Osobisty apel do Małgorzaty Tusk

REKLAMA

Ponieważ najbliższy rok przyniesie nowe wybory do parlamentu oraz związane z tym przetasowania na scenie politycznej, warto dokonać refleksji nad minioną kadencją obecnego rządu. Pod wieloma względami rząd Pani męża nie różnił się zbytnio od swych poprzedników – administrował krajem raz lepiej, raz gorzej. I ten właśnie fakt sprawia, że w sercach Polaków pozostaje pewien niedosyt. O ile bowiem rządy poprzedników kojarzone są z określonymi wydarzeniami, o tyle gabinet Pana Donalda pozostaje w medialnym cieniu wrzawy, którą nieustannie wywołuje Jarosław Kaczyński.

Weźmy dla przykładu rząd Jana Olszewskiego: na sam dźwięk jego nazwiska ludzie przypominają sobie „Nocną zmianę”. Albo też rząd Tadeusza Mazowieckiego: szklanka wody i to przygniatające poczucie, że razem z generałem Kiszczakiem obalało się komunizm. Innymi słowy: rządy wszystkich poprzedników Pani Męża mają dziś niejako swój emblemat, symbol funkcjonujący w społecznym odbiorze polityki. A jak historia zapamięta wysiłek Pana Tuska? O to właśnie mój apel…

REKLAMA

Na pewno chcielibyście Państwo uniknąć losu rządu, który żył w cieniu katastrofy smoleńskiej. Tak się jednak składa, że media żyją nią od ponad dziewięciu miesięcy, sprawiając, że tak sporo cennego czasu medialnego, który można by poświęcić doniosłym osiągnięciom rządu, przeznaczany jest na bezowocne dywagacje i mowę nienawiści. Tak brzemienne w skutkach wydarzenie na tyle zawłaszcza dla siebie powszechną uwagę, że nawet ogromny sukces rządu nie jest w stanie mu dorównać. No, prawie.

Jak powszechnie wiadomo, polska „trzecia droga” polega na nieustannym powiększaniu obciążeń podatkowych i biurokracji. Nie ma tygodnia, który nie przyniósłby nowych podwyżek lub nowych przepisów, coraz bardziej gnębiących strudzonych obywateli. Wszyscy Polacy przywykli jednak do tego na tyle, że zakomunikowanie w telewizyjnym serwisie informacyjnym znaczącej obniżki podatków zostałoby odebrane jako niesmaczny primaaprilisowy żart. No, chyba żeby ktoś naprawdę te podatki obniżył… Długo wahałem się, czy mi wypada i czy sytuacja jest na tyle poważna, aby uciekać się do takich środków. Jednakże rosnące zadłużenie państwa oraz przykład takich krajów jak Grecja czy Hiszpania sprawia, że troska o wspólne dobro musi uzyskać pierwszeństwo.

Jak głosi stara angielska legenda, żona lorda Coventry, Lady Godiva, dokonała pewnego dnia heroicznego czynu. Ponieważ jej mąż gnębił nieustannie podległą mu ludność wysokimi podatkami (a proszę mi wierzyć, że sama tylko styczniowa podwyżka VAT naprawdę zabolała), ta wrażliwa niewiasta szukała sposobu na wyswobodzenie ludności. Zły książę stanowczo odmawiał, aż wreszcie powiedział, że zgodzi się ulżyć ludziom pod jednym warunkiem: jego żona miała rozebrać się do naga i przejechać wierzchem przez główną ulicę Coventry. W akcie najwyższego poświęcenia Lady Godiva przejechała konno przez sam środek średniowiecznego miasteczka, a jego ludność z szacunku do niej pozamykała okna.

Choć Pani mąż urzęduje w Warszawie, na miejsce tej „ofiary” można oczywiście wybrać inne, bardziej kameralne miejsce. Być może w grę wchodziłby tu rodzinny Sopot, gdzie zresztą blisko jest do plaży pełnej roznegliżowanych ciał, co znacznie ułatwiłoby zadanie. Nie musimy też upierać się przy koniu, choć posłużenie się nim znacznie uwydatniłoby przesłanie czynu. Najważniejsze jednak wydaje się przekonanie do takiego pomysłu męża. Rzecz jasna, każdy mąż obawiałby się, czy jego małżonki nie podpatrzy jakiś Tom Podglądacz (który bezwstydnie zerkał na Lady Godivę), lecz w tym wypadku, proszę mi uwierzyć, sopocki „Monciak” można obstawić agentami BOR i ABW. Dokonanie tak bohaterskiego czynu odbiłoby się zapewne szerokim echem w całej Europie. Obrady Parlamentu Europejskiego zostałyby natychmiast przerwane, a we Frankfurcie ustałaby nawet prasa drukarska. Do Warszawy zaczęłyby napływać oficjalne prośby komisarzy Unii o wyjaśnienie nieusprawiedliwionego obniżenia podatków, ale wszystko to byłoby już nieważne. Serca ludu, w tym i moje, byłyby już po Pani stronie!

W ten sposób można byłoby upiec dwie pieczenie na jednym ogniu (a nawet trzy!): rząd Pani męża miałby swoją pozytywną legendę, ludzie – większy dobrobyt, a Pani – sławę godną największych kobiet w historii. Krok to dość ryzykowny, ale jeśli się powiedzie, przyćmi czyn bohaterki legendy.

Z poważaniem dźwigający podatki – JAKUB WOZINSKI

REKLAMA