Korwin-Mikke: Skąd się bierze i czemu służy bezrobocie?

REKLAMA

Po co istnieje ból? Ból jest potrzebny. Dzięki niemu dowiadujemy się, że w naszym organizmie coś jest nie tak. Gdyby nie ból, umarlibyśmy w błogim nastroju, pewni, że nic nam nie jest… Bezrobocie rośnie, ale wkrótce zacznie nieco maleć. Politycy dyskutują, ale mało kto pyta: po co w ogóle jest bezrobocie? Wydawałoby się, że jeśli choćby parę procent ludzi chce pracować, a pracy nie ma – to jest to strata dla gospodarki. To nie jest prawda. Trochę bezrobocia jest potrzebne. Dlatego, by każdy bał się, że straci pracę? To też, ale to nie jest najważniejsze… Najważniejsze jest co innego: gdyby nie było bezrobocia, nie można by założyć żadnej nowej firmy! Bo skąd by się wzięli do niej pracownicy?

Dlatego w normalnej, zdrowej gospodarce zawsze istnieje tzw. bezrobocie frykcyjne – od 2% do 4%. Ta ostatnia liczba oznacza, że człowiek raz na dwa lata traci pracę i przez miesiąc jej szuka. Nic strasznego – nieprawdaż? Byle przez te pozostałe 24 miesiące dobrze zarabiać i trochę sobie odłożyć. Bezrobocie wyższe niż 4% jest już nienaturalne. Dlaczego powstaje? Z winy polityków. Zwłaszcza socjalistów. Ale nie tylko.

REKLAMA

Przyczyn bezrobocia jest co najmniej pięć.

1) Zasiłki dla bezrobotnych. Bardzo wiele osób pozostaje bez pracy, bo wygodniej im brać zasiłek niż pracować! Jest jednak rzeczą zdumiewająca, że ci sami ludzie, którzy zgodnie twierdzą, że tam w Warszawie to siedzą sami kretyni i złodzieje, głosują za tym, by istniały zasiłki dla bezrobotnych! Zamiast domagać się, by płaca była przyzwoita, i z każdej wypłaty odkładać sobie 200 zł na czarną godzinę, ludzie wolą płacić po 200 złotych na fundusz zarządzany przez tych kretynów i złodziei – po to, by w razie bezrobocia dostać 500 złotych! Zasiłki dla bezrobotnych mają jeszcze jedną nieprzyjemną cechę: łagodzą dolegliwość, jaką jest bezrobocie. A ból – jak powiedziałem na początku – jest potrzebny. Gdy osoba, która straciła pracę, nie odczuwa tego boleśnie – to nie podejmuje energicznych prób zaradzenia złu. Ci, którzy łagodzą ten ból, wyrządzają ludziom niedźwiedzią przysługę. Politycy nigdy nie pytają ludzi: „Czy chcesz zarabiać miesięcznie o 200 zł mniej, by rozmaici cwaniacy, nygusy, wałkonie i nieudacznicy mieli zasiłki?” – tylko pytają: „Czy chcesz, byś w razie czego miał zasiłek dla bezrobotnych?”. Na pierwsze pytanie „TAK” odpowiedziałoby 15% ludzi; na drugie „TAK” odpowiada 90%… Bo kto nie chciałby czegoś za darmo? A dlaczego politycy i urzędnicy zadają pytanie w tej drugiej formie? Przecież zasiłki to poważne obciążenie budżetu? Tak. Jeśli zapomnieć, że z tych pieniędzy ONI sporą część rozkradają, a na drugiej pasożytują. Już wielu bezrobotnych stwierdziło, że urzędy pracy nie służą do tego, by bezrobotnym znaleźć pracę, tylko by żony i kochanki polityków i urzędników miały posady – a raczej pensje. Ich praca jest tylko po to, by usprawiedliwić tych pensyj wypłacanie. Wiem coś o tym. Moja pierwsza Żona w takim urzędzie pracowała. Trzy panie posłane od Kuronia chciały z tego urzędu wyłudzić ponad połowę budżetu na „kursy komputerowe dla bezrobotnych”… I do tego właśnie służy urząd pracy. Bezrobotni są mu potrzebni – bo gdyby ich nie było, urząd zostałby zlikwidowany.

2) Ustawa o płacy minimalnej. Jeśli praca Nowaka jest miesięcznie mniej warta niż płaca-minimum, to oczywiście pozostanie on bezrobotny, bo nikt go nie zatrudni. Gdyby nie ta ustawa, Nowak znalazłby pracę… Jedynym uczciwym człowiekiem, który przyznał, że „płacmin” nie ustanowiono bynajmniej dla dobra najbiedniejszych, był śp. Jan Fitzgerald Kennedy. Powiedział: „Wprowadzamy płacę minimalną, by chronić przemysł Północy przed konkurencją taniej siły roboczej ze stanów południowych”. I miliony ludzi (na ogół czarnych nastolatków) straciły pracę… – i przerzuciły się na handel narkotykami. Tam nie ma płacy-minimum. W porównaniu z handlem zarządzanym przez reżym, handel narkotykami to oaza normalności.

3) Wysokie podatki. Pracodawca musi nie tylko zapłacić Nowakowi, ale jeszcze odprowadzić od tego rozmaite świadczenia. Chodzi nie tylko o podatki związane bezpośrednio z zatrudnieniem Kowalskiego – chodzi o wszystkie podatki. Gdyby obniżyć je o 100 zł, producent obniżyłby cenę o 50 zł, podniósł zarobki Kowalskiego o 40 zł i sam by z niczego miał 10 złotych… No , nie – on miałby znacznie więcej, bo wskutek obniżenia ceny sprzedałby znacznie więcej – więc te 10 złotych należy pomnożyć…

4) Przymusowe ubezpieczenie. Niebotycznie podnosi koszt pracy. Tego chyba tłumaczyć już nie muszę?

5) Praca na wielu etatach. Kto pracuje na kilku etatach – zabiera pracę innym. Dotyczy to zwłaszcza kobiet – pracujących jako panie domu, jako zaopatrzeniowcy i wreszcie w biurze. Jakoś ci sami ludzie narzekający, że emeryci pracują „i zabierają młodym ludziom etaty”, nie zauważają, że znacznie większym problemem są pracujące kobiety! Oczywiście jeśli emeryt lub kobieta pracują w jakimś konkretnym zawodzie i wytwarzają więcej niż zarabiają, to nie ma problemu – mając pieniądze, coś kupią, a więc zatrudnią i tego, kogo „wyrzucili z roboty”. Jednakże znaczna część – o ile nie większość – kobiet (a i emerytów) zatrudniona jest na posadach biurowych, w 99% całkowicie zbędnych, a nawet przeszkadzających innym w efektywnej pracy. Ich zwolnienie przyniosłoby natychmiastową ulgę gospodarce.

Recepta więc jest krótka: zlikwidować te wprowadzone przez Czerwonych mechanizmy – a samych polityków zapakować do kryminału, by nie zabierali innym miejsc pracy, a stworzyli miejsca pracy dla strażników więziennych. Gdzie będą otrzymywać „sprawiedliwą społecznie”, czyli równą dla każdego pajdę chleba – z czarną kawą ad libitum. I w ramach walki z bezrobociem zapędzić wszystkich do roboty w kamieniołomach – z kulą u nogi oczywiście.

(źródło: NCZ! 2010; publikujemy w ramach cyklu tekstów archiwalnych, które nie poddały się upływowi czasu i prezentują “ostre”, często kontrowersyjne poglądy naszych Autorów)

REKLAMA