Prezydent Francji ogłosił „wojnę” z globalnym ociepleniem

REKLAMA

Francja przygotowuje się do konferencji klimatycznej. Wielki spęd odbędzie się w grudniu tego roku w Paryżu. Nic dziwnego, że prezydent Franciszek Hollande postanowił zaprezentować swoje zielone oblicze. Ma mu to pomóc w poprawieniu notowań. Zdecydowane działania po styczniowych zamachach terrorystycznych zatrzymały ich spadek, ale – jak się okazuje – tylko na chwilę. Wizerunek ekologicznego prezydenta i ewentualny sukces szczytu klimatycznego mogłyby stanowić trampolinę do sukcesu w wyborach prezydenckich.

Pod hasłem walki z globalnym ociepleniem Hollande składał wizytę na Filipinach. Jako że Francja nie ma już swojej Pierwszej Damy ani nawet „Pierwszej Konkubiny”, prezydent zabrał w podróż dwie aktorki. Jedna z nich – Marion Cotillard – odczytała na Filipinach tzw. apel z Manili. Sam Hollande ogłosił „wojnę” z globalnym ociepleniem i obiecał miliard dolarów na „zielony fundusz” do jej prowadzenia.

REKLAMA

Nad Sekwaną większe zainteresowanie od ekologicznego zaangażowania prezydenta wzbudził jednak prezydencki „bagaż”, czyli obecność w podróży dwóch aktorek. Cotillard to laureatka Oskara (za rolę Edith Piaf) i rzeczniczka Greenpeace. „Twarzy” kampanii Greenpeace na rzecz zmniejszenia połowów ryb udzielała też druga z zabranych na pokład prezydenckiego samolotu aktorek – Melania Laurent. Pomysł zabierania na zagraniczne wizyty „celebrytów” nie jest całkiem nowy. Przypomniano, że już w 1993 roku Mitterrand zabrał z sobą do Korei Południowej Zofię Marceau, by łatwiej sprzedać tam technologię pociągów TGV. Chirac zabrał w 2003 do Algierii znanego piosenkarza pochodzącego z tego kraju, a w 2006 roku w prezydenckim samolocie lecącym do Armenii znaleźli się m.in. mający ormiańskie korzenie piosenkarz Aznavour i piłkarz Djorkaeff. Do Izraela zabrano z kolei telewizyjnego prezentera Arthura. Celebryci posiłkujący polityków to już niemal „klasyczny” pomysł wizerunkowy.

REKLAMA