Rekordowa frekwencja na francuskim Marszu dla Życia

REKLAMA

15 francuskich stowarzyszeń pro-life zorganizowało 23 stycznia w Paryżu siódmy już Marsz dla Życia. Z roku na rok manifestacja przybiera coraz większe rozmiary. Zebrani przeszli tradycyjnie z placu Republiki na plac Opery. Organizatorzy oceniają, że w stolicy maszerowało około 20 tys. ludzi. Były tu także delegacje obrońców życia z Hiszpanii, Rumunii, Włoch, Belgii, Holandii, Austrii i Szwajcarii oraz – nie po raz pierwszy – Polacy. Zorganizowano zbiorowe transporty uczestników marszu z terenu całej Francji. Kilkaset osób przyjechało pociągami i własnymi samochodami.

W tym roku na apel organizatorów, uczestnicy marszu byli ubrani na czerwono-biało. Nie chodzi tu jednak o sympatię do Polski, ale o symbolikę: kolor czerwony oznaczał życie, a biały – niewinność ofiar aborcji. Licznie reprezentowani byli także ubrani na biało przedstawiciele służby zdrowia. Marsz w obronie życia dotyczył także prób legalizacji eutanazji (pisaliśmy o tym tutaj) i prób przeforsowania w parlamencie nowelizacji ustawy bioetycznej, która przewiduje rozszerzenie badań na embrionach.

REKLAMA

Marsze dla Życia to nad Sekwaną stosunkowo nowa forma publicznych protestów przeciw kulturze śmierci. Trzeba jednak pamiętać, że protesty przeciw tzw. prawu Veil miały miejsce także w latach 80. Pierwsza publiczna modlitwa o przebaczenie za zbrodnię aborcji odbyła się w styczniu 1987 roku w szpitalu Tenon w Paryżu. Jako reakcję na paryski marsz można potraktować wizytę u premiera Franciszka Fillona delegacji Planowania Rodziny i trzech stowarzyszeń feministycznych. Delegacja postulowała zapewnienie szerszego i łatwiejszego dostępu do aborcji. Zdaniem feministek, zbyt często z powodu niedostatecznego dofinansowywania aborcji w publicznych szpitalach kobiety muszą korzystać z usług prywatnych ginekologów. Panie postulowały zwiększenie dotacji budżetowych na ten cel – zgodnie zresztą z wcześniejszymi obietnicami UMP – i dały premierowi dwa miesiące na „poprawę”.

Co roku we Francji dokonuje się ok. 220 tys. aktów mordowania nienarodzonych.

Francuskie prawo zezwala od 1975 roku na aborcję nie tylko w przypadku ciężkiego uszkodzenia płodu, zagrożenia życia kobiety, zagrożenia życia kobiety, ciąży będącej wynikiem kazirodztwa lub gwałtu ale także „na życzenie kobiety”. Prawo zostało nazwane od nazwiska Simone Veil – minister zdrowia w rządzie Valéry Giscard d’Estaing’a. Podczas swojego słynnego i pełnego hipokryzji wystąpienia, poprzedzającego głosowanie nad ustawą, Veil stwierdziła: (…) w czasie dyskusji zamierzam bronić tekstu ustawy w imieniu rządu, nie żywiąc żadnych ukrytych myśli i z pełnym przekonaniem co do jej słuszności, prawdą jest jednak i to, że nikt nie mógłby odczuwać głębokiego zadowolenia, podejmując się obrony ustawy – najlepszej z możliwych, jak sądzę – dotyczącej tej materii. Nikt nigdy nie przeczył, a minister zdrowia w najmniejszym stopniu niż ktokolwiek inny, że aborcja – jeśli nie jest dramatem – stanowi porażkę (…).

REKLAMA