Cukiernik: Barany idące na rzeź?

REKLAMA

Deficyt budżetowy to właściwie elegancka nazwa ordynarnego złodziejstwa – mówi w wywiadzie dla nczas.com Witold Falkowski, prezes Instytutu Ludwiga von Misesa.

[nice_info]W jaki sposób rynek mógłby sobie poradzić z aktualnym „problemem gazowym”?[/nice_info]

REKLAMA

Przede wszystkim w warunkach wolnego rynku powstanie takiego kryzysu byłoby bardzo mało prawdopodobne. Konkurencja wymuszałaby solidność i dywersyfikację. Gazociągów byłoby wielokrotnie więcej, a ich właściciele nie mieliby powiązań politycznych. Ewentualne spory między dostawcami a odbiorcami paliwa rozstrzygałyby w pół godziny sądy arbitrażowe.

Gdyby wolny rynek wprowadzić dzisiaj jakimś dekretem („wziąć za mordę i wprowadzić liberalizm”, jak mawiał Kisiel), to sytuacja na rynku paliw unormowałaby się w ciągu kilku miesięcy, podobnie jak unormowała się w produkcji i handlu detalicznym po zniesieniu państwowego monopolu w tych sferach, który obowiązywał np. w Polsce. Powstałyby setki firm i rurociągów. Jeśli pojawiłyby się kłopoty, np. gaz zacząłby drożeć, złoża by się wyczerpywały, to dziesiątki Edisonów i Łukasiewiczów przystąpiłyby do poszukiwań alternatywnych źródeł energii. Nawet ekolodzy mogliby odegrać pozytywną rolę, wynajdując wreszcie opłacalną metodę pozyskiwania tzw. energii odnawialnej. Jeśli gazem handlują de facto państwa, a nie prywatni przedsiębiorcy, to każde zakręcenie kurka grozi międzynarodowym konfliktem.

[nice_info]Wbrew zapewnieniom premiera Donalda Tuska o ograniczeniu państwa, w 2009 roku wydatki publiczne wzrosną aż o 9,8 proc. (z 544 mld zł w 2008 roku do 597,3 mld zł w 2009 roku – wydatki publiczne wzrosną z 42,5 proc. do 43,2 proc. PKB). Jakie można dać premierowi rady w tej kwestii?[/nice_info]

Rada jest oczywiście jedna: skoro dochody budżetu państwa w 2009 r. planuje się na poziomie 301,8 mld zł, a wydatki na 320 mld zł, to trzeba zmniejszyć natychmiast wydatki do 301,8 mld zł. Następnie należałoby opracować plan zmniejszenia owych wydatków najlepiej do zera w ciągu najbliższych 20 lat. Premier Tusk mógłby zostać bohaterem międzynarodowym już przez samo to, że pokusiłby się o myślenie w perspektywie dłuższej niż 4 lata.

Wystarczy spojrzeć w przeszłość, by zrozumieć, co byłoby możliwe w przyszłości. Otóż jeszcze w 1929 roku wydatki publiczne USA nie przekraczały 12 procent PKB, a wydatki rządu federalnego stanowiły zaledwie 3 procent PKB. Teraz wydatki publiczne USA wynoszą ok. 40 procent, a wydatki rządu federalnego ok. 30 procent. W Polsce te liczby są jeszcze większe. Jednym słowem, rola rządów centralnych wzrosła w ciągu 80 lat dziesięciokrotnie. Najwyższa pora, by pomyśleć o tym, jak rolę rządu centralnego w Polsce zmniejszyć dziesięciokrotnie.

To, co obserwujemy – jak widać nie tylko w Polsce – to pełzająca rewolucja bolszewicka. Jeśli chcemy ten proces zahamować, jeśli nie godzimy się na rolę baranów idących na rzeź, musimy sobie z tego jasno zdać sprawę i przeciwstawić się kolektywistom. Premier Tusk jako były działacz opozycji antybolszewickiej ma pewne dane po temu, żeby podjąć się roli lokalnego lidera kontrrewolucji.

