Kim był Tomek Mackiewicz? Na ziemi konflikty, heroina i problemy finansowe. W górach spokój i spełnienie

REKLAMA

Kim był Tomasz Mackiewicz, człowiek o którym mówi cała Polska? Jak się okazuje, góry były dla Tomasza Mackiewicza ucieczką od codziennych problemów. W życiu codziennym nie było kolorowo. Upadła jego firma, popadł w długi. Góry to była jego Nirvana, powiew wolności.

Tragiczną historią Tomasza Mackiewicza żyje cała Polska. Dorastał w Działoszynie, miasteczku pomiędzy Radomskiem a Częstochową. Wychowywali go dziadkowie, rodzice wyjechali za chlebem za granicę. Do szkoły średniej wyjechał do Częstochowy, chodził po jaskiniach po Jurze.

REKLAMA

Czytaj też: Udało mu się! Według relacji uratowanej Francuzki Tomasz Mackiewicz zdobył szczyt Nanga Parbat

Miał mroczny okres swojego życia. Sięgnął wtedy po heroinę. To wtedy na trzy lata wypisał się z rzeczywistości: żył na ulicy i ostro ćpał. Wrócić pomogła mu siostra, która zmusiła Mackiewicza do terapii w mazurskim Monarze.

Po wyjściu z ośrodka, dalej chciał zwiedzać świat. Jako, że nie miał pieniędzy zaczął zwiedzać świat jeżdżąc stopem. W Indiach Mackiewicz po raz pierwszy zobaczył ośmiotysięczniki.

–”Wtedy poczułem też przedsmak Himalajów. Wspinałem się po niższych szczytach i z daleka patrzyłem na ośmiotysięczniki” – wspominał w rozmowie z „Polityką”.

I tak to się zaczęło. Pierwszym szczytem był Mount Logan (najwyższa góra w Kanadzie), za który otrzymał nagrodę Kolosa, czyli pierwszą polską nagrodę podróżniczą. Pieniądze Mackiewicz zebrał za pomocą finansowania społecznościowego czyli tak zwanego crowdfundingu.

Wyprawy w góry były dla niego ucieczką. W nich czuł się wolny i przez ten czas mógł zapomnieć o problemach życia codziennego.

Po zdobyciu wspólnie z Markiem Klonowskim, najwyższej góry Kanady – Mount Logan, następnie w pojedynkę wszedł na siedmiotysięcznik Chan Tengri.

Następnie był atak na Nangę Parbat. Za trudne wyzwanie, którego chciał podjąć się duet Mackiewicz-Klonowski, nie wszystkim się to spodobało.

O całej sytuacji wypowiedział się w „Gazecie Krakowskiej”.

– „Z Markiem wpadliśmy na ten pomysł, żeby jechać na Nangę zimą. Z różnych powodów: bo zimą są tańsze pozwolenia, bo jest mało ludzi, a my nie lubimy tłoku. I zostaliśmy skrytykowani przez Polski Związek Alpinizmu.

-„Krył się za tym taki zarzut: my to ogarniamy, a wy pstryk, z marginesu próbujcie wskoczyć do naszego garnuszka. A dlaczego nie?”

-„Nikomu krzywdy nie robimy, pieniędzy nie zabieramy. Jedyną rzeczą, którą zrobiliśmy, to napisaliśmy maila z pytaniem o drogę na tę górę, takie techniczne sprawy.”

-„Nikt nam nie odpowiedział, tylko zostaliśmy zaatakowani, że jesteśmy nienormalni, że nie mamy kwalifikacji. A ja przecież miałem samotne wejście na Chan Tengri” – mówił Mackiewicz w wywiadzie dla „Gazety Krakowskiej”.

Miał firmę, która zajmowała się energią odnawialną. Stawiał wysokie na ponad 100 metrów maszty. Interes kręcił się całkiem nieźle przez cztery i pół roku.

„Było na tyle dobrze, że mogłem zabezpieczyć rodzinę przed pierwszymi wyjazdami na Nangę i jeszcze wyjechać w góry” – tłumaczył.

– „Wracam z Nangi, okazuje się, że ustawa nie weszła, tylko jakaś jej proteza. Unia tego nie łyknęła, płacimy gigantyczne kary, a wszystkie firmy wycofały się z polskiego rynku. Mój główny zleceniodawca również. Rynek z dnia na dzień opustoszał, umarł.”

Jak się okazało to był koniec dla biznesu Tomasza Mackiewicza. Wszystko przez europejską ustawę, która miała zostać uchwalona w styczniu 2013 roku.

Czytaj też: Udało mu się! Według relacji uratowanej Francuzki Tomasz Mackiewicz zdobył szczyt Nanga Parbat

Chodziło o dyrektywę nakazującą krajom produkcję 20 procent energii ze źródeł odnawialnych.

Niestety po upadku firmy nie był w stanei zabezpieczyć finansowo swojej rodziny, co wiązało się ze sporymi kłopotami. Paradoksalnie jednak problemy te motywowały go do realizacji swojego celu.

-„Miałem tam takie myśli i wyrzuty, że siedzę w górach, a tam za sobą pierdzielnik zostawiłem. Ale dzięki temu wiedziałem, że nie ma prawa nic mi się przydarzyć, bo muszę wrócić i wszystko posprzątać” – twierdził.

-„Wróciłem do Warszawy bez grosza przy duszy, nie mówiąc już o tym, że nie chciała mnie przepuścić na lotnisku polska straż graniczna, bo niby szuka mnie skarbówka. Konto zajęte, długi, zaległości w alimentach – dodawał, dziękując przy tym za wyrozumiałość byłej żonie” – Annie.

To był siódmy atak Mackiewicza na Nangę Parbat. Jak się okazało w końcu dopiął swego i wspólnie z Elisabeth Revol zdobył szczyt. Dokonał niemożliwego ale za ogromną cenę…

20 stycznia rozpoczęli wspinaczkę na wierzchołek, ale ostatecznie zeszli do obozu drugiego. 22 stycznia z nadesłanego przez Francuzkę SMS wynikało, że są w obozie trzecim, planują wyjście wyżej i atak szczytowy 25 stycznia. Tego dnia byli na wysokości około 8000 m i – według niektórych źródeł – stanęli na wierzchołku. W południe chmury przesłoniły kopułę szczytową, a polsko-francuska para w odwrocie utknęła na wysokości ok. 7400 m.

Nanga Parbat (8126 m) jest jednym z najbardziej wymagających ośmiotysięczników. Należy do szczytów wyjątkowo trudno dostępnych i niebezpiecznych. Świadczy o tym chociażby liczba dotychczasowych zdobywców, nieznacznie przekraczająca 300 osób.

Pod względem wypadków śmiertelnych „Naga Góra” zajmuje niechlubne, drugie miejsce, za K2 (8611 m). Historia podboju to przede wszystkim zmagania niemieckich alpinistów. Próby zdobycia wierzchołka w latach 1895–1950 pochłonęły 31 ofiar, a od 1953 roku drugie tyle. W środowisku alpinistów Nanga Parbat nazywana jest „zabójczą górą”.

Przeczytaj też: Ambasador Francji w Polsce zachwycony akcją ratunkową na Nanga Parbat. „Chylę czoło przed odwagą polskich bohaterów”

Nczas/ Gazeta Krakowska/ wp.pl/ Polityka

REKLAMA