Świat islamu z perspektywy uniwersytetu Columbia i innych

REKLAMA

Najważniejsi uczeni, którzy pomogli mi zgłębić świat islamu na Uniwersytecie Columbia, ograniczali swoje zainteresowanie do Bałkanów. Profesor István Deák (ur. 1926) wprowadził mnie w różnorodny, cudowny, dziwny, gwałtowny, a w końcu przewidywalny świat bałkańskich rozmaitości, przeplatających się kultur i orientacji, jak również spuścizny bizantyjskiej. Nauczył mnie odróżniać wysublimowane – narodowe i ponadnarodowe – elitarne projekty od oddolnych, lokalnych dążeń ludu.

„Naprawdę »wszyscy Bułgarzy« stali murem za niepodległością? Nawet niepiśmienni górale i pasterze? Czy oni wiedzieli w ogóle, że są Bułgarami?” To się nazywa reality check. Profesor Deák reprezentował delikatne podejście XIX-wiecznego liberalizmu madziarskiego, a jednocześnie był wielkim lojalistą habsburskim, synem wielonarodowego imperium, o korzeniach katolicko-żydowskich. W jego ujęciu wszyscy powinni żyć w zgodzie, naturalnie pod Habsburgami, którzy utrzymywali Cywilizację Zachodnią, hierarchię arystokratyczną, a jednocześnie tolerowali różnorodność, w tym i obecność muzułmańską. Taka monarchia powinna dominować. Było to najlepsze rozwiązanie dla Bałkanów, bez porównania lepsze niż orientalny despotyzm Osmanów czy totalitarna barbaria Sowietów. O III Rzeszy nie warto w ogóle wspominać, oprócz potępienia jej rasistowsko-socjalistycznych eksperymentów. Tego uczył István.

REKLAMA

Niemiecki Żyd pod Piłsudskim

Joseph Rothschild (1931-2000) również specjalizował się w Europie Środkowo-Wschodniej, w tym i Bałkanach. Opisywał je, ale raczej w sposób protekcjonalny. Wyczerpywały go te ciągłe bałkańskie waśnie. Czechy były do luftu. Węgry oczywiście OK. Ale najlepsza była Polska. Jak na niemieckiego Żyda przystało, Joe Rothschild był polskim patriotą, a jego komendantem był Józef Piłsudski. Widział cały obszar Międzymorza przez romantyczny polski pryzmat. Było to poniekąd zasługą jego mistrza, profesora Oskara Haleckiego (1891-1973). Rothschild był kompetentnym propagatorem wiedzy o regionie w XX wieku. Wyznawców islamu postrzegał tylko jako porzucone sieroty po Osmanach, rozrzucone w regionie, szczególnie w Bośni, Albanii i Bułgarii. Mahometan traktował w swych wykładach jako przypis, a nawet kuriozum.

Polska a Imperium

Na koniec warto wspomnieć naukowca z Rumunii, który odwiedził nas na Uniwersytecie Columbia. Profesor Mihai Maxim (1943-2017) był osmanistą i wielkim admiratorem profesora Inalcika. Na jego seminarium badałem stosunki I Rzeczypospolitej z Imperium Osmańskim. Relatywnie rzecz biorąc, Rzeczpospolita najczęściej pozostawała w stanie pokoju z Wielką Portą. Początkowo konflikt był wypadkową wypraw krzyżowych i prób chrześcijan zatrzymania pochodu Turków na zachód. Celem dla Turcji było zdobycie Wiednia i Rzymu. Konflikt nie dotyczył więc Polski i Wielkiego Księstwa bezpośrednio, a wiązał się z ambicjami dynastycznymi Jagiellonów w Europie Środkowo- Wschodniej i na Bałkanach, czyli w Międzymorzu w XV i XVI wieku. Bezpośrednio konflikt dotyczył głównie ziem nadgranicznych, gdzie Stambuł ustanowił państwa satelickie i protektoraty, szczególnie księstwa naddunajskie, które starały się balansować między Polską a Turcją. Korzystając z koniunktury, gdy Turcy koncentrowali się na innych problemach, Mołdawianie i Wołosi starali się albo dogadać z Polakami, albo ich atakować. Kraków, a potem Warszawa interweniowały w tym regionie, chcąc go zwasalizować, ale dyplomacja – szczególnie jagiellońska – starała się uzyskać zgodę Wielkiej Porty na takie interwencje albo przynajmniej jej neutralność.

