Donald Trump. Wielki likwidator

REKLAMA

Donald Trump rozpoczął naprawę kraju. I oznacza to zupełnie coś innego niż zwykle – nie biurokratyczną twórczość, ale eliminację. Nowy prezydent planuje zlikwidować regulacje, obniżyć podatki i skurczyć administrację. To tak na sam początek. Wielki likwidator nadchodzi.

Stało się, choć wielu wciąż nie może w to uwierzyć i ciągle płacze. Zawodzenie i szlochy dochodzą non stop z Hollywood, zaś bardziej ukrywane uczucia depresji i zagubienia – ze strony lewicowych mediów. Rozwścieczeni anarchiści, komuniści i genderyści dali upust swojej frustracji podczas inauguracji, niszcząc prywatne biznesy i blokując zwolennikom prezydenta Donalda Trumpa możliwość uczestniczenia w obchodach. To jednak nie zmieni faktu, że Trump jest prezydentem Stanów Zjednoczonych i od razu zabrał się do pracy, aby zrealizować swój plan dla Ameryki.

REKLAMA

Twarda Melania

Jego żona podobnie, ale w inny sposób. Wróciła do swojego życia na Manhattanie, które polega w dużej mierze na zajmowaniu się 10-letnim synem Barronem. Melania Trump zrobiła coś, czego nie było od 200 lat – jako Pierwsza Dama nie wprowadziła się do Białego Domu i wciąż mieszka w Nowym Jorku.

Wygląda na to, że warta jest swojego męża i zachowuje się odważnie i po swojemu. Pokazała, że nie zależy jej na robieniu kariery przy boku małżonka i wróciła do swoich zajęć (kiedyś promowała kolekcje biżuterii i kosmetyków). Wcześniej też nie dała się zaszczuć mediom, atakującym ją z różnych stron za różnicę wieku pomiędzy nią a mężem, wygląd i słoweński akcent (Melania zna sześć języków!).

Rozumieją Państwo – lewica jest bardzo tolerancyjna i pełna szacunku. Melanii dostało się za pozowanie nago (według niej, był to rodzaj sztuki, celebracja kobiecego ciała, czego bynajmniej się nie wstydzi). Była też oskarżana, że pracowała jako prostytutka. Ale nie dała się zniszczyć – straszyła nieprzychylne i kłamliwe media pozwami. W trakcie kampanii męża zapowiadała, że byłaby „tradycyjną” Pierwszą Damą. I teraz ma okazję to pokazać i dopiąć swego. Postanowiła, że zostanie w prywatnym mieszkaniu w Trump Tower przynajmniej do końca roku szkolnego. Domyślam się, że przede wszystkim dla dobra syna.

Trump dla kraju

Druga połowa Melanii werbalizuje po raz kolejny, że i on chce innych stawiać na pierwszym miejscu. W swojej mowie podczas inauguracji wyjaśniał, że nie chodzi o przekazanie władzy od jednej administracji do drugiej, ale bezpośrednio do ludzi – tak, aby to oni poczuli, że kraj do nich należy.

W przypadku wielu polityków oznaczałoby to, że dany polityk ma zamiar stworzyć nowe departamenty (czy ministerstwa) do walki z tym a tamtym, produkować nowe przepisy i rozdawać świadczenia. Dla Trumpa to zupełnie inne wyzwanie: administracyjne pozbycie się regulacji, biur i programów.

CZYTAJ DALEJ

REKLAMA