[nice_info]Przewiduje się wzrost dziury budżetowej z powodu zmniejszających się wpływów podatkowych. Na szczęście Zbigniew Chlebowski stwierdził, że PO nie będzie zwiększać deficytu, a raczej ciąć wydatki. Co należałoby zrobić w tej sytuacji?[/nice_info]

Informacja zawarta w tym pytaniu jest jakby sprzeczna z informacją podaną w poprzednim. Dowiadujemy się, że wydatki rosną, by potem usłyszeć, że wydatki będziemy redukować. Informacje na ten temat podaje się w trybie nagłym, potem się je dementuje, łagodzi. Sprawia to wrażenie chaosu i chyba jest chaosem. Myślę, że tak na prawdę nikt dokładnie nie wie, jak jest z tymi wydatkami i dziurami, a polityków obchodzą one tylko o tyle, o ile mogą być tematem dnia i okazją do zabłyśnięcia w mediach. Minister Chlebowski chce akurat uchodzić za twardego realistę, ale nie mam pewności, czy jutro nie zachce być wrażliwym społecznie obrońcą uciśnionych.

Rozważania na temat dziur budżetowych i cięcia wydatków prowadzi się właściwie nieustannie od 20 lat z przerwami na wybory i długie weekendy. Są to dywagacje jałowe, jeśli nie przyjmie się radykalnie nowej niezależnej perspektywy i nie spróbuje wprowadzić istotnych systemowych zmian, a więc prywatyzacji służby zdrowia, ZUS, szkolnictwa wszystkich szczebli i wielu innych instytucji i obiektów. W przeciwnym razie każde cięcie wydatków skończy się strajkami i ponownym zwiększeniem deficytu. A zapewne nawet się nie zacznie, bo cięcia są niepopularne, a politycy muszą być popularni.

Należy dodać, że deficyt budżetowy to właściwie elegancka nazwa ordynarnego złodziejstwa. Państwo zadłuża się u obywateli (czasem poprzez banki lub inne instytucje), żeby następnie zwrócić im pożyczkę (i wypłacić odsetki) ze środków uzyskanych od tychże obywateli, tzn. z podatków. Deficyt wysysa oszczędności i hamuje rozwój gospodarczy. Żadne werbalne sztuczki tego nie zmienią.

[nice_info]W 2009 r. PKB Niemiec ma się zmniejszyć o 2,25 proc., Francji – o ponad 1,2 proc., Hiszpanii – o 2 proc., podobna sytuacja ma być w innych krajach Unii Europejskiej, w tym w krajach bałtyckich. W jaki sposób może się to przełożyć na polską gospodarkę?[/nice_info]

Spadek PKB to zazwyczaj zmniejszenie się dochodów ludzi. Jeśli Niemcy będą mieli mniej pieniędzy, to mniej od nas kupią. Jeśli mniej kupią, to również mniej sprzedadzą. Zmniejszenie obrotów handlowych to zawsze spowolnienie rozwoju, czyli tempa wzrostu dobrobytu, bo wzrost ten jest możliwy przede wszystkim dzięki prawu korzyści komparatywnych i podziałowi pracy.

Cudów nie ma. Wszyscy ci, którzy jeszcze kilka tygodni temu mówili, że Polsce kryzys nie grozi, świadomie kłamali (nie chcę nawet dopuścić myśli, że kłamali nieświadomie, bo to by było równoznaczne z podejrzeniem o brak umiejętności kojarzenia faktów). Jeśli jeden z członków rodziny popada w narkomanię, trwoni majątek czy popełnia przestępstwa, to cierpi na tym cała rodzina. Analogicznie rzeczy się mają w wypadku wspólnoty międzynarodowej. Duże problemy wielkiego kraju (USA) muszą dotknąć pozostałych. Być może wyjątkiem będzie Korea Północna, ale to niewielka pociecha.

Kłamali też ci, którzy po pierwszych objawach kryzysu uspakajali, że ogranicza się on wyłącznie do sfery finansów i nie wpłynie na „realną” gospodarkę. Otóż, jak pisał Ludwig von Mises, nie ma czegoś takiego jak gospodarka bez pieniądza (pominąwszy stadium „naturalne”) i nie ma pieniądza neutralnego. Jeśli ktoś fałszuje lub kradnie pieniądze, to ktoś inny musi na tym ucierpieć. Kradzież w sferze finansów nie różni się niczym od kradzieży chleba czy samochodów, poza tym, że jest łatwiejsza do ukrycia. W dzisiejszym świecie pieniądza kredytowego, rezerwy cząstkowej i licznych „instrumentów finansowych” jest to wyjątkowo łatwe – oczywiście dla tych, którzy pociągają za sznurki, czyli politycznych i finansowych władz centralnych i ich przybudówek.

