Michalkiewicz: zlepek komórek w głowach lewaków. Czyli jak chronić dzieci nienarodzone

REKLAMA

Obecność mojej faworyty, Wielce Czcigodnej Joanny Scheuring-Wielgus, w awangardzie kobiecych demonstracji w sprawie aborcji pokazuje, że nie muszą to być przypuszczenia bezpodstawne.

Starsi i mądrzejsi też kombinują

REKLAMA

Niepodobna też nie zauważyć, że najbardziej zaangażowana w proceder „wyzwolenia kobiet” jest w naszym nieszczęśliwym kraju żydowska gazeta dla Polaków pod redakcją pana red. Adama Michnika, który w ten akurat sposób kontynuuje tradycję szechteriady w Polsce. Duraczenie mniej wartościowego narodu tubylczego musiało zatem zejść aż do poziomu instynktów – ale oczywiście takiego zaangażowania niepodobna wyjaśnić tylko rodzinnymi instynktami. Redakcyjny Judenrat, w którym uczestniczą wszak także głupie goje, instynktami rodzinnymi kierować się przecież nie może, choćby dlatego, że pan red. Jarosław Kurski, chociaż głupi goj, jest przecież wpływowym członkiem redakcyjnego Judenratu, podczas gdy pan red. Jacek Kurski, jego rodzony brat, jest prezesem rządowej telewizji. Ale skoro nie instynkty rodzinne, to przyczyną zaangażowania redakcyjnego Judenratu „Gazety Wyborczej” musi być jakiś interes. Co zatem będą mieli Żydzi z tego, że w państwach zaludnionych przez mniej wartościowe narody tubylcze prawo będzie zezwalało na zabijanie ludzi bardzo małych? Handel organami oraz wykorzystanie zwłok ludzi bardzo małych w przemyśle kosmetycznym i farmaceutycznym wszystkiego nie wyjaśnia, chociaż oczywiście organizowanie i wspieranie takich przedsięwzięć przez żydowską finansjerę może być źródłem sporych zysków, podobnie jak wcześniej handel niewolnikami, również murzyńskimi. Teraz jednak podejście do niewolników jest trochę inne; już się ich nie eksploatuje ponad miarę, jak np. za Stalina, kiedy to twórca „systemu kotłów” w GUŁ-agu, Naftali Aronowicz Frenkiel, mawiał, że „z więźnia musimy wycisnąć wszystko w pierwsze trzy miesiące, potem nic nam po nim”. Teraz im więcej niewolników, tym lepiej dla finansowych grandziarzy, oczywiście pod warunkiem, że żyją oni w państwach kierowanych przez rządy „wrażliwe społecznie”, to znaczy takie, które spokój społeczny kupują sobie za cenę wpychania własnych obywateli w coraz głębszą niewolę lichwiarskiej międzynarodówki. Świadczą o tym długi publiczne wszystkich postępowych krajów. Z tego punktu widzenia popieranie nieograniczonej aborcji wśród narodów mniej wartościowych sprawiałoby wrażenie braku logiki. Ale to pozór, bo nie tylko o zyski finansowe tu chodzi, ale również, a może przede wszystkim – o rząd dusz. Rzecz w tym, że jednym z istotnych składników cywilizacji łacińskiej, której żydokomuna nienawidzi ponad wszystko w świecie, jest etyka chrześcijańska, która stawia człowiekowi dość wysokie wymagania. Właśnie dzięki temu cywilizacja ta w pewnym momencie zapanowała nad światem, zaszczepiając mu swoje wartości. Tymczasem celem komunistycznej rewolucji („przeszłości ślad dłoń nasza zmiata”) jest likwidacja cywilizacji łacińskiej po to, by mniej wartościowe narody tubylcze doprowadzić do stanu całkowitej psychicznej bezbronności i w ten sposób uczynić z nich „nawóz Historii”.
Dlatego walka z etyką chrześcijańską wysuwa się na czoło komunistycznej rewolucji, a forsowanie bezkarności zabijania ludzi bardzo małych jest rodzajem taranu, który ma skruszyć bastiony Świętej Trójcy. Warto przypomnieć, że Stalin, który sowiecką gospodarkę oparł na niewolnictwie, niewątpliwie czerpiąc inspirację z biblijnego opisu utworzenia w Egipcie kołchozów przez Jakubowego syna Józefa, aborcji zakazał, ale dopiero wtedy, gdy rozprawił się w Cerkwią Prawosławną, a – jak zauważył prof. Tatarkiewicz – „marksizm w Związku Radzieckim został przyjęty powszechnie i bez zastrzeżeń”.
Wreszcie doprowadzenie mniej wartościowych narodów tubylczych do stanu zbydlęcenia jest ważnym elementem „pedagogiki wstydu”, której te narody są przez Żydów poddawane. Na przykład w Gazecie Wyborczej” marcowy emigrant, pan Andrzej Krakowski, dziwuje się, że Hitler potrzebował sześciu lat, by Niemcy uwierzyli, że Żydzi są szczurami, podczas gdy w Polsce wystarczy kilka miesięcy, by rozpętać kataklizm. Ciekawe, czy pan Andrzej Krakowski nie jest przypadkiem krewnym marcowego emigranta, podpułkownika Józefa Krakowskiego, zastępcy naczelnika WUBP na woj. warszawskie? Pytam o to nie by mu dokuczyć ewentualnym przypomnieniem rodowodu („oto rodowód jest rodziny żony wuera – wuerzyny”), tylko że to rzuca snop światła na kwestię przez niego podniesioną. Otóż w Niemczech w czasach Republiki Weimarskiej nie było żadnego OGPU ani NKWD, ani nawet Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, gdzie Żydzi specjalizujący się w katowskim rzemiośle mieliby nadreprezentację. Niemcy zatem, oczywiście poza wspomnieniem krachu na berlińskiej giełdzie w 1874 roku, kiedy to żydowscy grynderzy ograbili niemieckich ciułaczy, nie mieli wyraźnego powodu, by podejrzewać Żydów o jakieś zbrodnicze skłonności – ale nasza wiedza o tych skłonnościach dzięki żydokomunie jest znacznie szersza i pogłębiona, toteż nic dziwnego, że objawy panoszenia się Żydów mogą budzić niepokój w bardzo szerokich kręgach społeczeństwa. Nawiasem mówiąc: czy przewodząca strajkowi kobiet pani Maria Lempart nie jest przypadkiem krewną innego „marcowego emigranta”, Tomasza Lemparta, co to w latach sześćdziesiątych, po uprzednich przygodach w „Resorcie”, został sekretarzem generalnym Polskiego Komitetu Olimpijskiego?

