Joachim Gauck – nadzieja na przywrócenie autorytetu instytucji prezydenta Niemiec

REKLAMA

Już po historycznym wyborze i zaprzysiężeniu Joachima Gaucka na prezydenta RFN (18 i 23 marca) wielu Niemców zastanawia się z nadzieją, czy będzie to faktycznie prezydent przede wszystkim obywateli i społeczeństwa, jak sam zapowiadał – czy też będzie to jednak raczej prezydent klasy polityków i wyższych urzędników, jak większość jego poprzedników.

Czy Joachim Gauck okaże się faktycznie dość niezależny od rozległej władzy partyjnego establishmentu z CDU/CSU, SPD i FDP – rządzącego Republiką Federalną od jej początku, tj. od roku 1949? Już od kilkunastu lat cieszy się on zaufaniem większości obywateli i w roli szefa państwa zapewne nie potrzebuje ciągłego poparcia władz i polityków różnych partii. Jest człowiekiem o wyrazistych poglądach, od lat aktywnym uczestnikiem publicznych debat i znakomitym mówcą. W związku z tymi swoimi właściwościami i zaletami może okazać się pierwszym w historii RFN prezydentem politycznie niezbyt poprawnym, dość niezależnym i niepokornym; w dużej mierze
„prezydentem serc” – jak pisali niektórzy niemieccy komentatorzy. Zapewne okaże się prezydentem faktycznie nowym – także w sensie nowej jakości prezydentury, mimo jej dużych prawnych ograniczeń i skromnego zakresu uprawnień. Prezydentem wyraźnie innym od swoich partyjnych konkurentów i od 10 poprzednich prezydentów Republiki Federalnej. Jego wybór na urząd prezydenta przyjęło z zadowoleniem aż 79-80 proc. ankietowanych w tej sprawie Niemców. Joachim Gauck zyskał tym razem poparcie nie tylko SPD i Zielonych – jak w roku 2010 – ale również chadeków i liberałów z FDP. Spośród 1228 ważnie oddanych głosów członków Zgromadzenia Federalnego (posłów do Bundestagu i przedstawicieli 16 landów) za jego kandydaturą opowiedziało się aż 991 elektorów (80,7 proc.) – z CDU/CSU, SPD, FDP i Zielonych. Przeciwna jego wyborowi na najwyższe w państwie stanowisko była tylko partia Lewica (Die Linke) – w swej większości partia komunistycznych aktywistów, sekretarzy i urzędników NRD oraz ich potomków, a także (w około 1/5 swego składu) partia radykalnych socjalistów z Niemiec Zachodnich. Ich kandydatka – Beate Klarsfeld – otrzymała tylko 126 głosów (w tym 125 głosów przedstawicieli Lewicy), a kandydat NPD – Olaf Rose – otrzymał trzy głosy elektorów z tej „antysystemowej” partii. Natomiast dwóch przedstawicieli „Partii Piratów”, mającej od jesieni swoich posłów w landzie Berlin, nie poparło żadnej z wysuniętych kandydatur (więcej o partii piratów tutaj).

REKLAMA

Wolność to konieczny warunek sprawiedliwości”

Joachim Gauck – wielki zwolennik wolności, bezpartyjny antykomunista, główny lustrator komunistycznej przeszłości NRD i dziesiątek tysięcy tajnych współpracowników i informatorów jej bezpieki – już w pierwszym swoim prezydenckim przemówieniu – orędziu wygłoszonym w Bundestagu – mówił o wielkiej wartości wolności i stałej potrzebie jej ochrony. Podkreślił ścisły związek między wolnością a sprawiedliwością. Wolność to „konieczny warunek sprawiedliwości” – stwierdził prezydent Gauck. I dodał: „a zabiegi na rzecz sprawiedliwości są niezbędne dla utrzymania wolności”. Przestrzegł również przed rosnącym w ostatnich latach dystansem obywateli
wobec polityki i ustroju demokratycznego. Zaapelował o większe zaangażowanie społeczne: – Nie jesteście tylko konsumentami. Jesteście też obywatelami – oświadczył nowy prezydent w sali parlamentu. Przewodniczący Bundestagu, Norbert Lammert (CDU), stwierdził, że elekcja Gaucka oznacza „postęp w procesie integracji Niemiec”. Lammert wskazał na fakt, że były dysydent z NRD i ewangelicki duchowny jest pierwszym prezydentem RFN nie pochodzącym z Niemiec Zachodnich („Deutsche Welle”).

Niewygodny prezydent?

