Szymowski: Tajemnica śmierci Jaroszewiczów

jaroszewicz morderstwo
Piotr Jaroszewicz z żoną Alicją Solską. Foto: PAP/Zbigniew Matuszewski
REKLAMA

Po Ireneuszu Sekule, który sam oddał do siebie aż trzy śmiertelne strzały, Marku Papale, który zginął zastrzelony przez złodzieja samochodowego nie umiejącego obsługiwać broni, i Krzysztofie Olewniku, który sam się uprowadził, pojawiła się nowa wersja śmierci Piotra Jaroszewicza, który miał zginąć w przypadkowym napadzie rabunkowym na jego dom dokonanym przez szajkę utworzoną rok później. Wersja śmierci byłego premiera przedstawiona w minionym tygodniu przez krakowską prokuraturę to piramidalny stek bzdur.

Dożywocie – taka kara grozić będzie Dariuszowi S., Robertowi S. i Marcinowi B., którym Prokuratura Okręgowa w Krakowie postawiła zarzuty zabójstwa małżeństwa Piotra i Alicji Jaroszewiczów (zginęli nocą z 31 sierpnia na 1 września 1992 r. w swojej willi w warszawskim Aninie).

REKLAMA

Ponad ćwierć wieku po jednej z najgłośniejszych zbrodni w historii Polski śledczy nagle poinformowali opinię publiczną, że w sprawie dokonany został „przełom” i „wskutek intensywnych czynności wykrywczych” udało się „ustalić osoby odpowiedzialne za zabójstwo byłego premiera i jego żony”.

Prokuratura podała, że w sprawie zarzuty usłyszeli czterej mężczyźni, dwaj z nich przyznali się do winy. Śledczy poinformowali, że podejrzani bardzo skrupulatnie odtworzyli przebieg zbrodni, podając informacje, których nie było w mediach i w aktach wcześniejszej sprawy. W specjalnym komunikacie Prokuratury Krajowej czytamy: „Z zebranych dowodów wynika, że podejrzani włamali się do domu byłego premiera i jego żony, obezwładnili ich i brutalnie znęcali się nad nimi. Działając wspólnie i w porozumieniu, zabili Piotra Jaroszewicza. Zabójstwa jego żony dopuścił się następnie Robert S.”.

REKLAMA