Michalkiewicz: zlepek komórek w głowach lewaków. Czyli jak chronić dzieci nienarodzone

REKLAMA

Rząd się waha niczym wisielec

Tymczasem rząd PiS waha się, czy w tej sytuacji otwierać jeszcze jeden front, skoro nawet Organizacja Narodów Zjednoczonych gotowa jest przyłączyć się do kobiet. Wywołało to nawet zgorszone komentarze ze strony niektórych biskupów, że kontynuowanie „prac” nad ustawą może być taktyką obliczona na odwleczenie decyzji ad calendas graecas. W tej sytuacji muszę przypomnieć, że nad ustawą rozwiązującą sprawę aborcji wcale nie trzeba „pracować”, bo ona jest gotowa już od 1991 roku. Ustawę tę z postaci jednego zdania – dodatkowego paragrafu do artykułu 148 kodeksu karnego, który mówi o zabójstwie człowieka – przedstawiłem już wtedy. Niestety, wtedy również w gronie Episkopatu panował pogląd, że najważniejszy jest „kompromis” i dopiero potem ktoś musiał zwrócić uwagę, że nie można stać na nieubłaganym gruncie „kompromisu”, a jednocześnie pomstować przeciwko „cywilizacji śmierci”. Przypominam tedy zalety mego projektu, który jest zarazem surowy i humanitarny. Wspomniane zdanie brzmi następująco: „W razie zabójstwa dziecka jeszcze nie urodzonego sąd może podżegacza uwolnić od kary”.
Co to znaczy? Ano – po pierwsze – że nie mamy do czynienia z żadnym „płodem”, tylko z dzieckiem – co przepis stwierdza ponad wszelką wątpliwość. Po drugie – że przerwanie życia takiego dziecka jest zabójstwem – zatem sprawca czynu odpowiadałby jak za zabójstwo – i w tym jest właśnie surowość, ale i logika. Nie ma bowiem żadnego powodu, by zabójstwo człowieka bardzo małego prawo traktowało w sposób uprzywilejowany, bo wtedy konsekwentnie musielibyśmy zacząć różnicować kary za zabójstwo w zależności od wzrostu albo wagi ofiary. Zatem sprawca zabójstwa odpowiadałby aż do kary śmierci włącznie – bo nie tracę nadziei, że kara śmierci za morderstwa zostanie przywrócona. Jednocześnie jednak sąd mógłby uwolnić od kary „podżegacza”. Rzecz w tym, że w takim przestępstwie matka dziecka występuje jako podżegacz – bo sama sobie aborcji nie przeprowadza, tylko namawia do tego inne osoby. Zgodnie z prawem, podżegacz w zasadzie odpowiada tak jak sprawca – ale właśnie ze względów humanitarnych zostawiłem sądowi szansę wzięcia pod uwagę wszystkich okoliczności, jakie konkretnemu przypadkowi towarzyszyły, i orzeczenia humanitarnego, dzięki czemu kobieta, często znajdująca się pod presją otoczenia i lekarzy (w Kanadzie spotkałem się z przypadkami wręcz karygodnymi, a w dodatku – jak wskazują okoliczności – spowodowanymi rażącymi błędami diagnostycznymi; lekarze, którzy błędnie zdiagnozowali bliźniaczą ciążę jako patologiczną i wręcz szykanowali nieszczęsną matkę, by poddała się aborcji, nie potrafili wytłumaczyć, dlaczego urodziła ona zdrowe dziewczynki, które dzisiaj – jako urodziwe panny – mają już po 20 lat) – więc by taka kobieta mogła zostać uwolniona od kary. Nie widziałem też powodu, by powtarzać wszystkie przepisy części ogólnej kodeksu karnego o stanie wyższej konieczności itp., bo nie ma nic gorszego niż ustawy przegadane. Ale to rozwiązanie miało wadę, że nie zawierało żadnych elementów przekupstwa, więc nikt nie był zainteresowany uchwaleniem takiej ustawy. Ale skoro już szykuje się wojna totalna na tym froncie, to może by spróbować?

REKLAMA

Czytaj też: Somme Nowa książka prof. Wolniewicza – „Żydzi a Polska”

REKLAMA