Ministrze Sienkiewicz, pobudka! Idą po ciebie!

REKLAMA

Ach, jak przyjemnie uzyskać potwierdzenie mojej ulubionej teorii spiskowej od samego ministra spaw wewnętrznych! Bo jakże inaczej potraktować wypowiedź Bartłomieja Sienkiewicza, który w rozmowie z prezesem NBP Markiem Belką powiada, że państwo polskie właściwie nie istnieje? Toż ja od lat mówię to samo, utrzymując, że na skutek okupacji Polski przez bezpieczniackie watahy na naszym terytorium państwowym wytworzyła się groźna organizacja przestępcza, dla lepszego zakonspirowania przybierając nazwę „III Rzeczpospolita”.

Przestępczy charakter tej organizacji o charakterze zbrojnym wynika nawet z samej rozmowy, prowadzonej w stylu jak czekista z czekistą. Ale bo też pan minister Sienkiewicz to czekista – w „służbach”, to znaczy w bezpiece, chyba od urodzenia, jak nie przymierzając generał Mirosław Milewski, co na widownię dziejową wkroczył w charakterze wywiadowcy PUBP w Augustowie i też został później ministrem spaw wewnętrznych. Ale nie tylko pan minister Sienkiewicz – bo warto pamiętać, że pan prezes Belka to też nie byle kto, tylko szczęśliwy posiadacz aż dwóch pseudonimów operacyjnych, nadanych mu jeszcze za pierwszej komuny. Więc niby jak mają rozmawiać ze sobą, jeśli nie jak czekista z czekistą?

REKLAMA

Od strony formalnej zatem wszystko „gra i koliduje”, podobnie jak od strony merytorycznej.

Treść podsłuchanej rozmowy zawiera bowiem podżeganie prezesa NBP przez ministra spraw wewnętrznych do przestępstwa przeciwko art. 220 ust. 2 konstytucji, zabraniającemu pokrywania deficytu budżetowego państwa zaciąganiem przez rząd zobowiązań w banku centralnym. Minister Sienkiewicz podżega prezesa Belkę do tego przestępstwa, a prezes Belka nie jest od tego; owszem, nawet chętnie, byle tylko wywalić z rządu ministra Rostowskiego. Ponieważ jednak żadnego państwa z prawdziwego zdarzenia już nie ma – bo na dobry porządek nie było go przecież nigdy, jako że komunistyczna bezpieka ze wszystkiego, czego się tylko dotknie, zrobi gówno na swój obraz i podobieństwo – więc nic dziwnego, że w miejsce państwa sprokurowała groźny gang w postaci III RP, który to gang do żadnej odpowiedzialności z tego tytułu nikogo nie pociągnie, podobnie jak nikogo nie pociągnął do odpowiedzialności z tytułu oskarżenia w grudniu 1995 roku premiera Józefa Oleksego o zdradę stanu.

Wszystko zakończy się wesołym oberkiem, bo czyż bezpieka pozwoli niezależnej prokuraturze albo i niezawisłym sądom na taką samowolkę? A jakże! Zresztą nawet gdyby się nie wtrącała, to i tak pan prokurator Seremet nigdy by się na takie zuchwalstwo nie odważył. Przypuszczam, że właśnie dlatego został generalnym prokuratorem.

Osobną sprawą jest to, kto rozmowę ministra spraw wewnętrznych z prezesem Belką nagrał i w jakim celu to zrobił. Samo powstanie tego nagrania potwierdza podejrzenia, że bezpieczniackie watahy Bóg wie komu tak naprawdę służą, bo któż może wiedzieć, gdzie się jaki bezpieczniak przewerbował – to znaczy do której razwiedki państwa poważnego – w trakcie sławnej transformacji ustrojowej? Tego nie wie nawet sam pan generał Marek Dukaczewski, który zresztą – ach, czego to ludzie nie gadają!

Więc oto ministra i prezesa „objętych ochroną kontrwywiadowczą” ktoś nagrywa – czy aby nie ci ochroniarze? – no a potem, to znaczy po roku od nagrania, stenogram publikuje tygodnik „Wprost”. W jaki sposób naganie to trafiło do redakcji akurat tego tygodnika, to jest oczywiście przedmiotem sławnej tajemnicy dziennikarskiej, ale pewne światło na tę sprawę rzuca opinia, jaką w swoim czasie cieszył się ten tygodnik – że mianowicie uchodził za prasową odkrywkę którejś z bezpieczniackich watah, które w trakcie transformacji ustrojowej pozakładały sobie własne niezależne media głównego nurtu, obsadzając tam w charakterze gwiazd dziennikarstwa rozmaite resortowe „Stokrotki” płci obojga.

Więc jak tam było, tak tam było – ale dlaczego akurat teraz?

Nie jest wykluczone, że jest to pierwsze poważne ostrzeżenie zimnego ruskiego czekisty Putina, który postanowił wreszcie skarcić warszawskich Zasrancen za podskakiwanie mu w sprawie ukraińskiej. Minister Sienkiewicz akurat najbardziej nadawał się do przełożenia przez kolano i wlepienia klapsów w sempiternę, bo jeśli „aktywiści Majdanu” rzeczywiście byli szkoleni w naszym nieszczęśliwym kraju, to minister Sienkiewicz nie tylko musiał maczać w tym palce, ale być może nawet, w ramach współdziałania z sektorem prywatnym, prywatyzował jakieś sekretne fundusze? Zimny ruski czekista musiał o tym wszystkim wiedzieć od agentów swojej razwiedki, najwyraźniej poupychanych w bezpośrednim otoczeniu naszych Umiłowanych Przywódców. Ale jakże ma być inaczej, skoro III RP to tylko taka ubecka atrapa państwa – co w krótkich, knajackich słowach potwierdził sam minister Bartłomiej Sienkiewicz?

Ministrze Sienkiewicz, pobudka! Idą po ciebie!

REKLAMA