[nice_info]Czy Barack Obama wyciągnie amerykańską gospodarkę z kryzysu, czy jeszcze bardziej pogrąży ją w chaosie?[/nice_info]

Gospodarkę USA już pogrążył w chaosie plan Paulsona i inne działania rządu o podobnym charakterze. Obama może tylko wpływać na nastroje społeczne, czyli może odgrywać rolę wielkiego terapeuty łagodzącego ból. I to może mu się udać, bo jest kimś nowym, innym, więc przez jakiś czas ludzie będą pod urokiem jego słów. Dla samej gospodarki Obama zrobiłby najwięcej, gdyby ograniczył w niej rolę państwa, a więc obniżył podatki i sprywatyzował upaństwowione branże. Wątpię, czy to zrobi. Z tego, co dotychczas mówił, wynika, że raczej ma zamiar wprowadzić roboty publiczne, czyli obozy pracy.

[nice_info]Jak oświadczył Barack Obama w inauguracyjnym przemówieniu, problem nie polega na tym, czy nasz rząd jest zbyt mały, czy zbyt wielki, tylko czy spełnia swoje zadania, i zapowiedział, że nieskuteczne, marnotrawne programy rządowe będą eliminowane. Czy to dobry, czy zły kierunek dla amerykańskiej i światowej gospodarki?[/nice_info]

Jest to kierunek nijaki. To tak jakby powiedzieć, że nie ważne, czy pożar jest duży, czy mały, ważne, żeby się paliło pięknie. Nie istnieją skuteczne i niemarnotrawne programy rządowe. Gdyby były skuteczne, to ich realizacją zająłby się dawno wolny rynek, który stwarza najlepsze warunki skutecznemu działaniu. Rząd centralny ze swej istoty specjalizuje się w działaniach nikomu niepotrzebnych (nikomu poza może establishmentem).

[nice_info]Z drugiej strony Obama zapowiedział państwowe inwestycje w naprawę infrastruktury, alternatywne źródła energii, rozwój nauki i nowych technologii oraz reformę oświaty. Czy państwo powinno się tym zajmować?[/nice_info]

Nie powinno. Dopóki ludzie tego nie zrozumieją, a właściwie nie przypomną sobie, że inny świat jest możliwy, dopóty USA i reszta świata będzie zmierzać ku bolszewizmowi, a przywódców będzie się czcić za takie zapowiedzi i próby ich realizacji. Im większy udział państwa w gospodarce, tym biedniejsi jego obywatele. Nie jest to żaden ideologiczny slogan, lecz logiczny wniosek z konstatacji, że państwo jako takie niczego nie produkuje. Państwo może jedynie zabierać jednym i dawać innym. Bajki o wspieraniu czy ratowaniu gospodarki przez rząd Mises skwitował słynnym zdaniem z Ludzkiego działania: „Jest to legenda o bogatym wujaszku, którą lord Keynes podniósł do rangi teorii ekonomicznej, co z entuzjazmem przyjmują wszyscy ci, którzy oczekują osobistych korzyści związanych z wydatkami rządu”. Niestety Keynes nadal cieszy się dużą popularnością wśród różnych wujaszków i wujów Tomów.

[nice_info]Jakie plany ma Instytut Misesa na najbliższy rok i w dalszej perspektywie?[/nice_info]

Odpowiem w odwrotnej kolejności, tzn. zaczynając od planów najbardziej dalekosiężnych. Społeczeństwa i ich elity intelektualne są przesiąknięte marksizmem. Nie jest to wcale teza jakiegoś skrajnego prawicowca. Niedawno przeczytałem podobną opinię w książce ideowego komunisty, który z satysfakcją stwierdził, że kapitalizm zmienił swoje, jak to nazwał, mało atrakcyjne oblicze pod wpływem rewolucji bolszewickiej. I to jest prawda: żyjemy w półkomunizmie, często nie dostrzegając tego. Socjalizm to, jak wykazał Mises w Ludzkim działaniu, atak na racjonalizm, próba zanegowania logiki. Instytut Misesa próbuje zachęcić do powrotu do logicznego myślenia o tym, czym ludzie są najżywotniej zainteresowani: o gospodarce, działaniu, wolności tworzenia i myślenia.

