Zresetowanie resetu

REKLAMA

Co nakazywał Włodzimierz Lenin? Włodzimierz Lenin („odchodząc od nas, nakazał nam towarzysz Lenin…”) nakazywał, by ufać i kontrolować. Toteż wierna leninowskim nakazom życia partyjnego i stadnego razwiedka w samą porę przypomniała sobie o tym przykazaniu Lenina i przed ostatecznym rozwiązaniem postanowiła przetestować pana prezydenta Bronisława Komorowskiego – czy jest on nadal godzien miana naszej najukochańszej duszeńki, czy też może – uchowaj Boże! – się zbisurmanił?

Taki test wynikał wprost ze stanu wyższej konieczności, jaki za sprawą zresetowania przez prezydenta Obamę swego poprzedniego resetu w stosunkach amerykańsko-rosyjskich pojawił się w naszym nieszczęśliwym kraju. Po pierwotnym resecie wszystko wydawało się uporządkowane: rządy nad nieszczęśliwym krajem objęły stronnictwa Pruskie i Ruskie, a JE abp Józef Michalik, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, na Zamku Królewskim w Warszawie wraz z Jego Świątobliwością, Patriarchą Moskwy i Wszechrusi Cyrylem, podpisał deklarację o pojednaniu między narodami polskim i rosyjskim, wyjaśniając w wypowiedzi dla jednej z gazet, że „na tym etapie nie mogliśmy tego nie uczynić”.

REKLAMA

Teraz jednak, za sprawą zresetowania przez prezydenta Obamę swego poprzedniego resetu w stosunkach z Rosją, zapaleniu zielonego światła dla przewrotu politycznego na Ukrainie, którego nieukrywanym celem było wyłuskanie tego kraju z rosyjskiej strefy wpływów, polityczny porządek lizboński, ustanowiony 20 listopada 2010 roku na pamiętnym szczycie NATO, na którym proklamowano strategiczne partnerstwo NATO-Rosja, został wysadzony w powietrze. W związku z tym w naszym nieszczęśliwym kraju zapanował stan wyższej konieczności, w którym bezpieczniackie watahy, wcześniej poprzyłączane albo do Stronnictwa Ruskiego, albo do Stronnictwa Pruskiego, zaczęły przeskakiwać do gwałtownie reaktywowanego Stronnictwa Amerykańsko-Żydowskiego.

Tymczasem jeszcze na etapie poprzednim postanowiono („W Londynie, w Wielkiej Loży już postanowiono…”), że rozpocznie się modernizacja naszej niezwyciężonej armii, na którą nasz nieszczęśliwy kraj wysupła 140 miliardów złotych. Pierwsze przetargi rozpisano wiosną 2012 roku, a więc jeszcze za, że tak powiem, starego reżymu, kiedy obowiązywało strategiczne partnerstwo NATO-Rosja. 140 miliardów złotych to ani dużo, ani mało, ale przecież z samego kurzu, jaki podnosi się podczas przeliczania takich pieniędzy, można wykroić fortuny wystarczające do założenia wielu starych rodzin. Toteż kiedy na poprzednim etapie rozpisano przetargi, musiały rozpocząć się trudne rozmowy, kto, ile i pod jakim pretekstem na tym skorzysta i gdzie schowa zdobycz. Niestety zmiana etapu będąca następstwem zresetowania resetu przez prezydenta Obamę doprowadziła może nie do unieważnienia tamtejszych wcześniejszych ustaleń, co do pojawienia się nowych, a właściwie nie tyle może „nowych” założycieli starych rodzin, co ojców-założycieli związanych z gwałtownie reaktywowanym Stronnictwem Amerykańsko-Żydowskim.

Wychodząc z założenia, że nie tylko dla grzeszników Pan Bóg stworzył rzeczy smaczne, oni też postanowili podłączyć się do spółdzielni „Róbmy Sobie Na Rękę”, wskutek czego przy stołach negocjacyjnych zapanował chaos niczym podczas „Balu w Operze” opisywanego przez Juliana Tuwima: „A najgorzej przy kawiorze. Tam – na zabój. Tam – na noże. A jak złapią – szczerzą zęby i smarują głodne gęby czarną mazią jesiotrową, a bieługi białe kłęby żrą od razu na surowo. Bo to dobrze, bo to zdrowo! – Bycza, bracie, rzecz – bieługa. Na tajniaka tajniak mruga”. Toteż kiedy tylko ogłoszono „wstępne” – jak się właśnie okazało – rezultaty owych „przetargów”, zaraz pojawiły się zastrzeżenia. Na przykład pan generał Gromosław Czempiński uznał, że francuski helikopter to „zabawka”, którą można zestrzelić nawet z łuku („Mówił Murzyn do Murzyna: kuku! Zestrzelimy helikopter z łuku!”). Od razu widać, że pan generał Czempiński nie miał nic wspólnego ze słynnym szczytem w Deauville w październiku 2010 roku. Jak pamiętamy, uczestniczył w nim francuski prezydent Sarkozy, Nasza Złota Pani i ruski prezydent Miedwiediew.

Szczyt ten miał charakter „nieformalny”, ale to właśnie dobrze, bo jakże formalnie ustalać, kto ile sobie weźmie i gdzie schowa szmal? Skoro na takim nieformalnym szczycie można było uruchomić operację „pogłębiania integracji w ramach Unii Środziemnomorskiej”, która zaowocowała jaśminowymi rewolucjami w Afryce Północnej, to cóż dopiero takie drobiazgi?

Ale na skutek zresetowania resetu sytuacja się zmieniła. Do gry weszli nowi grajkowie, a pan dyrektor FBI Jakub Comey udzielił tubylczym Umiłowanym Przywódcom pierwszego poważnego ostrzeżenia, czym może grozić pozostawanie w zatwardziałości. Toteż po takim poważnym ostrzeżeniu, z którym zakorespondowały krytyczne uwagi pana generała Czempińskiego, pan prezydent Komorowski schował – jak to się mówi – dudę w miech i zaczął podkręcać rząd, to znaczy panią premierzycę Ewę Kopacz („Obojętnie jak jest na dworze, my zawsze wstajem w lewem humorze i najpierw wiąchę puszczamy matuli: co jest, ropucho? W gardle mnie sucho, a ty jeszcze nie przyniesłaś ćwiartuli?”), no i tych wszystkich ministrów. I zaraz się okazało, że to nie były żadne definitywne przetargi, że to tylko tak, żeby było ładniej, że dopiero teraz rozpocznie się sprawdzanie, czy to helikoptery, czy tylko zabawki – tak samo jak podczas prac nad ustawą o kasynach gry w początkach lat dziewięćdziesiątych. W pracach tych masowo wzięli udział posłowie reprezentujący interesy jednego kasyna, podobnie jak i posłowie reprezentujący interesy kasyna drugiego i trzeciego, dzięki czemu zaistniały warunki sprzyjające utarciu kompromisu, który następnie został zapisany w postaci ustawy.

Znaczy: pan prezydent Komorowski nie zawiódł pokładanych w nim nadziei, w związku z czym nadal – to jest co najmniej do 10 maja – obowiązuje program zgody z bezpieczeństwem. W ten sposób i nasza niezwyciężona armia zostanie zmodernizowana tak, by wróg na sam widok podał tyły, i środki na założenie starych rodzin zostaną rozdzielone sprawiedliwie, według proporcji przypadających na poszczególne, władające naszym nieszczęśliwym krajem stronnictwa, by pan minister Schetyna mógł z czystym sumieniem oddać się prowadzeniu polityki globalnej.

REKLAMA