Islandzka krucjata przeciw palaczom. Za kilka lat fajki tylko z apteki i tylko na receptę!

REKLAMA

Według doniesień Gazety Wyborczej w przeciągu 10 lat wyroby tytoniowe mogą zupełnie znikać z wolnorynkowego obrotu w Islandii. Projekt ustawy zaostrzającej politykę antynikotynową na nordyckiej wyspie jest dyskutowany w islandzkim parlamencie. Poparcie dla drastycznego ograniczenia dostępu do tytoniu w imię „ochrony zdrowia obywateli” deklarują liderzy wszystkich pięciu partii wchodzących w skład islandzkiego zgromadzenia ogólnego (tzn. Althing).

Jeśli posłowie Partii Niepodległości (isl. Sjálfsta?isflokkurinn – określa się jako „centro-prawicowa”), Sojuszu (isl. Samfylkingin – socjaldemokraci), Ruchu Zieloni-Lewica (isl. Vinstrihreyfingin grant frambo? – określa się jako „ekosocjalistyczna” i 'feministyczna”), Partii Postępu (isl. Framsóknarflokkurinn – określa się jako „liberalno – agrarna”; uważa się za przedstawiciela rybaków i rolników; podobnie jak polski PSL chętnie wchodzi w koalicje z każdym tzn. zarówno z „prawicą” jak i lewicą) oraz niedobitki Ruchu Obywatelskiego (partia powstała na fali finansowego kryzysu) przyjmą rozwiązania zaproponowane przez byłą kierowniczkę resortu zdrowia Siv Fridleifsdottir to miłośników puszczania dymków czeka – cytując panią minister – przymusowa „pobudka i konieczność podjęcia walki z nałogiem”.

REKLAMA

Chociaż zakaz sprzedaży papierosów ma być wprowadzany stopniowo (nie wiadomo jeszcze w jaki sposób ma przebiegać ograniczanie sprzedaży; prawdopodobnie z każdym rokiem zmniejszy się ilość pozwoleń wydawanych na handel) to ostatecznie tytoń będzie dostępny jedynie w aptekach jako „lek” wydawany na receptę. Stopniowo (co roku przez 10 lat) będzie również wzrastać akcyza.

O miano europejskiego stachanowca postępu Islandia zabiega od dawna. Już teraz na wyspie obowiązuje zakaz palenia w miejscach publicznych (w tym: w restauracjach, klubach, pubach) a fajki sprzedawana są tylko spod lady (zakaz eksponowania tytoniowych paczek). Co ciekawe w stolicy kraju (Reykjavík) liczącej prawie 320.000 mieszkańców do regularnego palenia przyznaje się co czwarty obywatel!

Tymczasem Komisja Europejska (mekka pomysłów na walkę z „nikotynowym zabójcą”) rozpoczęła inną krucjatę około-tytoniową. Według Dziennika Gazety Prawnej od 17 listopada 2011 „wszystkie fabryki wyrobów tytoniowych w Unii Europejskiej będą musiały zacząć produkować samogasnące papierosy”. Skąd taki pomysł? Otóż wcale nie chodzi o ochronę płuc palaczy. Na fajki tlące się tylko przez zadekretowany unijną ustawą czas przyjdzie nam jeszcze poczekać (na pewno któryś z urzędników na coś takiego wpadnie!). Tym razem chodzi o ochronę lasów oraz ofiar pożarów, które wybuchają z powodu papierosowych niedopałków.

W ręce urzędników organu wykonawczego UE wpadły statystyki, z których wynika, że każdego roku „na całym świecie w pożarach ginie prawie 70.000 osób”. Z eksperckich wyliczeń ma wynikać (nie udało się nam dotrzeć do źródła), że spory odsetek zaprószeń ognia powodują niedopalone papierosy. Komisja Europejska postanowiła bohatersko poprawić statystyki i uchwalić przepisy, które „zminimalizują ryzyko powstawania pożarów”.

Miłośników nikotyny uspokajamy: „samogasnące papierosy ani wizualnie ani smakowo nie będą się różniły od produkowanych obecnie”. Zmienione zostaną bibułki, w które zawijany jest tytoń. Zatwierdzony przez UE papier – dzięki dwóm obrączkom o słabej przepuszczalności tlenu – sprawi, że pozostawione w popielniczce papierosy będą same gasnąć. Co ciekawe już w lutym tego roku Dziennik Gazeta Prawna donosił, że specjalne bibułki są nie tylko droższe od tradycyjnych, ale w Europie wytwarza je jedynie sześć firm…

REKLAMA