Kobus: Polacy wprost uwielbiają Tuska

REKLAMA

Mohandas Ghandi trafił na okładkę magazynu „Time“ w 1931 roku po tym, jak w roku poprzednim zorganizował „marsz solny“: w proteście przeciw wysokiemu podatkowi od soli, prawie pół miliona Hindusów przyłączyło się do marszu, który zakończył się na plaży w Dandi odparowaniem z morskiej wody garści soli – i tym samym – złamaniem narzuconego przez kolonizatorów monopolu. Mimo aresztowania za ten akt złamania prawa (razem z 60 – 90 tysiącami zwolenników zresztą…), Ghandi wygrał: Brytyjczycy musieli z nim negocjować – monopol solny został zniesiony, władze kolonialne pogodziły się też z promowaniem przez Hindusów własnej, konkurencyjnej w stosunku do metropolii wytwórczości.

Nie mam wątpliwości, że podobna akcja obywatelskiego nieposłuszeństwa we współczesnej Polsce nikomu tytułu „człowieka roku“ nie przyniesie. Choćby dlatego – że nie da się jej zorganizować. Polacy są ze swojego rządu całkowicie zadowoleni. 6 złotych za litr oleju napędowego to, ich zdaniem, cena umiarkowana i sprawiedliwa, a zawarte w niej podatki należy wręcz podnieść. Nie stanowi też dla Polaków najmniejszego problemu zapłacenie 10 złotych za paczkę najtańszych papierosów (których jakości lepiej nie komentować…). Zapowiedź dalszego podnoszenia akcyzy od wyrobów tytoniowych, „uszczelniania rynku tytoniowego“ i ograniczeń w sprzedaży tytoniu (zakaz produkcji papierosów smakowych, ujednolicenie opakowań itp.) – wszystko to wzbudza masowy entuzjazm i sprawia, że słupki poparcia dla rządzących dynamicznie rosną!

REKLAMA

Ironizuję..? Ależ bynajmniej! Ja to, proszę Państwa, piszę całkowicie serio i jestem głęboko przekonany, że mam rację. Donald Tusk ma przed sobą jeszcze całe dziesięciolecia rządów – pierwej się zestarzeje na urzędzie lub zostanie przewodniczącym Komisji Europejskiej, niż przgra wybory!

Gdyby było inaczej, to przecież Polacy, w tylu powstaniach, wojnach i buntach zaprawieni – roznieśliby znienawidzoną władzę w strzępy w ciągu pięciu minut, czyż nie..? Skoro tego nie robią, widomy stąd znak, że są całkowicie zadowoleni. Mało tego! Że wręcz: pałają entuzjazmem!

Bo gdyby nie pałali entuzjazmem, to środki „obywatelskiego nieposłuszeństwa“ wobec rządowej tyranii, są nader proste – prostsze chyba nawet niż te, które w marcu – kwietniu 1930 roku zastosował Ghandi!

Co zrobiłby rząd, gdyby same tylko chociaż małe i średnie firmy masowo przestały odprowadzać VAT i inne podatki? Wytrzymałby miesiąc takiego protestu..? A przecież, żeby to zrobić, wcale nie trzeba łazić gdzieś w indyjskim upale, jak ci biedni ludzie w 1930, nie trzeba tkać bawełny wieczorami, jak wtedy zalecał Ghandi (młodszym wyjaśniam: w Indiach, choć trudno to sobie wyobrazić, nie było wtedy ani internetu, ani nawet telewizji…), czy odparowywać sobie własnej soli… Całą akcję „obywatelskiego nieposłuszeństwa“ można przeprowadzić, nie ruszając się od biurka i nie wylogowując się z fejsbuka…

Jakoś jednak – nic takiego się nie dzieje i dziać się nie chce! Wniosek? Polacy najwyraźniej są całkowicie zadowoleni, a wręcz: kochają Donalda Tuska..!

Co zrobiłby rząd, gdyby Polacy przestali nagle kupować paliwo na legalnych stacjach, odprowadzających VAT i akcyzę? Nierealne..? Ale sam znam co najmniej dwa miejsca (a nie powiem, jakie…), gdzie można paliwo bez VAT-u i akcyzy (w każdym razie: bez polskiego VAT-u i polskiej akcyzy…) kupić. Na tyle, żeby jakoś tam przebiedować przez tydzień lub dwa – to by wystarczyło… A czy rząd by cały tydzień, czy nawet dwa bez tego VAT-u i akcyzy przetrwał..? Śmiem wątpić…

Jakoś jednak – nic takiego się nie dzieje i dziać się nie chce! Wniosek? Polacy najwyraźniej są całkowicie zadowoleni, a wręcz: kochają Donalda Tuska..!

