Piński: Premier Mateusz. Czy to na pewno dobra zmiana?

Rynki finansowe nie zareagowały w żaden sposób na informacje o zmianie premiera. O wszystkim i tak decyduje Jarosław Kaczyński.

Fot. Kancelaria Premiera
REKLAMA

Przez ostatnie tygodnie mieliśmy do czynienia ze swoistą polityczną telenowelą, złośliwie ochrzczoną przez dziennikarzy nazwą „Na Nowogrodzkiej”. Wymiana premier Beaty Szydło odbywała się nieomal przy świetle kamer. Początkowo wszystko wskazywało na to, że funkcję premiera obejmie sam „Naczelnik” Jarosław Kaczyński.

Okazało się jednak, że sondaże nie są mu przychylne. Postawiono więc na Mateusza Morawieckiego, wieloletniego prezesa Banku Zachodniego WBK. „Trzeba było wygranej socjalistów narodowych, żeby premierem mógł zostać bankier i milioner” – złośliwie komentował dziennikarz Tomasz Lis.

REKLAMA

Zdaniem Lisa, Morawiecki przez ostatnie dwa lata uwiódł Kaczyńskiego swoją wizją Polski. „Kaczyński uwielbia wielki plan, wielka wszechogarniająca wizja. To jest taki plan: ja zbuduję nowe państwo i nowe społeczeństwo, a ty, Mateusz, zbudujesz wielką gospodarkę. Ty się zajmiesz bazą, ja się zajmę nadbudową i będzie fajnie” – tłumaczył Lis. Teza Lisa jest atrakcyjna medialnie, ale raczej nieprawdziwa. Odwołanie Szydło spowodowane było „zmęczeniem” materiału. Kaczyński, kontrolujący frakcje w PiS, zwyczajnie potrzebuje nowego ustawiania, do którego nikt jeszcze się nie przyzwyczaił. Morawiecki ma dla niego taką samą zaletę, jaką miała Szydło. Jego pozycja w PiS jest tak słaba, że nie stanowi on realnego zagrożenia. Krótko mówiąc: nie będzie w stanie stworzyć wokół swojej osoby takiego obozu politycznego, który zagrażałby niepodzielnej władzy Kaczyńskiego. Dlatego rynki finansowe nie zareagowały w żaden sposób na informacje o zmianie premiera. O wszystkim i tak decyduje Jarosław Kaczyński.

Opozycjonista, bankier, polityk

Mateusz Morawiecki (w czerwcu skończy 50 lat) to bez wątpienia człowiek sukcesu. Jego ojciec, Kornel Morawiecki (dziś także parlamentarzysta), to legenda opozycji, szef „Solidarności Walczącej”, która sprzeciwiała się wszelkim kompromisom z komunistami. Morawiecki junior już jako 12 latek rozlepiał plakaty antykomunistyczne, a mając 18 lat, publikował w drugim obiegu. Jest absolwentem historii na Uniwersytecie Wrocławskim. Ale później ukończył również studia biznesowe (w 1995 r. uzyskał dyplom z zarządzania na Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu). W latach dziewięćdziesiątych próbował swoich sił jako przedsiębiorca. Karierę zaczął jednak robić w wieku 30 lat, gdy podjął pracę w Banku Zachodnim. W ciągu niespełna dekady został prezesem tego jednego z największych banków działających w Polsce.

W tym czasie (1998-2002) zaliczył pierwszy polityczny epizod. Wybrano go do sejmiku dolnośląskiego z Akcji Wyborczej „Solidarność”.

W 2001 roku, po połączeniu Banku Zachodniego i Wielkopolskiego Banku Kredytowego, awansował na członka zarządu Banku Zachodniego WBK, a w maju 2007 roku objął stanowisko prezesa zarządu tej instytucji i był nim do 2015 roku. Miał bardzo dobre relacje z Janem Krzysztofem Bieleckim. Dlatego gdy w 2010 roku został on szefem Rady Gospodarczej przy premierze, to wśród doradców Donalda Tuska znalazł się także Morawiecki. Dlatego dziś niektórzy publicyści po nominacji Morawieckiego złośliwie komentowali, że czekają, aż szef Rady Europejskiej pogratuluje awansu swojemu byłemu doradcy.

Morawiecki jest zdecydowanie najbogatszym polskim politykiem. Według portalu Money.pl, tylko jako prezes zarządu Banku Zachodniego WBK zarobił ponad 33,5 mln złotych. Z jego oświadczenia majątkowego wynikało, że ma 3 mln zł oszczędności, papiery wartościowe warte blisko 4 mln zł i kilka nieruchomości. Dopytywany przez dziennikarzy Morawiecki tłumaczył, że podane sumy wynagrodzeń to kwoty brutto, a kwoty netto wynoszą około 60 procent podanego wynagrodzenia. Na co wydał zarobione przez siebie pieniądze, jednak nie ujawnił.

Niespotykanie ambitny człowiek

O Morawieckim mówi się, że ponieważ pieniądze w życiu zarobił, to choruje obecnie już tylko na władzę. Jest bez wątpienia jednym z najlepiej przygotowanych do pełnienia funkcji premiera osób w Polsce po 1989 roku (o ile nie najlepszą). Bardzo dobrze mówi po angielsku, co stanowi na tle naszych szefów rządu miłą odmianę (Tusk zaczął uczyć się angielskiego dopiero po wyborze na szefa Rady Europejskiej; do tej pory gdy mówi w tym języku publicznie, to uszy bolą). Kaczyński lubi historyczne analogie. Józef Piłsudski i sanacja mieli swojego wizjonera – Eugeniusza Kwiatkowskiego, zaś Jarosław Kaczyński i jego sanacja-bis, czyli PiS, ma Morawieckiego.

Poza tym co tutaj ukrywać: Szydło była prowincjonalnym politykiem o niewielkiej wiedzy. Dość dobrze charakteryzowało ją nagranie z 2013 roku, gdy pytana przez dziennikarza, kiedy Polska wstąpiła do Unii Europejskiej, wahała się między 1992 a 1993 rokiem (podejrzewała, że jest pytana z okazji „okrągłej” rocznicy). Faktycznie oczywiście był to rok 2004.

Dużo mówi o Morawieckim podsłuchana w 2013 roku w restauracji „Sowa i Przyjaciele” taśma z jego rozmową z szefem PKO BP Zbigniewem Jagiełłą, przyjacielem Tuska Krzysztofem Kilianem (za czasów PO stał na czele spółki Polska Grupa Energetyczna) oraz jego zastępczynią Bogusławą Matuszewską. Z nagrania wynika, że Morawiecki był blisko ówczesnego rządu Platformy i miał nawet poważne propozycje wejścia do rządu. „Wczoraj dzwonił do mnie Fogelman [Lejb Fogelman, znany warszawski adwokat – Red.]. Mówi mi: słuchaj, ten twój przyjaciel z Walczącej [chodzi właśnie o Morawieckiego – Red.] ma zostać ministrem skarbu. Ja mu na to, że jak to wie, to pewnie tak będzie – mówił Jagiełło.

CZYTAJ DALEJ

REKLAMA