To już koniec Schulza. Tak upada jeden z najpotężniejszych niegdyś ludzi Unii Europejskiej

REKLAMA

Martin Schulz zrezygnował z przewodzenia niemieckiej socjaldemokracji – SPD. Ledwie kilka dni wcześniej zrezygnował też z bycia ministrem spraw zagranicznych w nowym niemieckim rządzie.

Całkowitą klęską zakończyła się polityczna ofensywa Martina Schulza, byłego przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, a później lidera SPD i kandydata na ministra spraw zagranicznych.

REKLAMA

Półtora tygodnia temu Angela Merkel i Schulz obwieścili, że wreszcie sukcesem zakończyły się negocjacje w sprawie powołania nowego gabinetu.

Wybory odbyły się we wrześniu, a w Niemczech wciąż nie ma rządu.

W nowym gabinecie Schulz miał objąć tekę ministra spraw zagranicznych. Sen trwał tylko 36 godzin. Po półtorej doby Schulz zrezygnował. Zmusili go do tego wewnątrzpartyjna opozycja i zwolennicy obecnego ministra spraw zagranicznych, Sigmunda Gabriela.

Polityk ten wcześniej przewodził socjaldemokratom, ale zrezygnował na rzecz Schulza, kiedy objął tekę.

Teraz okazuje się, że Schulz nie tylko nie obejmie żadnego stanowiska w nowym gabinecie, ale został też zmuszony do rezygnacji z szefowania SPD.

Zobacz też: Kolejna kompromitacja lewaków. Liderka ruchu #MeToo podejrzana o napaści seksualne na mężczyzn

Jego to przywództwo to pasmo porażek. We wrześniowych wyborach partia uzyskała najgorszy wynik w swej historii. Schulz obwieścił wtedy, że jego ugrupowanie nie będzie tworzyć kolacji z CDU/CSU. Wtedy, Merkel podjęła rozmowy z liberałami- FPD i Zielonymi, które zakończyły się fiaskiem.

Kiedy okazało się, że w Niemczech grożą przedterminowe wybory, w których Alternatywa dla Niemiec może osiągną znakomity wynik, Schulz wrócił do negocjacyjnego stołu.

Stało się to mimo opozycji w szeregach samej SPD i w jej młodzieżówce. Schulz rozpoczął wtedy wielką ofensywę polityczną i zasypał opinie publiczną swymi rewolucyjnymi pomysłami.

Zaproponował m.in przyjmowanie nieograniczonej liczby imigrantów, a także powołanie Stanów Zjednoczonych Europy do 2025 roku. Te utopijne pomysły zostały w Niemczech mocno skrytykowane.

W międzyczasie umocniła się AfD, która zrównała się w sondażach z socjaldemokratami. Alternatywa będzie największa partią opozycyjną.

Rezygnacja Schulza oznacza, iż wcale nie jest pewne powołanie nowego rządu, co ma stać się w marcu. Widać jak głębokie rozłamy panują wśród socjaldemokratów. Koalicji sprzeciwia się m.in SPD z Westfalii-Nadrenii.

Wszystko zaś wskazuje na to, iż właśnie zakończyła się polityczna kariera, niegdyś jednego z najpotężniejszych ludzi w Unii Europejskiej.

Zobacz też: Absurdalne wyniki sondażu na temat Holocaustu. Ponad połowa Niemców uważa, że ich przodkowie byli ofiarami Hitlera

REKLAMA