Michalkiewicz: W Polsce działają dwa główne środowiska, które wpisują się w nurt antypolonizmu

REKLAMA

Ze STANISŁAWEM MICHALKIEWICZEM rozmawia Tomasz Sommer.

REKLAMA

Sommer: Kogo, Pańskim zdaniem, można zakwalifikować jako przedstawiciela antypolonizmu wśród Polaków? Takie zjawisko określa się z grecka mianem ojkofobii, co można też przetłumaczyć jako samonienawiść lub strach przed najbliższym otoczeniem. Można powiedzieć, że jest dość powszechne – przecież najbardziej zajadłymi wrogami Ameryki są niektórzy Amerykanie; istnieją Żydzi, którzy nienawidzą Izraela itd. Jak to jest u nas?

Michalkiewicz: Myślę, że dwa środowiska. Jedno to świadoma piąta kolumna, która uczestniczy w operacji doprowadzania mniej wartościowego narodu tubylczego do stanu bezbronności, by uczynić go tak zwanym „nawozem Historii”; a drugie to towarzystwo, które wprawdzie nie wie do końca, co czyni, ale obiektywnie wpisuje się w nurt antypolonizmu.

Pierwsze – to środowisko skupione wokół „Gazety Wyborczej” i tak zwanego salonu. Najtwardszym jądrem tej grupy są oczywiście polscy Żydzi, którzy w przypadku konfliktu interesów polskiego i żydowskiego bez wahania stają w większości po właściwej, czyli żydowskiej stronie – a otaczają ich albo pożyteczni idioci, którzy naprawdę uważają, że te wszystkie propagandowe makagigi o „tolerancji” i że „wszyscy ludzie będą braćmi”, to prawdy, którym trzeba podporządkować wszystko – albo karierowicze, którzy wprawdzie w te makagigi nie wierzą, ale skwapliwie udają i odcinają od tego kupony.

W tej drugiej grupie jest wielu duchownych, którzy próbują zrobić karierę na stręczeniu tubylczym katolikom tak zwanego judeochrześcijaństwa. To jest ta piąta kolumna świadoma – a żeby nie być gołosłownym, przypomnę o roli, jaką odegrało środowisko „Gazety Wyborczej” w lansowaniu Jana Tomasza Grossa, który w związku z projektowaną operacją „Jedwabne” został awansowany do rangi „historyka”, którym przecież nie jest, i to w dodatku od razu „światowej sławy”. Środowisko „GW” bardzo się przy nadymaniu Grossa napracowało – no a wydawnictwo „Znak” zarówno w 2001 roku, jak i potem, przy okazji książki „Strach”, urządziło Grossowi prawdziwy festiwal.

Drugie środowisko to tak zwane organizacje pozarządowe i rozmaici „artyści”-hochsztaplerzy. Część tych „organizacji pozarządowych”, które oczywiście są popodłączane do rozmaitych fi nansowych kurków, rządowych, unijnych i samorządowych, kolaboruje z Helsińską Fundacją Praw Człowieka, która z kolei jest na kontrakcie z wiedeńską Agencją Praw Podstawowych – takim paneuropejskim gestapo, które monitoruje mniej wartościowe narody europejskie, czy się aby nie bisurmanią, ulegając ksenofobii, antysemityzmowi, rasizmowi lub homofobii. Helsińska Fundacja Praw Człowieka, nawiasem mówiąc, na żydowskiej finansowej kroplówce Jerzego Sorosa – ok. 3 mln dolarów rocznie – wygrała przetarg na usługi delatorskie dla Agencji Praw Podstawowych i w związku z tym monitoruje pod obstalowanym kątem nasz mniej wartościowy naród tubylczy – w czym pomagają jej wspomniane „organizacje pozarządowe”.

Za pieniądze, które dostają tytułem „grantów”, muszą wykazywać się osiągnięciami, więc wykrywają antysemitów, ksenofobów, rasistów i homofobów pod każdym krzakiem. Im nie chodzi o to, by Polskę i Polaków szkalować; chcą tylko dostać łatwe pieniądze, żeby móc sobie na to konto wypić i zakąsić – ale rezultat jest taki, że świat otrzymuje sygnał, iż w Polsce dzieje się coś niepokojącego, co skłania opinię zagraniczną do przekonania, że Polaków nie wolno zostawić samopas, tylko trzeba poddać ich kurateli starszych i mądrzejszych, bo w przeciwnym razie ZNOWU zrobią coś okropnego.

I wreszcie artyści-hochsztaplerzy. Jest taki np. w Lublinie, kieruje ośrodkiem „Brama Grodzka”, w ramach którego urządza od czasu do czasu jakieś żydowskie „łodirydi” – że to niby Żydzi ciągnęli w górę polską kulturę. Najwyraźniej to jednak za mało, bo od czasu do czasu ktoś go „napada” – na przykład wrzuca mu przez okno cegłę – ale koniecznie ze swastyką. Podejrzewam, że tę swastykę to już on sam na tej cegle wydrapuje i wrzuca sobie do domu, bo wtedy Żydzi w całego świata nim się interesują, niczym Watykan feldkuratem Ottonem Katzem. U nas chyba nie ma Polaków – wrogów narodu polskiego, bo u nas bardzo rzadko ktoś coś robi naprawdę, a szczerze mówiąc, prawie nigdy. Jest natomiast mnóstwo snobów, którzy o niczym innym nie marzą, tylko żeby uważano ich za cudzoziemców. Ale to żałosne figury, chociaż oczywiście często zostają celebrytami.

I wreszcie niewielka grupka, która znęcona szmalcem, jaki na podstawie ustawy o stosunku państwa do gmin wyznaniowych żydowskich przekazywany jest tymże gminom, dla miłego grosza udaje Żydów. Np. w Gdańsku są dwie gminy żydowskie, które oskarżają się nawzajem o fałszerstwo. Sam znam fi luta, który nie tylko udaje Żyda, ale nawet wkręcił się do władz w jednej gminie.

(źródło: fragment wywiadu-rzeki ze Stanisławem Michalkiewiczem zatytułowanego „Antypolonizm”; książka wyjdzie w druku pod koniec listopada i będzie dostępna wyłącznie na sklep-niezalezna.pl)

REKLAMA