Grzelak: Urlop à la russe

REKLAMA

Gabriela Silva pracuje jako przewodnik turystyczny, oprowadzając rosyjskojęzyczne wycieczki po zabytkach Kastylii, ale ostatnio coraz częściej myśli o zmianie zawodu: – Na jednym z przystanków Rosjanin w średnim wieku, który dotąd zachowywał się bardzo spokojnie, kupił butelkę likieru i po powrocie do autobusu wypił ją duszkiem. Alkohol wnet uderzył mu do głowy – mężczyzna zaczął głośno śpiewać i wykrzykiwać. Potem zrobiło mu się niedobrze; co pięć minut wołał, aby zatrzymać autobus. Podałam mu papierową torebkę, a on nasadził mi ją na głowę. Kiedy zaczął szarpać się z kierowcą i wyrywać mu kierownicę, zdołałam z pomocą kilku pasażerów wysadzić go w szczerym polu, dość daleko od hotelu. Wrócił wieczorem na rowerze; nie wiem, skąd go wytrzasnął.

Angielski inżynier, który zapoznał rosyjską kompanię w kurorcie nad Morzem Marmara, zapamiętał swój urlop na zawsze: – Potrafię pić, ale po dwóch godzinach skapitulowałem. Ledwo dowlokłem się do hotelu. A moi współbiesiadnicy poszli jeszcze na dyskotekę… – Moja żona dotąd wspomina tę „bajeczną” noc w tureckim hotelu – opowiada pewien mieszkaniec Monachium. – Pijani w dym Ruscy o czwartej nad ranem zaczęli dobijać się do wszystkich pokojów. Jeśli ktoś im otwierał, oblewali go od stóp do głowy pianą z gaśnicy.

REKLAMA

W kultowym filmie Leonida Gajdaja „Brylantowa ręka”, nakręconym w 1968 roku, Andrzej Mironow jako uczestnik sowieckiej wycieczki statkiem po Morzu Śródziemnym z godnością odmawia nagabującej go w porcie ladacznicy, tłumacząc jej obrazowo: „Russo turisto – obliko morale!” Dzisiaj taka postawa tylko bawi. Problem nadużywania alkoholu naturalnie nie zna granic, ale – zdaniem ekspertów – wielu „russo turisto” uważa za punkt honoru podtrzymywać stereotyp: „jeśli z Rosji, to tęgi pijak”. Nie zawsze zresztą mają do tego odpowiednie predyspozycje – nieraz widywałem Rosjan okrutnie cierpiących „następnego dnia”, bywało nawet, że trafiali do szpitala. – Szczególnie swobodnie nasi ludzie poczynają sobie na wakacjach – mówi Oleg Zykow, prezes fundacji „NIE alkoholizmowi i narkomanii”. – Wówczas puszczają wszelkie zahamowania, brakuje woli, aby odmówić osuszenia butelki, jest za to chęć pokazania „tym Frycom”, jacy to z nas gieroje.

Słoma z walonek

Maniery nawet trzeźwych gości ze Wschodu są niełatwe do zaakceptowania przez rdzennych Europejczyków. W hotelach Rosjanie chamsko odnoszą się do personelu, kradną jedzenie ze szwedzkiego stołu, zabierają z łazienek mydełka oraz papier toaletowy i bardzo głośno rozmawiają. Ludzi Zachodu zdumiewają ich kolektywne czy też, mówiąc dosadniej, stadne wręcz upodobania. Rosjanie uwielbiają wypoczywać w kompanii, a jeśli jadą na urlop w pojedynkę, to natychmiast starają się dołączyć do jakiejś grupy. Podczas obiadu muszą obowiązkowo zsuwać stoły, tarasując przejścia, a na plaży zajmują wszystkie leżaki w promieniu kilometra. Wszędzie pchają się pierwsi, za wszelką cenę starając się zająć najlepsze miejsca w autokarach czy też ustawić na początku kolejki do śniadania. – Na przedstawieniu w starym czeskim zamku nieprzyjemnie zaskoczyło mnie zachowanie moich rodaków – zwierza się moskwianka Tatiana. – Najpierw grzecznie oglądali popisy akrobatów i magików, ale gdy wniesiono drobny poczęstunek, zaczęli zachłannie ściągać talerzyki prosto z tac, nie czekając, aż postawią je na stół. Od razu pojawiły się głośno wygłaszane uwagi, że „dla wszystkich nie starczy”. Był to sygnał, aby jeszcze szybciej zgarniać wszystko, co się da. Niektórzy, dławiąc się kęsami, chwytali następne porcje, zawijając je w serwetki i upychając po kieszeniach i torebkach.

Psycholog Dymitr Sinariow zrzuca wszystko na sowiecką przeszłość. – Nie jesteśmy przyzwyczajeni do pieniędzy, nie umiemy się nimi posługiwać. Wielu dorobiło się kapitału lekko i szybko, dlatego nie znają jego prawdziwej ceny. Zaniedbano u nas dobre wychowanie młodych ludzi. Ponadto gdzieś w podświadomości tkwią obawy, że czegoś może nagle zbraknąć. W czasach deficytu walczono o swoje pazurami.

