Geopolityka: Podszyta chamstwem unia celna Rosji, Biołorusi i Kazachstanu

REKLAMA

Moskwie udało się ostatecznie osiągnąć główny cel polityczny ostatnich miesięcy – doprowadzić do powstania Unii Celnej Rosji, Białorusi i Kazachstanu. Kodeks celny tej organizacji podpisali prezydenci trzech państw: Dymitr Miedwiediew, Aleksander Łukaszenka i Nursułtan Nazarbajew. Choć sprawie nadano duży wymiar propagandowy, nowy twór, jak się wydaje, będzie miał na razie znaczenie wyłącznie polityczne, podkreślając dominację Rosji na postsowieckiej przestrzeni.

W życie wejdzie dopiero po utworzeniu przez trzy państwa założycielskie Wspólnej Przestrzeni Ekonomicznej. To zaś nastąpi nie wcześniej niż w 2012 roku. Jej utworzenie wymaga bowiem zawarcia przez trzy kraje całego szeregu umów i uzgodnień. To zaś nie będzie takie łatwe. Mało kto pamięta, że ideę tworzenia unii celnej Moskwa zaczęła lansować już w 1995 roku. Pierwotnie miała do niej wejść Rosja i Białoruś. Później zgodził się do niej przystąpić Kazachstan. Realizacja tej idei okazała się bardzo trudna.

REKLAMA

Moskwa w krótkim czasie chciała bowiem przeprowadzić to, do czego Unia Europejska dochodziła przez dziesięciolecia. Kreml uznał więc, że jest to nierealne i sam chyłkiem wycofał się z inicjatywy, dochodząc do wniosku, że z ekonomicznego punktu widzenia cała rzecz nie będzie dla niego opłacalna. Do idei unii celnej Moskwa wróciła stosunkowo niedawno, bo w 2009 roku. W ciągu sześciu miesięcy premierzy Białorusi, Rosji i Kazachstanu uzgodnili taryfy celne, a następnie pół roku zajęło im przyjęcie kodeksu celnego.

Moskwa parła do przodu, stosując taktykę przechodzenia do porządku dziennego nad pojawiającymi się trudnościami, odkładanie ich rozwiązania na później i podpisywanie ogólnych dokumentów. W rezultacie powstał twór przypominający trójkąt, tyle że składający się z samego wierzchołka, bez podstawy. Tę trzeba dopiero zbudować, a to nie będzie takie łatwe.

Sama Rosja nie jest jeszcze gotowa do uregulowania wielu spraw i z ruchów jej polityków można wnosić, że dopiero przygotowują koncepcję, jak to zrobić. W okresie przejściowym, czyli co najmniej do 2012 roku, Moskwa chce utrzymać np. wszystkie rozwiązania celne korzystne dla siebie, a niekoniecznie dobre dla jej partnerów, szczególnie zaś najsłabszej ekonomicznie Białorusi. Ta ostatnia domaga się zwłaszcza zniesienia przez Moskwę ceł na kupowaną przez Mińsk ropę i gaz. Uważa, że porozumienie w tej kwestii powinno zostać podpisane przez obie strony od ręki i być jednym z elementów stopniowego dochodzenia do Wspólnej Przestrzeni Ekonomicznej.

Białoruś prowadziła z Rosją długie negocjacje w tej sprawie, ale nie osiągnęła zbyt wiele. Premier Putin skłaniał się ponoć do zaakceptowania stanowiska Białorusi, ale Miedwiediew, osobiście nie cierpiący Łukaszenki, miał się na to nie zgodzić. Putin chciał ponoć uniknąć kompromitacji idei unii celnej, jaka groziła jej przy obstrukcji Białorusi. Miedwiediew uznał jednak, że Łukaszence za jego zerkanie w stronę UE należy się nauczka i nie zgodził się na żadne preferencje dla Mińska. Gdy premier Białorusi Sergiusz Sidorski nie przyjechał do Sankt Petersburga na ceremonię podpisania szeregu umów, wystawiając do wiatru premierów Włodzimierza Putina i Karima Masimowa, rosyjski prezydent miał wpaść we wściekłość. Moskiewskie media przypuściły na osobę Łukaszenki totalny atak, wylewając na jego głowę kubły pomyj.

Spowodowało to międzynarodowy skandal. Przewodniczący białoruskiego parlamentu Anatol Rubinow opublikował nawet na łamach „Sowieckiej Białorusi” specjalny protest. Podkreślił w nim, że ataki na Łukaszenkę stały się firmowym znakiem największych moskiewskich mediów. Nadmienił, że są one nie tylko „obraźliwe dla całego białoruskiego społeczeństwa, ale stanowią niedopuszczalne chamstwo, będące przejawem imperialnych nacisków na suwerenne państwo”. Podkreślił też, że Rosji przy pomocy nacisków nie uda się zamienić Łukaszenki na innego polityka, bo prezydenta popiera cały białoruski naród. Jego zdaniem, Putin i Miedwiediew nie zdają sobie z tego sprawy, bo są politykami przyprowadzonymi do władzy za rączkę. Putina za rączkę przyprowadził na Kreml Jelcyn, a Miedwiediewa – Putin. Łukaszenka w odróżnieniu od nich jest samorodnym talentem, wybranym przez naród. Odpowiedź Rubinowa doprowadziła Kreml do jeszcze większej wściekłości.

NTW nadała film „Chłopski Baćka”, a kanał „Russia Today” – program „Ostatni dyktator Europy”. Ten ostatni był adresowany oczywiście nie tylko do Białorusinów, ale przede wszystkim do krajów UE, w tym Polski. Miał im przypomnieć, że prowadząc dialog z Łukaszenką, zaprzeczają zasadom, które głoszą, i dla dobra demokracji nie powinny przeszkadzać Rosji w zrobieniu na Białorusi porządku…

Moskwa jest wściekła, bo wie, iż Łukaszenka, choć podpisał kodeks unii celnej, dalej będzie jej sprawiał kłopoty, wykorzystując do tego wszelkie dostępne mechanizmy. Białoruski prezydent już zapowiedział, że Białoruś wprawdzie wstąpiła do unii celnej, ale nie pogodziła się z cłami na rosyjskie węglowodory i będzie dążyła do ich zniesienia już jako jej członek.

REKLAMA