Dzień Walki z Homofobią czyli szturm pederastów

REKLAMA

Dzień Walki z Homofobią wyznaczono na 17 maja, kiedy to przypada rocznica skreślenia w 1990 roku przez WHO homoseksualizmu z listy chorób. Kilkanaście dni temu przypadło więc 20-lecie tej decyzji. Nad Sekwaną obchody miały dość spektakularny charakter. Po raz pierwszy na taką skalę uaktywniły się „pracownicze kolektywy” homosiów w poszczególnych firmach. Akcję propagandową organizował związek zawodowy licealistów (pisaliśmy o nim np. tutaj), osobno działała organizacja Homoboulot (Homorobota), w skład której weszły np. Stowarzyszenia Homosfera (związek homoseksualistów firmy telefonii komórkowej SFR), Hombus (RATP, czyli paryski transport miejski) czy działający we France Télécom Mobilisnoo.

Wydrukowano odpowiednie plakaty, broszurki, zorganizowano akcje „uświadamiające”. Na ulice miast ruszyły też odpowiednie pochody i parady. W Lyonie postanowiono zorganizować akcję „Kiss in” pod miejscową katedrą. Przeciw homo-pocałunkom wystąpili jednak wierni. Maszerujących na katedralny plac przywitała grupa modlących się na kolanach ludzi z transparentem „Dość katofobii!” i hasłem „Nie u nas!”. Zwolennicy „homofilii”, poza tęczowymi flagami, wymachiwali hasłem: „Sodomia otwiera ducha!”. Obydwie grupy rozdzieliła policja. Przepychanki, głównie słowne, trwały około dwóch godzin. Homosiom, wspieranym przez różne lewackie grupy, nie udało się jednak przedostać pod katedralne wrota.

REKLAMA

Pod koniec manifestacji, kiedy „tęczowi” przystąpili do pocałunków, wyraźnie już znudzona policja przyspieszyła rozejście się obydwu grup manifestantów, używając gazu łzawiącego. Użycie gazu wywołało dość kuriozalny protest miejscowej Ligii Praw Człowieka. W liście do prefekta jej przedstawiciele pytają, „dlaczego nie uszanowano prawa i dopuszczono do manifestacji faszystowskiej, której uczestnicy dopuścili się zakazanych przez prawo gestów rasistowskich i homofobicznych?”. W swoim liście Liga pyta również, „dlaczego użyto gazu wobec totalnie pacyfistycznej manifestacji LGTB?”. Pouczanie prefekta jest dość bezczelne, jako że za owe „rasistowskie gesty” można by uznać jedynie trzymanie w ręku krzyża przez jednego z kontrmanifestantów.

Można by też zapytać, dlaczego owi „totalni pacyfiści” nosili kaptury, owijali twarze szalikami i „arafatkami”, niczym stadionowi zadymiarze… Ale to już zapewne tajemnica „pacyfistycznych” lewaków.

REKLAMA