Znad grobu po olimpijski medal. „Rok temu był zupełnym wrakiem”. Niezwykła historia kanadyjskiego snowboardzisty [VIDEO]

REKLAMA

Jeszcze 11 miesięcy temu nie wiadomo było, czy kanadyjski snowboardzista Mark McMorris przeżyje wypadek. W sobotę, po raz drugi w swej karierze, zdobył brązowy medal olimpijski.

Mark McMorris jest nie tylko jednym z najlepszych snowbordzistów na świecie, ale też jednym z najbardziej szalonych i pechowych.

REKLAMA

24-letni Kanadyjczyk startuje w bardzo efektownej, ale i niebezpiecznej konkurencji slopestyle – skoki, akrobacje w powietrzu, jazda na po belkach, poręczach etc.

Kanadyjczyk swój pierwszy medal zdobył na Igrzyskach w Soczi. W zawodach startował i na 3 miejscu podium stanął z połamanymi żebrami, po tym jak dwa tygodnie przed przyjazdem do Rosji zaliczył wywrotkę i upadek.

Zobacz też: Polacy na K2 zmieniają plany. „Za duże ryzyko” [GRAFIKA]

W marcu ubiegłego roku Morris wybrał się ze znajomymi do kanadyjskiego Whistler. Pogoda była paskudna, przez mgłę nic nie było widać. Snowbordzista wypadł z trasy i z ogromną siłą uderzył w drzewo.

Połamał siedemnaście kości w tym żebra, miednicę, ramię i szczękę. Rozerwał śledzionę, a jego płuco zapadło się.

_medal_wypadek_olimpiada
Źródło: Instagram/Mark McMorris

Kilkanaście tygodni przeleżał przykuty do łóżka, a lekarze walczyli o uratowanie go i doprowadzenie do stanu, by w przyszłości mógł uzyskać jaką taką sprawność. Nikt nie dawał mu szans na powrót nie tylko do zawodowego sportu, ale też na deskę.

Po niecałym roku Morris znów stanął na podium olimpijskim.

Muszę się uszczypnąć. Nie wierzę w to. To cud, że po tym wszystkim nie doznałem żadnych stałych obrażeń – powiedział Morris po zdobyciu brązowego medalu. – Dopóki stoisz na desce i czerpiesz z tego radość, kolor medalu się nie liczy. Czuję się naprawdę wyjątkowo.

Zwycięzcą zawodów snowbordowych slopestyle został 17-letni Amerykanin Redmond Gerard. Drugie miejsce zajął rodak Morrisa Max Parrot.

Zobacz też: Nowe informacje i zdjęcia spod K2. Helikopter zabrał rannego himalaistę. Gołąb i Bedrejczuk przygotowują nową drogę

REKLAMA