Niemiecka miłość do życia w dobrobycie i niechęć do ponoszenia kosztów na obronę zaowocowała kompletnym rozkładem niemieckich sil powietrznych. Flota myśliwska naszych sąsiadów de facto istnieje tylko na papierze.
Jedynie 10 z 130 myśliwców typu Eurofighter służących w niemieckich siłach powietrznych jest zdolnych do lotu. Ze względu na braki w uzbrojeniu zdolność operacyjną mają natomiast tylko cztery z nich – pisze w niemal histerycznym tonie – alarmuje tygodnik „Der Spiegel”.
Czytaj też: Kontrola społeczeństwa coraz łatwiejsza. Praktycznie wszyscy odeszli już od płacenia gotówką
Niemcy, zgodnie ze zobowiązaniami sojuszniczymi powinni mieć w gotowości 82 takich maszyn.
Bundeswehra nie jest zdolna do działań i potwierdziła doniesienia mediów, ale odmówiła jednak podania konkretnych liczb, zasłaniając się tajemnicą wojskową.
Rzecznik niemieckiego MON powiedział – jak to zawsze czyni się w takich wypadkach – że prowadzone są intensywne prace nad rozwiązaniem problemów – informuje telewizja Deutsche Welle.
Czytaj też: Rozbił się samolot Gwardii Narodowej! Nikt nie przeżył katastrofy
W dodatku Bundeswehra ma problemy kadrowe. „Bild am Sonntag” podał, że w ostatnich tygodniach z Bundeswehry odeszło siedmiu pilotów tych myśliwców. To są wymierne straty, gdyż wyszkolenie jednego pilota kosztuje 5 mln euro. Łącznie z instruktorami niemieckie siły powietrzne dysponują obecnie 120 pilotami eurofighterów.
Od lat mnożą się informacje na temat złego stanu uzbrojenia Bundeswehry. Eksperci wskazują, że ma to związek z malejącymi nakładami na wojsko. Wprawdzie ostatnio nakłady te zaczęły rosnąć, ale – w ocenie analityków – odrobienie zaniedbań i modernizacja sprzętu zajmą wiele lat.
Sytuacja zrobiła się na tyle krytyczna, że sprawą zajął się niemiecki NIK (Federalny Trybunał Obrachunkowy). Ten urząd zarzucił ostatnio Bundeswerze niegospodarność i rozrzutność wskazując m.in. niedostateczne wykorzystanie przez pilotów Luftwaffe symulatorów myśliwca wielozadaniowego Eurofighter.
Źródło: TVP Info