Chinach:[/nice_info]
Euro 2012 i Olimpiada 2008: Polska nie zdąży. Chiny… walczą z komarami
Chiny zdradziły lewicę!
Inny punkt widzenia: cena cudu w Chinach
Chiny: powrót gospodarki centralnie sterowanej
Chiny walczą z golizną i cenzurują Internet
Chiny przed olimpiadą a dziki kapitalizm
Korwin Mikke: o kapitalistycznych Chinach
Europejski socjalizm a chiński turbokapitalizm
Chiny walczą z rozwarstwieniem społecznym
Chińscy towarzysze – kapitaliści

[nice_info]Nowości w księgarni:[/nice_info]
„U progu wolności” (Janusza Korwin Mikke): Polityk pyta jaka ma być Polska i podaje konkretne recepty na najbardziej palące pytania dotyczące współczesności! Uwaga! OSTATNIE 20 egzemplarzy! Kto pierwszy ten lepszy!
„Na gorącym uczynku – trzy części” (Michalkiewicz Stanisław) Trzy tomy historii III Rzeczpospolitej oczami Stanisława Michalkiewicza! Kolejne świetne książki wybitnego publicysty! Autor omawia choroby, na jakie cierpi współczesne życie publiczne, które miały swój okres inkubacji w latach 90tych XX wieku.
„SB a Lech Walesa. Przyczynek do biografii” (Cenckiewicz, Gontarczyk). Pozycja niezwykle trudno dostępna! Ilość egzemplarzy ograniczona!
● oraz siedem innych nowości!
Zachęcamy do złożenia zamówienia!

[nice_alert]UWAGA: Przedruk artykułów (w całości lub części) z działu „numer bieżący” oraz „ważne”, jest możliwy jedynie: a) za podaniem klikalnego źródła b) tylko w niezmienionej formie: artykuł + informacje poniżej artykułu np. o e-wydaniu, nowych publikacjach w sklepie, itp.[/nice_alert]

REKLAMA