To Niemcy spalili Żydów w Jedwabnem

REKLAMA

Inne dowody

Oprócz powyższych akt procesowych dysponujemy w tej sprawie aktami procesu z 1953 r., w wyniku którego oskarżono i uniewinniono jedna osobę, rozmaitymi relacjami, które jednoznacznie w zdecydowanej większości wskazują na niemieckie sprawstwo zbrodni w Jedwabnem. Mamy też podobne, jeśli chodzi o konkluzję, ustalenia prokuratora Waldemara Monkiewicza, który w wyniku postępowania prowadzonego w latach 1967-1982 w ramach Okręgowej Komisji Badań Zbrodni Hitlerowskich w Białymstoku wpadł też na trop niemieckich wykonawców zbrodni w Jedwabnem.

REKLAMA

Przełomowa dla ustalenia nowych faktów okazała się jednak dopiero częściowa ekshumacja przeprowadzona w Jedwabnem w czerwcu 2001 roku. Okazało się, że zbrodnia nie miała aż tak wielkich rozmiarów, jak sądzono, a w dodatku nie istnieje opisywany w wielu relacjach drugi grób Żydów na kirkucie, do którego wrzucono szczątki pomnika Lenina, które znaleziono w stodole. Na podstawie wstępnych oględzin przyjęto, że maksymalna liczba ofiar masakry to 400 osób, ale równie dobrze może być ich i prawie o połowę mniej. Znaleziono też łuski wskazujące na użycie w jej trakcie broni palnej. Te dowody były potem podważane, co jednak kwestionował w „Rzeczpospolitej” szef archeologów z Jedwabnego, prof. Andrzej Kola:

* Prokurator Lucjan Nowakowski z IPN uważa, że skoro większość znalezionych łusek była wykonana nie z mosiądzu, lecz ze stali, nie mogła być użyta w 1941 r., ponieważ Niemcy zaczęli je produkować dopiero w 1942 roku.
* Mnie ta interpretacja nie przekonuje. Nie wyjaśnia na przykład, z jakiej przyczyny tak znaczna liczba znalazła się w jednym miejscu. Pewna część łusek, tych z mosiądzu, miała na spłonce wybitą datę 1939.

Co więc wydarzyło się w Jedwabnem?

Z szerokiego, ale sprzecznego materiału dowodowego wyłania się następujący, najbardziej logiczny obraz wydarzeń w Jedwabnem. 10 lipca 1941 roku pojawił się w nim niemiecki oddział egzekucyjny. Składał się on z osób zupełnie nieznanych w Jedwabnem, stąd nazwiska osób wchodzących w jego skład nie pojawiają się w żadnych relacjach, choć istnieje szereg prawdopodobnych domniemań co do tożsamości jego dowódcy. Oddział ten miał dokonać spalenia Żydów w Jedwabnem wedle specjalnego, powtarzalnego w innych miejscowościach scenariusza. Ponieważ jednak większość miejscowych Żydów nie różniła się wizualnie od Polaków – przybyli niemieccy mordercy przecież nie znali miejscowej ludności – musieli więc przy jej udziale dokonać selekcji.

Temu właśnie służyły działania polegające na gromadzeniu i filtrowaniu ludzi na rynku. Co ważne, nie ma dowodów na to, że Polacy, którzy pod przymusem czy nawet z własnej woli uczestniczyli w tej selekcji, wiedzieli, jaki los spotka Żydów. Co więcej, sądząc po precjozach znalezionych w grobach, zarówno Żydzi, jak i Polacy sądzili, że chodzi o wysiedlenie Żydów, co w Jedwabnem, gdzie takich wysiedleń w odniesieniu do Polaków w okresie okupacji sowieckiej przeprowadzono kilka, nie było niczym zaskakującym. Można nawet domniemywać, że jakaś część filtrujących Polaków, brała udział w tych zdarzeniach, interpretując je jako odpłatę za poprzednie wysiedlenia.

Nie ma raczej wątpliwości, że właściciel feralnej stodoły, Bronisław Śleszyński, nie spodziewał się, że jego własność zostanie zniszczona. Był zapewne przekonany – co potwierdziła jego córka – że chodzi tylko o przetrzymanie Żydów przez jedną noc.

Jednak niemiecki scenariusz przewidywał zupełnie inne zdarzenia. Ze szczątków ekshumacyjnych wynika, że najpierw do stodoły doprowadzono kilkudziesięcioosobową grupę mężczyzn, która została rozstrzelana. Następnie doprowadzona została reszta Żydów, którzy zostali spaleni. Istnieje relacja sugerująca (bo nie pisząca wprost), że stodołę podpalił skazany w procesie z 1949 r. na karę śmierci, a potem ułaskawiony volksdeutsch Karol Bardoń. Jednak jest to mało prawdopodobne. Podpalenia, zgodnie z logiką zdarzeń, dokonali kadrowi funkcjonariusze niemieccy, co było dopełnieniem przygotowanego wcześniej scenariusza.

Jaki był polski udział?

Jakaś grupa Polaków niewątpliwie, choć pod przymusem, brała udział w selekcji Żydów, ale nie na śmierć, tylko do wysiedlenia. Jakaś grupa Polaków pilnowała Żydów przez kilka godzin na rynku, oczywiście w asyście Niemców. Kilku volksdeutschów z Jedwabnego eskortowało także najprawdopodobniej grupę Żydów do stodoły za drugim razem, ale trudno tu o jednoznaczne ustalenia. Obraz rysujący się z dowodów jest jednak całkowicie jednoznaczny: Jedwabne było zbrodnią wymyśloną i przeprowadzoną przez Niemców.

Tomasz Sommer

Tekst ukazał się w tygodniku Najwyższy CZAS!

REKLAMA