Zdaję sobie sprawę, że porównanie tak czystego i prostego symbolu jak sól z tytoniem, to trochę ryzykowna sprawa. Nałóg tytoniowy jest na pewno obrzydliwy, śmierdzący i szkodliwy dla zdrowia (co prawda, współcześnie nie brak i takich, co twierdzą, że sól jest szkodliwa tak samo, jeśli nie bardziej!). Nie o to chodzi jednak – to tylko przykład!

Udowodniłem czynem, a nie głupim gadaniem czy próżnym strzępieniem klawiatury, że uprawa tytoniu jest łatwa. Po prostu: wyhodowałem kilka krzaczków tej rośliny – wyszły nader okazałe, choć nie mieliśmy wcześniej ani grama doświadczenia w tym zakresie, a nasz ogródek powstał dosłownie na wysypisku śmieci. Każdy zatem, kto tylko ma kilka metrów gruntu – może sobie wyhodować własny tytoń!

W pełni ekologiczny, czysty, bez jakichkolwiek „polepszaczy“ – i, naturalnie, bez podatku. Przerobienie go na papierosy też nie jest, umówmy się, wielką filozofią… Co Ministerstwo Finansów zamierza wkrótce zmienić. Bądźmy jednak realistyczni: co rząd i jego służby będą mogły zrobić, jeśli takich ogródków w całej Polsce powstanie w przyszłym roku – setki tysięcy..?

Tyle, że tak się na pewno nie stanie. Albowiem – sami nie palimy i nagła „klęska urodzaju“ trochę nas zaskoczyła, poczyniliśmy zatem badanie potencjalnego rynku – okazuje się, że Polacy bardzo chętnie płacą te 10 zeta za najtańszą paczkę i z rozkoszą będą płacić więcej. Jeszcze dziadek naszego sąsiada – wedle jego wspomnień – uprawiał machorkę i na piecu zawsze suszyło się kilka liści. Ów dzielny człowiek przy tym, robiąc to za PRL – ryzykował więcej niż my dzisiaj, bo i władza była mniej dupowata i przepisy surowsze. A paczka „Popularnych“ czy „Radomskich“ kosztowała wtedy, w przeliczeniu na dzisiejsze – ile…? Złotówkę..? Mniej nawet, w końcu złotówka to dawne 10 tysięcy…

Mimo to – jakoś mu się to wtedy kalkulowało. Dziś, mimo że sama uprawa tytoniu nie jest już żadnym przestępstwem (wykroczenie skarbowe zaczyna się od pocięcia wysuszonych liści dopiero…) – nie tylko nikt tego nie robi, ale nawet – sadzonek machorki, czyli tytoniu bakun, tradycyjnie uprawianego u nas na wsi co najmniej od XIX wieku – nie udało się nam nigdzie kupić, musieliśmy sadzić Virginię i drugą odmianę, to od nazwy stanu, który zaczyna się na „T“, a potem ma dużo „n“, „s“ i „e“ w dziwnych konfiguracjach. Bo przecież: o ile łatwiej jest pójść do sklepu i kupić..?

To jest tylko przykład. Jeden z wielu. Działalnością antypaństwową bowiem – biorąc pod uwagę modne ostatnio definicje „nowoczesnego patriotyzmu“, które koncetrują się na tym, aby płacić podatki (mam tu do „państwowców“ pytanie: koniecznie trzeba to robić z uśmiechem na ustach – czy można jednak, choćby po cichu, choćby ukradkiem, choćby na stronie – skrzywić się z boleści..?) – jest każda czynność, której nie towarzyszy wystawienie dokumentu sprzedaży (faktury VAT, rachunku uproszczonego lub paragonu) i odprowadzenie należnego fiskusowi podatku. Tak więc ilekroć tylko robimy coś sami (albo za czteropak… czy za wzajemną przysługą między sąsiadami…), choć moglibyśmy to samo kupić i podatek zapłacić – postępujemy antypaństwowo i antypatriotycznie.

O wiele zatem łatwiej jest być dzisiaj jak Ghandi, niż nawet było w (ponurym skądinąd…) roku 1930! Cóż – kiedy chętnych jakoś brak..?

No ale cóż zrobić, cóż zrobić..? Wniosek? Wniosek może być tylko jeden: Polacy najwyraźniej są całkowicie zadowoleni, a wręcz: kochają Donalda Tuska..!

REKLAMA