Polskich specjalistów, którzy mieliby coś do powiedzenia w ekonomii austriackiej, jest wciąż niewielu, a ci którzy mają coś do powiedzenia, nie zawsze chcą się z tym ujawniać. Musimy więc ich „stworzyć”, wykształcić elitę intelektualną operującą odmiennym paradygmatem, wyzwoloną z tyranii intelektualnego status quo. W perspektywie 20 lat chcemy wydać kilkadziesiąt ważnych książek (głównie tłumaczeń) i zmobilizować setki studentów, którzy w przyszłości będą tę elitę stanowić. Ten plan już zaczęliśmy realizować.

W najbliższym czasie wydamy świetną książkę profesora Jesúsa Huerty de Soto Pieniądz, kredyt bankowy i cykle koniunkturalne, która stanowi doskonałą, wizjonerską analizę obecnego kryzysu, choć powstała ponad 10 lat temu. W październiku br. będziemy gościć jej autora w Warszawie. Pod koniec sierpnia organizujemy II Letnie Seminarium Austriackie w Radziejowicach pod Warszawą, gdzie spotkają się studenci i młodzi naukowcy „austriaccy”. W trakcie seminarium odbędą się warsztaty dla nauczycieli przedmiotów ekonomicznych – nowość może nawet w skali światowej. W kilkunastu ośrodkach w Polsce odbywają się regularnie spotkania Klubów Austriackiej Szkoły Ekonomii przy Instytucie Misesa, w których uczestniczą głównie studenci. Kontynuujemy seminaria prowadzone na zamówienie firm i instytucji. Roboty przybywa, co świadczy o tym, że jest wokół nas więcej mądrych ludzi, niżby się zdawało.

[nice_download]Rozmawiał: Tomasz Cukiernik[/nice_download]

[nice_download]Wybrane ksiażki w e-księgarnii:[/nice_download]


Tylko u nas!Korwin – wolnościowiec z misją” (JKM, Sommer): Pierwszy wywiad rzeka z najbardziej znanym polskim orędownikiem wolnego rynku! Kim naprawdę jest JKM?

Tylko u nas w takiej cenie!Mitologia efektu cieplarnianego” (Tomasz Teluk): Jedyna książka na rynku demaskująca ekofaszystów zarabiających na szantażu globalnym ociepleniem!

Mamy ją jako jedni z pierwszych!Sprawa Lecha Wałęsy” (Sławomir Cenckiewicz): „SB a Lech Walesa” ale w wersji przystępnej dla nie-historyka! Bez rozbudowanych przypisów i aneksów źródłowych ale z kapitalnym językiem narracji! Uzupełniona obszernym biogramem Wałęsy oraz sporą liczbą fotografii i fotokopii dokumentów!

Rekomendacja dr Roberta Gwiazdowskiego i Romana Kluski!Krótki kurs ekonomii praktycznej” (Krzysztof Dzierżawski): Autor demaskuje fałsz socjalistycznych haseł, uczy pragmatyzmu gospodarczego, ukazuje alternatywne do obecnych rozwiązania dla Polski!

Końcówka nakładu!Podatki czyli rzecz o grabieży” (Korwin Mikke) + „Czy można usprawiedliwić podatki” (T. Sommer): Pakiet dwóch klasycznych książek w świetnej cenie! Ograniczona liczba egzemplarzy!

oraz… niezwykle inspirujące „Listy do młodego konserwatysty” (Dinesh D’Souza), wnikliwa diagnoza współczesnego świata w „Zachodzie i całej reszcie: globalizacja a zagrożenie terrorystyczne” (Roger Scruton), apologia zdrowego rozsądku w „Prawach człowieka i ich krytyce” (Adam Wielomski, Pawel Bala) i kilkanaście innych nowości!

[nice_download]UWAGA: Przedruk artykułów (w całości lub części), jest możliwy jedynie: a) za podaniem klikalnego źródła b) tylko w niezmienionej formie: artykuł + informacje poniżej artykułu np. o ewydaniu, nowych publikacjach w sklepie;[/nice_download]

REKLAMA