Skandaliczna wypowiedź szefa MSZ. Dlaczego Czaputowicz podtrzymuje kłamstwo jedwabieńskie?

Jacek Czaputowicz / ofiary niemieckiego ludobójstwa. Foto: PAP/Radek Pietruszka / IPN
Jacek Czaputowicz / ofiary niemieckiego ludobójstwa. Foto: PAP/Radek Pietruszka / IPN
REKLAMA

„W Jedwabnem Polacy zabili Żydów i tego nikt się nie wypiera. Ustawa nie zmienia historii. Nie można jednak piętnować narodu za działania jednostek, a nawet grup osób, które zabijały lub wydawały Żydów” – powiedział dla „Rzeczpospolitej” szef polskiego MSZ Jacek Czaputowicz. Następnie odniósł się do kłamcy jedwabieńskiego Jana Tomasza Grossa: „On jest naukowcem i mimo że nie zgadzam się z tezami jego prac, to ustawa go nie dotyczy. Jest swoboda prowadzenia badań naukowych i profesor Gross ma prawo do swoich poglądów. On nie używa określenia 'polskie obozy śmierci'” – dodał.

Szef MSZ-u powinien znać nie tylko antypolską narrację

REKLAMA

Czaputowicz jest szefem polskiego ministerstwa spraw zagranicznych a w dodatku profesorem nauk społecznych. Wydaje się więc, że powinien znać podstawowe fakty związane z dyskusją o Jedwabnym. A są one zupełnie jasne i oczywiste. Stalinowski sąd skazał w latach 1949-50 9 Polaków za współuczestnictwo w zdarzeniach, które zakończyły się spaleniem Żydów w Jedwabnem, mimo że podczas procesu podsądni odwołali swoje, wymuszone wcześniej biciem, i przygotowane wg jednego szablonu, zeznania. Skazał też jedną osobę za udział w mordzie, problem polega jednak na tym, że tylko nominalnie była ona Polakiem, bo w czasie wojny przyznawała się do narodowości niemieckiej. Co ciekawe właśnie tego Niemca, Jan Tomasz Gross w swoich dywagacjach stara się wybielić – oczywiście dlatego, że nie pasuje mu on do tezy, że mordercami byli Polacy.

W kolejnym procesie, już po śmierci Stalina w 1953 r., już bez bicia i nacisków z góry, sąd uniewinnił oskarżonych. Podczas obu tych procesów, mimo obciążania grupki Polaków, nawet stalinowski a potem poststalinowski sąd jednoznacznie obciążał mordem Niemców. Taka sama była konkluzja badań innych historyków, aż do rewelacji Grossa z 2000 r.

Kłamstwa Grossa

Gross jednoznacznie oskarżył Polaków w swojej książce „Sąsiedzi”. Szybko jednak okazało się, że zdecydowana większość jego relacji pochodzi od osób, które w Jedwabnem w chwili mordu nie przebywały a jedna z nich była wtedy nawet w Ameryce Południowej. Gross dokonał też skrajnie stronniczej interpretacji akt sądowych w sprawie Jedwabnego, z których bezkrytycznie przyjął wersję śledczych z pominięciem faktu, że oskarżali oni o mord Niemców. W toku prac krytycznych okazało się że w krótkiej książeczce Gross dokonał ponad stu przeinaczeń faktów co powinno go całkowicie zdyskredytować w świecie naukowy i uczynić persona non grata.

Tak się jednak nie stało, bo teza Grossa stała się fundamentem nowej antypolskiej narracji, którą wprowadzały w życie ówczesne polskie władze, wykorzystując w tym celu IPN.

W 2001 r. przeprowadzono w Jedwabnem częściową ekshumację zatrzymaną przez Lecha Kaczyńskiego, który uległ naciskom żydowskim. Uzyskane wyniki rozniosły tezy Grossa. Po pierwsze okazało się, że zbrodnia była znacznie mniejsza jeśli chodzi o skalę – zginęło między 200-350 osób a nie 1600. Po drugie okazało się, że lokacja grobów zaprzeczyła dużej części „zeznań” cytowanych przez Grossa. Po trzecie, w stodole znaleziono ślady dowodzące, że część zamordowanych rozstrzelano co potem, nieudolnie starano się zaciemnić podejrzanymi ekspertyzami balistycznymi.

Co zdarzyło się w Jedwabnem

Z zebranych faktów naukowych można ustalić przebieg zdarzeń w Jedwabnem, czego dokonał Marek Jan Chodakiewicz w swojej książce „Massacre in Jedwabne” wydanej w Stanach Zjednoczonych jeszcze przed publikacją Grossa. Otóż niemieckie oddziały egzekucyjne, które pojawiły się w Jedwabnem 10 lipca, zmusiły część polskich mieszkańców do wskazania, wyłapania i pilnowania części jedwabieńskich Żydów. Nie wiadomo jaki był stan wiedzy przymuszanych do takich działań Polaków na temat przyszłości wyłapywanych Żydów, ale wszystko wskazuje na to, że nie wiedzieli oni, że ma dojść do mordu.

Po zgromadzeniu Żydów, niemieckie odziały egzekucyjne, miejscowa żandarmeria oraz kilku Reichs i Volksdeutschów najpierw rozstrzelała mniejszą grupę Żydów (kilkadziesiąt osób) po czym spaliła większą grupę Żydów (200-300 osób). Wszelkie inne scenariusze zdarzeń w Jedwabne są nieprawdopodobne. Taką interpretację przebiegu zdarzeń wskazują też wyniki ekshumacji.

Polski minister spraw zagranicznych powinien te fakty znać. Jeśli ich nie zna, to źle to świadczy o jego kompetencjach i powinien pilnie zacząć studiować historię Polski, bo być może nie wie też o wielu innych zdarzeniach, kontekstach i interpretacjach. Jeśli natomiast je zna, a mimo wszystko je kwestionuje i świadomie prezentuje tezę Grossa to pytanie czego właściwie szuka w tym rządzie?

REKLAMA