Homoseksualne lobby w natarciu. Wielka Brytania i Maryland (USA) w trakcie zmiany definicji małżeństwa

REKLAMA

„Amerykański stan Maryland zrobił kolejny krok na drodze do zdemontowania najbardziej podstawowej instytucji społecznej, jaką jest rodzina” – powiedział kard. Edwin O’Brien. Duchowny – cytowany przez Katolicką Agencję Informacyjną (KAI) – odniósł się w tych słowach do faktu legalizacji związków homoseksualnych, która dokonała się za sprawą władz stanowych. 23.02.2012 r senat Maryland opowiedział się za poszerzeniem definicji małżeństwa o związki osób tej samej płci większością zaledwie trzech głosów („za” było 25 senatorów; „przeciw” 22). Wcześniej, 17.02.2012, nowe przepisy poparł stanowy parlament większością 5 głosów (72 do 67). Regulacje przychylne homoseksualistom wsparł również gubernator Martin Joseph O’Malley. Jak łatwo się domyślić jest on członkiem Partii Demokratycznej (lewe skrzydło amerykańskiej sceny politycznej). Tym samym homoseksualiści już wkrótce będą się cieszyć tymi samymi prawami, jakie przysługują małżeństwom. Poszerzenie definicji małżeństwa ogłoszono 1 marca 2012 r. Jednak prawo zacznie obowiązywać dopiero 1 lutego 2013 r. Jeśli tak się stanie Maryland zostanie ósmym regionem na mapie USA, które uległo homoseksualnemu lobby.

Istnieje tylko jedna możliwość aby zablokować nowe prawo. Zwolennicy normalności muszą zorganizować i wygrać referendum.

REKLAMA

Nadziei nie tracą organizacje pro-rodzinne, którzy w całym stanie organizują zbiórki podpisów pod inicjatywą referendalną. Aby w sprawie homo-małżeństw mogli się wypowiedzieć mieszkańcy Maryland potrzeba prawie 56 tys. podpisów. Członkowie organizacji Maryland Marriage Alliance są pewni, że zbiorą wymaganą przez prawo ilość podpisów ponieważ już złożyli formalny wniosek o zorganizowanie referendum. Oczywiście na nczas.com poinformujemy o jego wyniku.

(w oparciu o KAI oraz materiały własne; przedruk tylko za zgodą redakcji)

Również rząd Wielkiej Brytanii przygotowuje się do legalizacji „małżeństw” osób tej samej płci. Pierwszym krokiem do prawnego ich uznania będzie zmiana definicji małżeństwa. Już teraz obrońcy małżeństwa i rodziny zwracają uwagę na to, że zgodnie z ustawą o szkolnictwie z 1996 r., gdy tylko zostanie wprowadzona nowa definicja, nauczyciele będą musieli nauczać już pięciolatków o „wadze” „małżeństwa” jednopłciowego (prawo wprost nakazuje „uczyć dzieci o znaczeniu małżeństwa”). Ci, którzy się sprzeciwią, ze względu na przekonania religijne, będą musli liczyć się z postępowaniem dyscyplinarnym.

Brytyjscy ministrowie – notabene konserwatywnego rządu – opracowują projekt ustawy, która zmieni prawną definicję małżeństwa. Zamiast „męża” i „żony” pojawią się określenia „strony małżeństwa”. Już wcześniej podjęto działania propagandowe, mające przekonać jak największą część społeczeństwa do akceptacji „związków małżeńskich” osób tej samej płci.

Przeciwnicy projektu ostrzegają, że doprowadzi on do wojny instytucji państwowych z rodzicami, którzy nie zaakceptują skandalicznych wymogów edukacyjnych, przewidujących nauczanie nawet pięciolatków na temat „doniosłości” homo-małżeństw. Rząd zapowiedział, że w przyszłym miesiącu opublikuje wyniki konsultacji społecznych w tej sprawie. W dalszej kolejności zaproponuje projekt zmiany definicji małżeństwa, polegający na zrównaniu związków homoseksualnych z heteroseksualnymi pod każdym względem.

– Jeśli definicja małżeństwa zostanie zmieniona, szkoły nie będą miały wyboru. Będą musiały nauczać dzieci, nawet pięciolatków, na temat doniosłości małżeństw osób tej samej płci – ostrzega Peter Bone, torys z okręgu Wellingborough. Parlamentarzysta stwierdził, że rodzice, którzy sprzeciwią się takiemu nauczaniu, będą traktowani jak „bigoci i wyrzutki”. Zaś nauczyciele, odmawiający nauczania na ten temat, muszą liczyć się z postępowaniem dyscyplinarnym.

Nie wiadomo, w jaki sposób zostaną potraktowane szkoły wyznaniowe. Jest jednak wielce prawdopodobne, że będą musiały podporządkować się ogólnym wytycznym rządu.

Przeciwnicy zmian, wśród których są biskupi, politycy i prawnicy żalą się, że po raz kolejny uprzywilejowuje się pederastów kosztem chrześcijan i wyznawców innych religii. Na razie zebrali 36 tys. podpisów pod petycją przeciwko proponowanym zmianom. Jednak minister ds. równości Lynne Featherston groziła, że nie zezwoli na to, aby wspólnoty i inne instytucje religijne dyktowały, kto może zawierać związki małżeńskie. – To nie jest walka pomiędzy prawami homoseksualistów a przekonaniami religijnymi. Tu chodzi o zasady, definiujące rodzinę, społeczeństwo i wolności osobiste – przekonywała.

(źródło: zaprzyjaźniony portal piotrskarga.pl – polecamy)

REKLAMA