Bogato jak w cerkwi

Menadżer z kompleksu turystycznego pod Sztokholmem przyznaje, że słyszał wiele o osobliwych zwyczajach „nowych Rosjan”, ale nie mógł uwierzyć własnym oczom, gdy zawitała do niego grupa rosyjskich robotników z platform naftowych. – Przez całe dwa tygodnie codziennie łowili ryby. Wynajęli w tym celu specjalnie przewodnika, a złapanych okoni i szczupaków nie wypuszczali z powrotem, jak to robią nasi turyści, ale zabierali ze sobą, żeby je zjeść! Nie chcieli, aby ryby przyrządzono w restauracyjnej kuchni, woleli sami upiec je przy ognisku. Pod Sztokholmem jednak nie wolno rozpalać ognisk. Wówczas Rosjanie za duże pieniądze wynajęli strażaków wraz z wozem, którzy asystowali im podczas smażenia ryb.

Dzieci naśladują dorosłych. W pewnym holenderskim parku mali Rosjanie urządzili polowanie na pływające po stawie łabędzie. Kiedy okazało się, że złapanie ptaków nie jest takie łatwe, banda urwisów chwyciła za kamienie i kije. – Zachowujemy się wyzywająco, od razu rzucamy się w oczy, podkreślamy na każdym kroku, co to nie my – mówi analityk Larysa Pautowa. – Ogromna większość Rosjan tylko raz na kilka lat może pozwolić sobie na zagraniczny wypoczynek. Długo przygotowujemy się do tego wydarzenia i kiedy już ono nastąpi, pokazujemy, na co nas stać. Dla Europejczyków wypoczynek jest rzeczą elementarną; nie widzą powodów, aby zwracać wówczas na siebie czyjąś uwagę. Sztukę taką do perfekcji opanowałу Rosjanki, które przed kolacją, a nawet kąpielą w morzu lub basenie malują się tak, jakby wybierały się na przyjęcie u królowej. Po hotelach snują się w półprzezroczystych szatkach, a na plażę wkładają mnóstwo biżuterii. Wśród pracowników branży turystycznej przezywane są z tego powodu „choinkami”. Niektóre panie z Moskwy lub Sankt Petersburga (nie mówiąc już o prowincjałkach, którym udało się wyrwać w szeroki świat) pragną tym sposobem po prostu „złapać męża” z Zachodu, choćby tylko wakacyjnego, ale niewątpliwie odgrywa tu również rolę bizantyjska tradycja. Trzeba najzwyczajniej rzucać się w oczy, aby kogoś sobą zainteresować. Kwestia smaku ma tu niewiele do rzeczy – zresztą, co tu ukrywać, wielu mężczyznom taki styl się podoba.

„Tylko dla Rosjan”

Choć niektórzy hotelarze z trwogą oczekują kolejnego wakacyjnego najazdu Rosjan, wielu uważa jednak tę kategorię turystów za dobrych klientów, głównie dlatego, że szczodrze płacą. Podobno w szastaniu pieniędzmi wyprzedzają ich tylko turyści ukraińscy. Żeby przybysze ze Wschodu czuli się komfortowo, tu i ówdzie pojawiły się oferty wypoczynku „tylko dla Rosjan” (z drugiej strony organizowane są także „wakacje bez Rosjan”, na których ci, którzy już kiedyś mieli okazję spędzać urlop, wsłuchując się w dźwięczną mowę słowiańską, nareszcie mogą naprawdę odpocząć). Tuż przy granicy rosyjskiej, we wschodniej Finlandii, powstały nawet specjalne „rosyjskie wioski”, w których personel zna język Puszkina, drewniane domki posiadają anteny satelitarne nastawione na odbiór moskiewskiej telewizji, a wieczorami na estradzie rozbrzmiewają wyłącznie przeboje znad Wołgi. Niektórzy jednak oburzają się na to, że rosyjskich urlopowiczów próbuje się zagnać do rezerwatów. Ich zdaniem, dyskryminacja Rosjan jest wynikiem niezadowolenia innych nacji, przede wszystkim Niemców, którzy do czasu runięcia żelaznej kurtyny rozpierali się w ekskluzywnych urortach i w ogóle gdzie popadło, a teraz zmuszeni byli „posunąć się”.

Poza tym różne narodowości często nieco inaczej wyobrażają sobie dobry wypoczynek: Rosjanie lubią się napić i tańczyć do upadłego, Niemcy chcą po prostu leżeć plackiem na plaży, Włosi poszukują rozrywek dla swojej licznej rodziny. Niektóre pensjonaty i hotele zaczęły nawet wprowadzać „kwoty narodowościowe” i dbają o to, żeby w tym samym czasie wypoczywało u nich tyle samo Rosjan, co Niemców czy Anglików. Zresztą krytyczne opinie o rosyjskich turystach są oczywiście uogólnieniem, krzywdzącym licznych Bogu ducha winnych wczasowiczów ze Wschodu. W końcu przecież Polacy także nie wszędzie cieszą się powszechną sympatią, a „wakacyjne wojny” toczą ze sobą również inne nacje, szczególnie Anglicy z Niemcami.

Nie tak dawno temu pewien brytyjski urlopowicz sądownie wygrał odszkodowanie za to, że podczas wypoczynku w Grecji nieustannie musiał przebywać w towarzystwie Germanów kontynentalnych…

REKLAMA