Konstytucja RP jest złym projektem! O słabości instytucji rządowych

REKLAMA

Z ANDRZEJEM SADOWSKIM, założycielem Centrum im. Adama Smitha, rozmawia Rafał Pazio.

„Błąd tkwi w ładzie instytucjonalnym w Polsce. Konstytucja RP jest złym projektem. Jest zbiorem przypadkowych zapisów. Stało się tak dlatego, że część polityków chciała przejść do historii, mając swój artykuł w ustawie zasadniczej bez względu na jego zasadność. Nie ma tam spójnego ładu instytucjonalnego.”

REKLAMA

NCZAS: Co w rozmowie ministra Bartłomieja Sienkiewicza z prezesem Markiem Belką najbardziej poraża? Czy dyskusja bohaterów tej konwersacji w sprawie odejścia ministra finansów i zmian w ustawie o Narodowym Banku Polskim?

SADOWSKI: Polscy politycy podjęli się prowadzenia bardzo dużej międzynarodowej gry. W tej sytuacji dochodzi do ujawnienia i obnażenia słabości instytucji rządowych w Polsce, które nie potrafią zadbać o elementarne standardy zapewnienia poufności. Rządzący zabiegają o ściślejszą współpracę ze Stanami Zjednoczonymi dla zwiększenia bezpieczeństwa naszego kraju. Tymczasem pokazują, że 25 lat nie wystarczyło, aby najzwyczajniej skopiować od nich i zastosować właściwe procedury, które gwarantują spokojną rozmowę osób sprawujących najwyższe urzędy w kraju.

Czyli zawiodły tu służby specjalne – służby, które powinny potrafić osłonić ważne osoby w państwie?

Nie działają instytucje rządowe w obszarach, w których powinny być naprawdę sprawne. Natomiast jednocześnie są nadzwyczajnie sprawne i bezwzględnie represyjne wobec kobiety z punktu ksero, która nie wystawia paragonu na kilka groszy za kopię. Aktywność aparatu rządu skupia się na właśnie na małych przedsiębiorcach. Każdego dnia doświadczają wzmożonego zainteresowania ze strony tegoż aparatu. Jednocześnie instytucje rządowe nie potrafią zadbać o poufność rozmów swoich zwierzchników.

A jak Pan ocenia aktywność tych instytucji przy przeszukaniu i próbie odebrania nagrań z redakcji tygodnika „Wprost”?

Ma to znamiona wyuczonej bezradności. Jest ona konsekwencją braku odpowiedzialności i rozmytych kompetencji. Wracamy do punktu wyjścia, czyli źle zaprojektowanych instytucji.

Czy treść rozmowy ministra Sienkiewicza z prezesem Belką nie ma znaczenia? Podejmowane są bulwersujące komentatorów i dziennikarzy kwestie targów o zapisy w ustawie o Narodowym Banku Polskim. O coś podobnego przewrócił się rząd Leszka Millera.

Po pierwsze – nie zadbano o bezpieczeństwo rozmowy ministra policji i prezesa banku centralnego. Skoro tak trudno zadbać o tak prostą sprawę, to czy bezpieczeństwo państwa i jego obywateli jest właściwie zabezpieczone? Po drugie – w konstytucji nie ma jednoznacznych ograniczeń dla rozrostu kompetencji władzy. Stąd można dać bankowi centralnemu prawo do zwiększenia zadłużenia.

Ci, którzy organizowali to państwo, nie potrafili zadbać o takie rzeczy?

W ogóle nie rozumieli, na czym polega dobrze funkcjonujące państwo, że władza nie może być wszechogarniająca, jak za PRL, ale ma realizować określone zadania w imię określonych wartości – jak wolność, którą eksponuje się dziś tylko rocznicowo. Lord Acton zauważył, że „władza, która nie istnieje dla wolności, nie jest władzą, tylko przemocą”.

A jeżeli byśmy się jednak na chwilę przyjrzeli wypowiedziom prezesa Belki, jego oczekiwaniom dotyczącym ustawy o Narodowym Banku Polskim, co z nich wynika? Mają poprawić działania tej instytucji? A może oczekiwania zmian podyktowane są zupełnie czymś innym?

Błąd tkwi w ładzie instytucjonalnym w Polsce. Konstytucja RP jest złym projektem. Jest zbiorem przypadkowych zapisów. Stało się tak dlatego, że część polityków chciała przejść do historii, mając swój artykuł w ustawie zasadniczej bez względu na jego zasadność. Nie ma tam spójnego ładu instytucjonalnego. W miejsce monteskiuszowskiego podział władzy i zasady równowagi i jej kontroli mamy blokujące się wzajemnie instytucje pozostające w konflikcie. Elity polityczne III RP nie wiedziały i nie rozumiały, jaki w Polsce zbudować ustrój. Rozmowa prezesa banku centralnego i ministra policji potwierdza coś o wiele głębszego. Spójrzmy na to nie przez pryzmat polityczno-obyczajowy. Mamy rozmowę, która pokazuje brak normalnie funkcjonujących instytucji publicznych, brak dobrej konstytucji z zapisanymi w niej granicami dla aktywności władzy.

Dobrze, ale w sytuacji ustawicznego remontu….

Remont jest działaniem świadomym i planowym. Tu mamy próbę klajstrowania dziur i podpierania budynku, żeby się nie rozleciał. Jak w PRL-u, pojawiają się kolejne stemple, podpory i nic więcej.

Czyli wypowiedzi profesora Belki i ministra Sienkiewicza to próby podpierania i szpachlowania. Czy można tu mówić o jakiejś ocenie postaci? Czy prof. Belka wypada na negatywnego, a może pozytywnego bohatera?

Nie oceniam ludzi, tylko proponowane przez nich rozwiązania.

Ale cała sytuacja przybliża całe społeczeństwo do uświadomienia sobie, że łódka się chwieje, że dom pęka, a zmiana dla zbudowania odpowiednich podstaw jest konieczna. Czy w tym kontekście to, co się wydarzyło, przybliża nas do naprawy państwa?

Tak, ale najkosztowniejszą, kryzysową metodą. Nie ma wbudowanych mechanizmów autokorekty systemu. Instytucje władzy są tak zaprojektowane, że na bieżąco nie proponują i nie wdrażają efektywniejszych rozwiązań. Tak zwana „ustawa antykryzysowa”, mająca ułatwiać życie firmom w sytuacji spowolnienia gospodarczego po roku 2008, została wprowadzona w życie, jak już ono się skończyło. Została tak „zrobiona”, że mogło z niej skorzystać kilka firm. Politycy stworzyli taki system, w którym zmiany są możliwe tylko przez kryzys – i jest to miara jego skrajnej nieefektywności.

REKLAMA