Prawica połączona albo żadna

REKLAMA

Jak przypominam w swoim tekście na str. XIII (dostępne w e-prenumeracie lub pojedynczym e-wydaniu, wkrótce również na nczas.com) na gruzach AWS powstały trzy partie LPR, PO i PiS – choć wybory wygrała ta czwarta czyli SLD. Ostatnia z nowych organizacji, czyli PiS, ukonstytuowała się w czerwcu 2001 roku na cztery miesiące przed wyborami, choć oczywiście była szykowana wiele miesięcy wcześniej. Każde z nowych ugrupowań dostało ok. 10 proc. głosów. Z tej historii wynika niezbicie, że jeżeli wolnościowcy nie porozumieją się natychmiast, może się okazać, że ich start w wyborach nie będzie miał żadnego sensu. Mimo to będzie miał miejsce i zakończy się żenującą porażką. Proszę zwrócić uwagę na Ruch Palikota i PJN. Nie bez powodu ruszyły one już na jesieni. Przedstawiciele Bandy Czworga robią sobie z nich żarty, ale tak naprawdę są w śmiertelnym strachu. Jeśli bowiem nawet te organizacje nie wejdą do parlamentu, to i tak spowodują, że równocześnie nie wejdzie tam w sumie kilkudziesięciu dotychczasowych posłów POPiS. A jeśli wejdą, wymiana będzie jeszcze większa.

Jedna z części UPR ma od kilku dni nowego prezesa – Bartosza Józwiaka. Ponieważ, o ile się orientuję, nie uczestniczył on w tych konfliktach, które spowodowały fragmentację środowiska, może to dobra okazja, by zwołać spotkanie wszystkich zwaśnionych stron i doprowadzić do porozumienia, które umożliwiłoby przeprowadzenie normalnej kampanii wyborczej i start z szansami na powodzenie. Działania pojednawcze trzeba przeprowadzić natychmiast, bo inaczej będzie za późno – a kolejne wybory są dopiero za trzy kolejne lata.

REKLAMA

Podczas zeszłych wyborów byłem koordynatorem Ruchu Wyborców JKM. Nauczyłem się jednego – nie ma szans na dobry wynik, bez zrównoważenia startu – czyli spowodowania, że mamy równe poparcie we wszystkich wyborach. Wprawdzie ordynacja umożliwia start po zebraniu podpisów tylko w połowie okręgów, ale działanie na 50 procent powoduje otrzymanie 50 procent głosów. Prócz tego obecny stan organizacji wolnościowych jest taki, że nie ma problemu z miejsce na listach. Jedynek jest ponad 40, a jestem w stu procentach przekonany, że nie znajdziemy – niestety – aż czterdziestu osób, które zechcą przeprowadzić poważną kampanię wyborczą. Jeśli znajdziemy 20 takich osób – i tak będzie dobrze. Jeśli wystartują one z kilku organizacji – wiadomo jak to się skończy. Tak więc szanowni liderzy porzućcie dąsy.

Natomiast zwykli wolnościowcy, którzy jak tak dalej pójdzie nie będą mieli na kogo głosować, powinni naciskać na liderów, by stanęli ponad swoimi problemami osobowościowymi. Może to przyniesie skutek. Tak jak to dzieje się w moim przypadku – bo napisałem powyższe pod wpływem licznych listów, w których ludzie piszą, że mają serdecznie dość obecnej sytuacji i naciskają, bym coś starał się z tym zrobić.

REKLAMA