Jak podaje Fakt24, w PiS utworzyła się grupa, która chciała pozbyć się premiera Morawieckiego. Spisek ma mieć również drugie dno.
Według Faktu, początkiem rozgrywki miała być sprawa ustawy o IPN, której autorem jest wiceminister Jaki. Był on jednak przeciwny wprowadzeniu krytykowanych potem przepisów karnych. Niemniej, po roku zwłoki, ustawa została szybko przyjęta przez Sejm.
Czytaj też: Mocna akcja CBA. Wiceminister skarbu aresztowany w sprawie prywatyzacji!
Fakt24 sugeruje, że ci, którzy podjęli taką decyzję zakładali, że premier polegnie w wyniku zmasowanej krytyki ustawy z zagranicy.
Gdy okazało się, że Morawiecki zachował się dość profesjonalnie i nie dał się personalnie uwikłać w tę sprawę, odżyła sprawa sprzedaży akcji spółki Ciech. Co to ma wspólnego z premierem? Firma Jana Kulczyka wzięła kredyt na zakup tych akcji w Banku Zachodnim WBK, którego prezesem był właśnie Morawiecki.
Czytaj też: Mocna akcja CBA. Wiceminister skarbu aresztowany w sprawie prywatyzacji!
Fakt24 pisze, że „w PiS lansowana jest teoria o tym, że zatrzymania dotyczące Ciechu to uderzenie przez podległą resortowi sprawiedliwości prokuraturę w szefa rządu”. Walka „ziobrystów” z premierem ma być jednym piętrem tej intrygi. Zdyskredytowanie Morawieckiego mogłoby poprawić polityczną Zbigniewa Ziobry.
Drugim jednak piętrem intrygi jest zdyskredytowanie Patryka Jakiego, zastępcy Ziobry. O co chodzi? Wygląda na to, ze ustawa Jakiego została najpierw użyta jako narzędzie ataku na Morawieckiego, a potem sam wiceminister, po udanej kontrze premiera, znalazł się w opałach. Obecnie nie tylko przypisuje mu się odpowiedzialność za powyższe sprawy, ale także za porażkę medialną, jaką była sprawa przejścia 29-letniej dziennikarki TVP Ewy Bugały na dyrektorskie stanowisko w PKN Orlen. Za atakiem na Jakiego może stać grupa w PiS będą w opozycji do „ziobrystów” albo sam Ziobro, który chce uczynić z zastępcy „kozła ofiarnego”.
Powodem ataku na Jakiego może być być walka w PiS o kandydaturę prezydenta Warszawy. Wielu partyjnych bonzów chce, żeby kandydatem był marszałek Senatu Stanisław Karczewski. „W PiS wiele osób uwierzyło w sondaże i są przekonani, że prezydentura w Warszawie jest na wyciągnięcie ręki. No i nie chcą oddać jej w ręce „ziobrystów” – powiedział Faktowi ważny polityk obozu władzy.
Źródło: Fakt24