Przyczyny uwikłania posła PiS w politykę proizraelską

REKLAMA

Ostatnio głośno zrobiło się o pośle PiS Janu Dziedziczaku z tej racji, że jeden z izraelskich portali podał informację, iż tenże poseł spotkał się z ambasadorem Izraela, w wyniku czego w Sejmie RP miałaby powstać grupa lobbingowa na rzecz Państwa Izrael. Poseł Dziedziczak zdementował te informacje, publikując oświadczenie, któremu warto się bliżej przyjrzeć.

Oświadczenie składa się z kilku części, z których dwie pozwolimy sobie omówić. Najpierw mamy zaprzeczenie rewelacji podanych przez izraelski portal internetowy. Poseł na Sejm RP pisze: „Ze zdziwieniem przeczytałem artykuł jednego z izraelskich portali, gdzie jakiś dziennikarz, z którym nigdy nie rozmawiałem, napisał o tym, że w Sejmie ma powstać grupa lobbystów na rzecz Izraela i ja miałbym w tej grupie być. JEST TO CAŁKOWITA NIEPRAWDA. Do spotkania z delegacją z Izraela faktycznie doszło. Rozmawialiśmy tam o wsparciu dyplomatycznym dla Izraela w konflikcie bliskowschodnim, znaczna cześć naszego spotkania była poświęcona polityce historycznej. Zgodziliśmy się, ze wypowiedzi o »polskich obozach koncentracyjnych« są niedopuszczalne. Podkreśliliśmy, ze za II Wojnę Światową odpowiedzialni są Niemcy, a nie jacyś »naziści«. Nie rozmawialiśmy o »lobbingu« na rzecz Izraela”.

REKLAMA

Nie mam powodu, aby wątpić w prawdziwość słów Jana Dziedziczaka, że nie powstaje żadne lobby w Sejmie na rzecz Izraela, i że Pan Poseł miałby być w jego składzie. Ale do dalszej lektury oświadczenia zachęciło mnie to zdanie o „o wsparciu dyplomatycznym dla Izraela w konflikcie bliskowschodnim”, a to z tej racji, że środowisko PiS od lat znane jest ze swoich sympatii neokonserwatywnych i proizraelskich. Jak się zdaje, w ogóle nie jest możliwe przyjmowanie postaw neokonserwatywnych, których skutkiem nie byłoby poparcie dla Izraela w wywoływanych przez to państwo konfliktach i wojnach. Perspektywa amerykańska jest inna niż polska: o ile w Polsce z przyjęcia linii neokonserwatywnej wynika poparcie dla Izraela, to w Stanach Zjednoczonych źródłem aktualnej polityki zagranicznej neokonów jest bezwarunkowe wsparcie dla tego państwa, co jest dosyć proste do wyjaśnienia, gdy zobaczymy kto tworzy to środowisko polityczne.

Oddajmy dalej głos posłowi PiS, który pisze dalej: „Od dawna interesuję się polityką bliskowschodnią, uczestniczę w spotkaniach dla chrześcijańskich parlamentarzystów poświęconych tej tematyce. W swoich wypowiedziach nigdy nie ukrywałem, że w konflikcie izraelsko-palestyńskim jestem po stronie Izraela”.

Nawet nie wiedziałem, że w polskim Sejmie mają miejsce jakieś spotkania „dla chrześcijańskich parlamentarzystów” w kwestii izraelskiej. Od razu skojarzyło mi się to z opublikowanym przeze mnie nie tak dawno na tych łamach artykułem poświęconym książce francuskiej badaczki Célii Belin „Jezus jest żydem w Ameryce. Prawica ewangelicka i proizraelskie lobbies chrześcijańskie” („Jésus est juif en Amérique. Droite évangélique et lobbies chrétiens pro-Israël”, Paris 2011), gdzie opisałem mesjanistyczne szaleństwo, jakie ogarnęło kręgi tzw. prawicy ewangelickiej, która – ze względów natury religijnej – popiera w ciemno każdy krok Izraela i wymusza amerykańskie poparcie dla tego kraju wbrew oczywistym interesom USA, które naprawdę nie mają żadnej korzyści z uczestnictwa w „wojnie cywilizacji” ze światem arabskim. Teraz okazuje się, że także w Polsce istnieje jakieś forum dla „dla chrześcijańskich parlamentarzystów”. To tłumaczy także sympatię portalu Fronda, propagującego jakieś cudaczne „judeochrześcijaństwo”, dla PiS i osobiście dla posła Dziedziczaka.

Poseł PiS tłumaczy zresztą wprost przyczyny swojego uwikłania w politykę proizraelską: „Przyczyn jest wiele: poczynając od przyczyn związanych ze »zderzeniem cywilizacji« – Izrael jest bramą dla radykalnego islamu do naszej cywilizacji, przez bycie na arenie międzynarodowej w jednym obozie ze Stanami Zjednoczonymi, a nie z W. Putinem, po zrozumienie, zwłaszcza jako poseł z kraju, który tyle lat był pod zaborami, że naród żydowski ma prawo do swojego państwa – aby nie musiał tułać się po całym świecie – my Polacy wiemy to dobrze, bo wielu Żydów było kiedyś na naszych ziemiach. Dziś mają swój Izrael, nie muszą nigdzie uciekać, nie muszą uciekać np. do Polski. Wspierajmy go zatem dyplomatycznie w procesie bliskowschodnim”.

We fragmencie tym jest kilka istotnych punktów, z którymi jestem w totalnej niezgodzie.

Po pierwsze – Izrael nie chroni Zachodu przez radykalnym islamem, lecz swoją agresywną polityką wzbudza tenże „radykalny islam”. Izrael prowadzi politykę gaszenia islamskiego radykalizmu za pomocą benzyny, konfrontując świat zachodni z Arabami.

Po drugie – warto podkreślić zdanie, że poprzez proizraelską politykę Polska jest „na arenie międzynarodowej w jednym obozie ze Stanami Zjednoczonymi, a nie z W. Putinem”, z czego jednoznacznie wynika, że nie można być sojusznikiem (w domyśle: satelitą) Stanów Zjednoczonych bez popierania Izraela przeciwko Palestyńczykom, ponieważ Izrael jest kluczem do zrozumienia całej amerykańskiej polityki międzynarodowej. Co więcej, kto popiera Palestyńczyków, ten popiera Rosję. Tak na marginesie: skoro w ciągu ostatniego czasu Watykan uznał państwowość Palestyny, to znaczy, że stał się satelitą prawosławnego Kremla?

Po trzecie – chciałbym Panu Posłowi zadać pytanie: dlaczego mamy popierać prawo Żydów do posiadania własnego państwa, a odmawiamy go Palestyńczykom? Czy to jacyś gorsi ludzie?

Po czwarte wreszcie – gdyby Żydzi musieli uciekać z upadającego Izraela, to ruszyliby po paszporty amerykańskie, a nie po polskie…

Oświadczenie Jana Dziedziczaka jest interesujące, gdyż jak na dłoni pokazuje intelektualne uwikłanie polityków PiS w myślenie neokonserwatywne o stosunkach międzynarodowych, a więc w szkołę polityczną zrodzoną w Stanach Zjednoczonych, która została nad Wisłę sztucznie importowana po 1989 roku. Koncepcja osi Waszyngton-Tel Awiw-Warszawa ma jeden słaby punkt: w neokonserwatyzmie nie chodzi o interesy Warszawy, lecz Tel Awiwu i Waszyngtonu…

REKLAMA