Stałym problemem natomiast były wyprawy Tatarów krymskich na ziemie Rzeczypospolitej po łupy i jasyr. Muzułmanie traktowali to jako ich przyrodzone prawo agresji wobec krajów nieislamskich. Z drugiej strony kozackie ekspedycje grabieżcze rozjuszały Turków. Stałe tarcia między podległymi siłami prowadziły od czasu do czasu do poważnych wojen, ale dopiero w XVII wieku, gdy Imperium Osmańskie właściwie miało już za sobą okres największej świetności. Profesorowie Deák, Rothschild i Maxim stanowili mój główny punkt odniesienia do bałkańskich percepcji islamu. A w ramach moich studiów na Uniwersytecie Columbia do islamu w ogóle.

W dobrym otoczeniu

Znalazłem się formalnie w Departamencie (Wydziale) Historii, zlokalizowanym w Fayerweather Hall, ale przypisany byłem jednocześnie do Institute on East Central Europe (IECE). A ten funkcjonował jako część School of International and Public Affairs (SIPA). Działaliśmy na jednym piętrze równolegle, ale również i w ramach The Harriman Institute on Russian Studies. Oznaczało to, że jeśli chodzi o muzułmanów, nie tylko miałem „dostęp” do Bałkanów, ale również i do sowieckich studiów środkowoazjatyckich. Tutaj znał się na tym choćby profesor Mark von Hagen (ur. 1954), specjalista od historii społecznej Armii Czerwonej, który potem jako obszar zainteresowania dodał sobie jeszcze Ukrainę (i przejął kierownictwo nad moim doktoratem w jego ostatnim stadium).

Ponadto Harriman i IECE sięgały po talenty w innych instytutach i na innych wydziałach, choćby w Departamencie Ekonomii, gdzie wyróżniał się jako wybitny naukowiec profesor Stanisław Wellisz (1925-2016), nasz powinowaty. Ponieważ Staś był ekspertem od krajów rozwijających się, mieszkał w wielu państwach i regionach zdominowanych przez muzułmanów. Był istną fontanną wiedzy o nich. Dzielił się nią bardzo chętnie, często w nieortodoksyjny sposób: „Jak ustanowić pokój na Bliskim Wschodzie? Wystarczy przywrócić Imperium Osmańskie”. Od profesora Wellisza uczyłem się nieformalnie. Podobnie o Kaukazie (i innych sprawach, np. o udziale naszych rodzin w XIX- wiecznych powstaniach) opowiadał mi profesor Tadeusz Świętochowski (1932- 2017), wielki erudyta, specjalista od Azerbejdżanu i jego sąsiadów. Doktorat obronił na Columbii, uczył na Uniwersytecie Monmouth, ale często wracał do swej Alma Mater, ku mojej wielkiej radości.

Dość ekscentrycznie bronił muzułmanów, bo Ormian widział w roli kaukaskich Żydów wypełniających zadania narzucone im przez Moskwę. Jednym z mentorów profesora Świętochowskiego był profesor Edward A. Allworth (1920-2016), ekspert od Tatarów krymskich na Uniwesytecie Columbia, którego odczytów słuchałem od czasu do czasu (zob. np. Edward A. Allworth [red.], „The Tatars of Crimea: Return to the Homeland: Studies and Documents” – Duke University Press, Durham, NC, and London, 1998). Poza Columbią, mieliśmy umowę z Yale, Princeton i Harvardem, gdzie jeździłem na rozmaite wykłady i konferencje. Na Harvardzie zaprzyjaźniony z nami sowietolog Adam Ulam bardziej się interesował Lwowem niż muzułmanami. Tylko w Yale zaczerpnąłem trochę wiedzy o islamie. Źródłem głównym był Ivo Banac, specjalista od Bałkanów, który również przyjeżdżał do nas na uczelnię. Jednak mahometanizm i jego wyznawcy stanowili zupełny margines zainteresowań tego naukowca (zob. np. Ivo Banac, „The National Question in Yugoslavia: Origins, History, Politics” – Cornell University Press, Ithaca, NY, 1984). Podobnie powierzchowne informacje o sprawach muzułmańskich w relacji do starej Rzeczypospolitej uzyskałem od innego historyka z Yale, profesora Piotra Wandycza, którego widywałem potem dużo częściej, a ostatni raz gościliśmy go na Uniwersytecie Wirginii, gdzie przybył z odczytem (zob. Piotr Wandycz, „The Price of Freedom: A History of East Central Europe from the Middle Ages to the Present” – Routledge, New York and London, 1992). Bardzo cenne były dla mnie rozmowy w zakresie komparatystyki cywilizacyjnej, w tym o świecie islamu, z historykiem Gregorym Randolphem, moim przedwcześnie zmarłym przyjacielem, na Uniwersytecie Chicagowskim.

REKLAMA