Po co była rekonstrukcja? „To element Wielkiego Planu Kaczyńskiego”

Kaczyński rekonstrukcja rząd
Jarosław Kaczyński. / fot. PAP/Jakub Kamiñski
REKLAMA

Rekonstrukcja rządu, która trwała kilka miesięcy, nie była robiona „po nic”, ale to element szerszego planu Jarosława Kaczyńskiego. Jego ostatecznym celem wcale nie jest jedynie wygranie wyborów. Gra w tym przypadku toczy się o większą stawkę.

Obecnie w sondażach Prawo i Sprawiedliwość notuje rekordowe poparcie jak na 2 lata rządów. Jednak dokonując rekonstrukcji i wymieniając najbardziej kontrowersyjnych ministrów, Kaczyński może zyskać jeszcze więcej.

REKLAMA

Kaczyński pokazał to, że umie wybić argumenty z ręki opozycji już przy ustawach o sądownictwie. Te po masowych protestach zostały zawetowane przez Andrzeja Dudę, a później w podobnym kształcie zostały przegłosowane jako projekty prezydenckie. Dzięki temu zduszono w zarodku bunt społeczny, który opozycja mogła wykorzystać.

Czytaj więcej: Nowa Minister Finansów z doświadczeniem w braniu kredytów. „Na tym teraz będzie polegało jej zajęcie”

Teraz ciesząc się rekordowym poparciem Prawo i Sprawiedliwość wymienia najbardziej kontrowersyjnych ministrów, których opozycji najłatwiej było krytykować, tj. Macierewicza, Szyszko, Waszczykowskiego, czy Radziwiłła.

Pozostali natomiast ci, których opozycja mniej krytykowała. Ciężko bowiem socjalistom krytykować socjalistyczne zmiany ministra Morawieckiego i wprowadzanie 500 plus przez Rafalską. Jedynym ministrem, który będzie wystawiony na dalszą krytykę pozostał Zbigniew Ziobro – ale on zostać musiał, by utrzymać w koalicji Solidarną Polskę.

Reakcja na rekonstrukcję opozycji pokazuje, że po raz kolejny nie wiedzą oni jak skutecznie uderzyć w PiS. Ponadto telenowela dotycząca rekonstrukcji toczyła się przez ponad dwa miesiące – przez tyle czasu była głównym tematem w mediach, przykryła wiele niekorzystnych dla obywateli ustaw, ale też uruchomienie art. 7 wobec Polski.

Jedyne co był dziś w stanie powiedzieć Grzegorz Schetyna, to iż rekonstrukcja jest właściwie sukcesem PO, bo odwołano tych ministrów, których oni krytykowali – jest jednak dokładnie odwrotnie. Podobnie zareagowała Katarzyna Lubnauer, pisząc, że Morawiecki wysłuchał apeli Nowoczesnej.

Warto przeczytać: Ta zmiana w rekonstrukcji rządu przeszła bez echa. Kuriozalna sytuacja. Powołano nowe ministerstwo

Kolejny element to wskazanie winowajcy – za to odpowiedzialni są już medialni przedstawiciele PiS-u, między innymi Sakiewicz z „Gazety Polskiej”, który poinformował, że na Andrzeja Dudę więcej nie zagłosuje. Także na internetowych forach dla najbardziej twardogłowych zwolenników PiS można było znaleźć głosy, że Prezydent został „zdrajcą”.

To jednak nie wpłynie na odpłynięcie od PiS-u tego elektoratu, który już ma, a może pozwolić na zdobycie Centrum. To oznaczałoby odbicie kilku do kilkunastu procent z rąk PO, Nowoczesnej, Kukiza i Wolności. Poparcie powyżej 50 procent przy odpowiednim ułożeniu głosów w okręgach wyborczych może natomiast sprawić, że PiS będzie cieszył się większością konstytucyjną już po 2019 roku.

Morawiecki jako premier trafi do większości wyborców, którzy traktują go jako „ojca gospodarczego sukcesu Polski”, bo przecież większość popiera socjalizm. Nawet Paweł Kukiz powiedział, że gdyby znał ten skład rządu, to nie głosowałby przeciwko wotum zaufania dla premiera.

A co z kandydaturą na Prezydenta Andrzeja Dudy? To prawdopodobnie ciągle się waży, nie zapominajmy, że wybory parlamentarne odbędą się w drugiej połowie 2019 roku, a wybory prezydenckie dopiero na wiosnę 2020 roku. Dla pozyskania Dudzie ponownie żelaznego elektoratu PiS wystarczy odegranie „powrotu syna marnotrawnego” i błogosławieństwo Jarosława Kaczyńskiego.

Zobacz także: Od wolnościowego PRL-u do głębokiego socjalizmu PiS-u

REKLAMA