W stronę euro rządu. Niemcy jako finansowa policja Europy

REKLAMA

Wkrótce Niemcy zapewne podejmą ostateczną decyzję co do przejęcia finansowo-politycznych sterów w strefie politycznej waluty UE. Być może zdecydują o przeprowadzeniu po swojemu „reformy” strefy euro i wprowadzeniu limitów, ograniczeń i kontroli w Europie – również tzw. rynków finansowych. W razie niepowodzenia tej „reformy” Berlin i Frankfurt (Bundesbank) zadecydują chyba o budowie nowej unii walutowej – złożonej tym razem już wyłącznie z państw prowadzących „odpowiedzialną” politykę finansową i budżetową.

19 maja niemiecki urząd regulacji rynków finansowych wprowadził, całkiem niespodziewanie, tymczasowy (do końca marca 2011 r.) zakaz dokonywania tzw. gołych zakupów bez pokrycia: zakupów obligacji skarbu RFN, a także akcji 10 najważniejszych niemieckich banków, koncernów i towarzystw ubezpieczeniowych. Chodzi o całkowity zakaz tzw. krótkoterminowych i spekulacyjnych transakcji kupna i szybkiej odsprzedaży – bez jakiegokolwiek faktycznego pokrycia w papierach wartościowych. To posunięcie, skierowane zasadniczo przeciwko zagranicznym, w dużej mierze amerykańskim czy brytyjskim spekulantom i podmiotom – grającym na ogół na okresowe osłabianie waluty UE – spowodowało natychmiastowy dalszy spadek kursu euro do dolara. Liczni niemieccy i inni ekonomiści nie martwią się jednak zbytnio tym spadkiem. Uważają, że to posunięcie Berlina może okazać się korzystne dla eksportu i gospodarki Niemiec oraz paru innych wybitnie „eksportowych” krajów Europy, jak Holandia czy Austria.

REKLAMA

Niemcy domagają się znacznie ostrzejszej niż do tej pory kontroli „rynków finansowych” – nie tylko w Europie. W razie braku porozumienia z innymi państwami UE zapowiadają podjęcie samodzielnej polityki w tej mierze – bez czekania na akceptację innych państw, przede wszystkim tych spoza strefy euro. Zdaniem kanclerz Merkel, końcowe decyzje co do regulacji tych „rynków” (w tym międzynarodowych lichwiarzy) powinny zapaść na czerwcowym szczycie G20 w Toronto. Pani kanclerz i niektórzy jej ministrowie podjęli starania co do wprowadzenia regulacji i ograniczeń „rynków” i transakcji finansowych między innymi po to, aby uzyskać przychylność opozycyjnej SPD i władz Bundesbanku dla sprawy udziału Niemiec w tzw. europejskim mechanizmie stabilizacyjnym. Ten „mechanizm”, uchwalony przez szefów rządów państw UE 9 maja, zakłada, że udział krajów strefy euro w pomocy finansowej dla „zagrożonych” niewypłacalnością Grecji i innych państw ma wynieść ok. 440 mld euro, w tym Niemiec „do 148 mld euro”.

Rząd w Berlinie zapowiedział też, że będzie starał się wprowadzać powszechny podatek od transakcji i operacji finansowych. Mógłby on wynieść np. 0,01 proc. od wartości sprzedaży. Uzyskane tą drogą środki mają pomóc w sfinansowaniu ewentualnego upadku banków i towarzystw ubezpieczeniowych. Wśród państw UE podobno jedynie władze Wielkiej Brytanii i Szwecji są temu przeciwne.

REKLAMA