Członkowie bandy Butungu przerywają milczenie. „To psychopata. Mówił tylko o zabijaniu i gwałceniu”

Gwałciciel Polki z Rimini Guerlin Butungu - "uchodźca" z Konga.
REKLAMA

Po aresztowaniu 20-letniego Guerlina Butungu, szefa bandy gwałcicieli z Rimini, wychodzą na jaw kolejne szczegóły.

Okazuje się, że razem z zatrzymaniem dwóch nieletnich Marokańczyków, uczestników gwałtu i pobicia polskiej pary na plaży w Rimini, policja zatrzymała też innych członków kierowanej przez kongijskiego imigranta grupy. Butungu tworzył ją od wiosny br., kiedy zniknął z ośrodka w którym pracował.

REKLAMA

W jej skład wchodzili Marokańczycy, Albańczycy i pięciu Włochów. Zadaniem nieletnich w większości członków bandy w Butungu było dokonywanie kradzieży w popularnym turystycznym kurorcie. W grupie były też trzy dziewczyny: Hiba, Margherita i Irene, w wieku 15 lat, pochodzenia marokańskiego.

Czytaj też: Włoskie media: szef bandy gwałcicieli z Rimini to dowód na klęskę programu integracji. Tak wyglądało podwójne życie Guerlina Butungu

Kontakt utrzymywali m.in. za pomocą aplikacji WhatsApp. Tylko część grupy była bezpośrednio zaangażowana w dokonywanie przestępstw. Najczęściej byli to K. i M., dwaj marokańscy bracia w wieku 15 i 17 oraz 17-letni Nigeryjczyk L. Ich danych, ze względu na wiek, policja nie ujawnia.

Kontakt z Butungu mieli jednak wszyscy. 20-letni Kongijczyk budził jednak wśród dziewcząt przerażenie. „Psychopata. Mówił tylko o zabijaniu i gwałceniu. Ale nigdy nas nie dotknął, a my zawsze byłyśmy przy nim w trójkę” – cytuje zeznania jednej z dziewcząt włoski portal magazinedelledonne.it.

Przesłuchane dziewczęta mówiły też, że na jednej z imprez, na trzy dni przed napaścią na polską parę, Butungu mówił: „Teraz pijemy, potem gwałcimy”. „Byliśmy pewni, że prędzej czy później kogoś zabije. Jest brutalny i szuka zwady z każdym, o kim myśli, że go nie lubi” – mówili członkowie grupy.

Dziewczęta zorientowały się, co wydarzyło się na plaży w Rimini, widząc przerażenie Marokańczyków. „Wiesz, co zrobiliśmy, nie?” – taką wymianę zdań usłyszały pomiędzy M. i K. Jednak dopiero gdy sprawa stała się głośna w mediach pojęły jej znaczenie.

To właśnie bracia K. i M., uczestnicy nocnego ataku na polską parę, sami zgłosili się na policję. To synowie przebywającego od 1990 roku we Włoszech imigranta z Maroka, który w 1995 roku uzyskał tam prawo pobytu. Ma on jeszcze dwójkę innych dzieci. To prawdopodobnie on kazał zgłosić się synom na policję gdy zorientował się, co się wydarzyło.

Czytaj też: Ojciec dwóch marokańskich gwałcicieli Polki z Rimini nie rozgrzesza synów, ale zwala winę na Kongijczyka

Z policyjnych informacji wynika, że bracia „pękli”, gdy w mediach ukazały się stopklatki z nagrania z ulicznych kamer, na których widać ich na ulicy w Rimini po nocnej napaści na Polaków. Obrazy widziały dziewczęta, które bez problemu rozpoznały widocznych na nich członków gangu Butungu i jego samego.

„Rozpoznałyśmy ich. Po lewej stronie jest M, środkowy jest L., potem K.” – zeznały policji.

Zobacz też: Dzięki temu nagraniu policja zidentyfikowała gwałcicieli. „Po napaści na Polaków po prostu spokojnie odeszli” [VIDEO]

Teraz wszyscy nieletni członkowie grupy są w strzeżonym ośrodku dla nieletnich. Sam Butungu został namierzony przez policyjnych agentów w miejskim parku. Zorientował się, że jest śledzony, ale udało mu się dotrzeć na kolejowy dworzec. Został zatrzymany już w wagonie, gdy próbował wyjechać do Mediolanu, skąd prawdopodobnie chciał przedostać się do Francji.

Zobacz: Tak doprowadzono na policję szefa gangu gwałcicieli z Rimini. Nagrania z policyjnej akcji [VIDEO]

REKLAMA