Joachim Gauck może okazać się kiedyś prezydentem niewygodnym – zarówno dla kanclerz Merkel i CDU, jak też dla SPD i Zielonych. Warto przypomnieć, że np. jesienią 2010 roku Gauck odważnie poparł – bardzo atakowane przez „główny nurt” mediów i polityki – niektóre tzw. antyimigranckie tezy byłego polityka SPD Thilo Sarrazina. Mocno krytykował też nagłą rezygnację rządu z energetyki jądrowej – decyzję podjętą w marcu ub. roku przez rząd Merkel całkowicie wbrew opiniom ekspertów i przedstawicieli gospodarki. Natomiast radykalna lewica wypomina obecnemu prezydentowi jego zdecydowane poparcie (w latach 2001-2003) dla interwencji wojsk USA i NATO w Afganistanie (dokonanej „w obronie wolności”), a także wielokrotne krytykowanie – przy różnych okazjach – „karygodnego komunistycznego bezprawia” i komunistycznych przestępstw. W tym bezprawia i komunistycznych przestępstw popełnionych w latach czterdziestych i pięćdziesiątych na dawnych wschodnich ziemiach Niemiec – na ówczesnym obszarze NRD, PRL, Czechosłowacji i innych „demoludów” – wobec ich dawnych mieszkańców i „wypędzonych” Niemców.

Joachim Gauck jest umiarkowanym zwolennikiem wolnego rynku i tylko ograniczonego interwencjonizmu państwa. Socjalizmu – jak sam mówił w latach dziewięćdziesiątych – ma dość już na zawsze po doświadczeniach z NRD. Chce być „prezydentem obywateli”, który nie ucieka od tematów najbardziej zajmujących ludzi, który jest mocno zainteresowany tym, aby politycy służyli przede wszystkim społeczeństwu, a nie swoim partiom. Wielu Niemców liczy na to, że jako prezydent nazwie po imieniu różne niewygodne dla władz kwestie, zainicjuje ważne debaty – z korzyścią dla swego urzędu i kraju.

Oczekiwania wobec nowego prezydenta są więc w Niemczech obecnie szczególnie wysokie – również z powodu przedterminowych rezygnacji dwóch jego poprzedników. Pochodzący z Rostoku 72-letni Gauck, były obywatel NRD i luterański duchowny (w okresie 1965-1990), był pierwszym szefem urzędu ds. akt komunistycznej bezpieki NRD (w latach 1990-2000). Od ponad 11 lat zajmował się głównie upowszechnianiem swojej wiedzy i doświadczeń z pracy w tym urzędzie na licznych odczytach i spotkaniach – nie tylko w Niemczech. W ostatnich 21 latach w bieżącą działalność polityczną nie angażował się, nie wypowiadał się też w sprawach polityczno-wyborczych. Zabierał jednak głos w debatach dotyczących spraw wewnętrznych i społecznych – np. spraw imigrantów.

Dlaczego tym razem zyskał poparcie CDU/CSU?

Dlaczego kandydat Gauck zyskał poparcie nie tylko SPD i Zielonych – jak latem roku 2010 – ale tym razem również chadeków i liberałów z FDP? Przyczyn zmiany stanowiska władz CDU i jej szefowej, Angeli Merkel, od lat niechętnie nastawionej do zasłużonego rodaka z NRD, było zapewne wiele.

Po pierwsze: groźba całkowitego upadku autorytetu urzędu prezydenta – nie tylko z racji dość kompromitujących ten urząd wpadek Christiana Wulffa z okresu, gdy był on premierem rządu jednego z ważniejszych landów, ale także z racji jego zachowania w ostatnich miesiącach prezydentury. Po drugie: silne naciski koalicjanta z FDP, stawiającego sprawę wyboru Joachima Gaucka niemal na ostrzu noża – istniała więc groźba nie tyle zerwania, co dalszego mocnego osłabienia rządowego sojuszu chadeków z liberałami. Istotne znaczenie mogły też mieć częste w ostatnich miesiącach naciski na rząd Niemiec ze strony „rynków finansowych” – wielkich lichwiarzy i bankierów. Rządowy Berlin wolał nie ryzykować jakiejkolwiek erozji ich „zaufania” do Niemiec w okresie tzw. finansowego kryzysu – z powodu potencjalnego politycznego zamieszania w rządzie, którego jednak łatwo uniknięto, szybko zgadzając się na osobę Gaucka. Władze CDU musiały też liczyć się ze stopniowo pogarszającymi się (od prawie dwóch lat) nastrojami społecznymi i z faktem wielkiej popularności Joachima Gaucka – rosnącej w lutym z każdym dniem, szczególnie na północy Niemiec i wśród ewangelików.

(więcej w NCZ! 14/2012 – dostępnym jako e-wydanie tutaj)

REKLAMA