Francuska lewica szturmuje szkoły ideologią gender. Rodzice protestują!

REKLAMA

Nową areną walki o „postęp” we Francji jest szkoła. Wprowadzenie do pierwszych klas podstawówki programu „ABCD Równości” spotkało się jednak z oporem rodziców. Od września 2014 roku ma on obowiązywać we wszystkich placówkach podległych ministerstwu edukacji. Na razie obowiązuje program pilotażowy, który kierowany jest już do sześciolatków.

Oficjalnie ma szerzyć „równość płci”, ale jest inspirowany właśnie teorią gender. I tutaj dość ciekawy zabieg ministra edukacji Wincentego Peillona, który zarzeka się oficjalnie, że genderyzmu do szkół nie wpuszcza, a krytyka programu to tylko propaganda „negacjonistów z ekstremalnej prawicy”.

REKLAMA

Co ma do tego negacjonizm, nie wiadomo, ale fakty wydają się mówić, że Peillon łże w żywe oczy. Podobnie zresztą jak zwolennicy teorii gender w Polsce, którzy sprowadzają ją do teorii naukowej i negują istnienie inspirowanej nią ideologii.

Program edukacyjny „ABCD Równości” oparty jest na takich lekturach jak „Tata, co nosi sukienkę”, „Mam dwóch tatusiów, którzy się kochają” czy „Nowa sukienka Billa”. W ramach edukacji dzieci zaleca się projekcję filmu „Tomboy” z 2011 roku (produkcja homoseksualnego lobby socjalistów z merostwa Paryża i organizacji HoldUp). Film opowiada o Laurze, która zmienia się w Michała, formuje sobie sztucznego penisa i ma… pierwszą homoseksualną przygodę.

Pomimo intensywnej tresury ideologicznej Francuzów program „ABCD” wywołał przerażenie wielu rodziców. Zawiązał się ruch „Dzień bez szkoły”, który wezwał do protestu. Na jego czele znalazła się do niedawna działaczka… lewicy – pisarka, publicystka i reżyser Farida Belghoul. Jak na rzekomo ultraprawicową negacjonistkę korzenie dość ciekawe…

Wymyślony przez przeciwników protest polega na tym, że od stycznia rodzice nie będą posyłali raz w miesiącu dzieci do szkoły. Pierwsza tego typu akcja spotkała się z odzewem kilkuset szkół. Media doniosły, że w szkołach w Beauval i Meaux brakowało 20 proc. uczniów, a w regionie paryskim oraz w aglomeracjach Lyonu i Strasburga zanotowano
30-procentową absencję. Największą absencję odnotowano właśnie w tym ostatnim mieście, co tłumaczono m.in. tym, że mieszka tam duża kolonia osób pochodzenia tureckiego, której gender bardzo się nie podoba („tureccy wieśniacy”).

Ciekawostką jest, że muzułmanie reagują w tej sprawie nawet mocniej niż np. katolicy. Oficjalna Francuska Rada Kultu Muzułmańskiego zażądała od ministra Peillona wyjaśnień w sprawie programu „ABCD”, a szefowie lokalnych komitetów „Protestu dla wszystkich” (powstałego jako sprzeciw wobec „homomałżeństw”) odnotowali dużą liczbę muzułmanów zgłaszających się obecnie do nich ze wsparciem.

Wśród organizatorów protestu są jednak także katoliccy „tradycjonaliści” z Institut Civitas, stowarzyszenie „Nasze Dzieci nie należą do Państwa” czy honorowa przewodnicząca Partii Chadeckiej, Krystyna Boutin. Przede wszystkim jest to jednak protest rodzin, których państwo pozbawia coraz bardziej wpływu na wychowywanie dzieci.

Rząd i lewica zareagowały na pierwsze protesty i próbę bojkotu szkoły dość histerycznie. Największy lewicowy związek rodziców FCPE składał masowo przeciw organizatorom pro-testu zawiadomienia o przestępstwie. Jeden z jego prominentnych działaczy, Mehdi Azaam, oświadczył, że w „demokratycznej republice strajk szkolny nie może być tolerowany”. Minister ds. kobiet Najat Vaullaud-Belkacem deklarowała, że program „ABCD Równości” nie ma nic wspólnego z teorią gender, a chodzi tu jedynie o „promowanie wartości republikańskich oraz równości między mężczyznami a kobietami”. Przewodniczący lewicowego związku nauczycieli SE-Unsa, Chrystian Chevalier, twierdził, że chodzi tu o „ekstremalne grupki prawicy, która gra na strachu i łatwowierności rodziców oraz używa nieprawdopodobnych i dziwnych argumentów, by dyskredytować szkołę”.

REKLAMA