Zamiast demokracji i praworządności – skrobanki?

Akurat gdy to piszę, rząd powoli wycofuje się z „reformy sądownictwa” i potulnie zapowiada opublikowanie wyroków Trybunału Konstytucyjnego. Sprawy zaszły tak daleko, że prokurator generalny Zbigniew Ziobro podważył konstytucyjność nowelizacji ustawy o IPN, którą jako minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro jeszcze niedawno forsował. Widać, że Nasza Złota Pani nie na darmo przyjechała z gospodarską wizytą do Warszawy, skoro sam Naczelnik Państwa w obliczu tych wydarzeń chroni się za murami dolegliwości zdrowotnych, a myszy harcują aż miło popatrzeć. Skoro tedy ustępujemy na froncie walki o praworządność i demokrację, to czyżby naszą biedną ojczyznę czekał kolejny okres pieriedyszki? Niestety to nie jest pewne, bo jakaś agenda Organizacji Narodów Zjednoczonych ujęła się za kobietami, co to już nie mogą bez aborcji wytrzymać, więc o żadnej pieriedyszce nie ma mowy. Tym bardziej że gołym okiem widać, kto znalazł się na celowniku płomiennych szermierzy nieubłaganego postępu. Okazuje się, że jak za Stalina, tak i teraz największym wrogiem postępu jest Kościół katolicki, który nie bacząc na pragnienia szerokich mas ludowych, z uporem maniaka sypie piasek w szprychy rozpędzonego parowozu dziejów. Ciekawe, czy bramy ONZ sforsował jakiś osioł obładowany złotem starego żydowskiego grandziarza, czy też obyło się bez tego, a zainteresowanie ONZ ciasną przestrzenią regio pubice bierze się z pryncypialnych pobudek ideowych, jako że „niewymowne bo są cierpienia naszego proletariatu”.

Czytaj też: Michalkiewicz i Sommer. Do czego pani Merkel byli potrzebni uchodźcy? Do wygrania wyborów [VIDEO]

REKLAMA