To była zemsta? Igor Stachowiak i policjant odpowiadający za jego śmierć mieli wspólną przeszłość. „Wyj… na niego całą baterię”

REKLAMA
Igor Stachowiak

Następnego dnia zjawił się w prokuraturze na Fabrycznej. „Policjanci wsadzili mnie do auta i pojechaliśmy w stronę komendy Grabiszyn. (…) ale się tam nie zatrzymaliśmy. Policjanci skręcili przy wiadukcie w lewą stronę, w stronę ogródków działkowych. Tam zatrzymali samochód.

Ja siedziałem na tylnym siedzeniu. Policjant siedzący z przodu po stronie pasażera usiadł koło mnie i raził mnie prądem. Miał latarkę, w której był paralizator. Dotykał mnie nim w ręce, nogi, straszył mnie, że położy mi to na krocze.

REKLAMA

Wówczas był on skuty kajdankami założonym na rękach z tyłu. Funkcjonariusze pojechali z nim do komisariatu. Na dyżurce zapytali dyżurnego, czy w pomieszczeniu znajdują się kamery. Następnie wprowdzili go do środka i zaczęli bić. Jeden bił książką w twarz a drugi kopał w tors.

U Igora stwierdzono dwadzieścia różnych obrażeń. Jednocześnie na bazie zeznań policjantów wszczęto sprawę przeciwko Igorowi o „naruszenie nietykalności” jednego z funkcjonariuszy. Miał go uderzyć łokciem w czasie szarpaniny na stacji.

Przesłuchiwany Adam W. zaprzeczył, by po drodze na komisariat gdzieś się zatrzymywali. Jest pewien, że nie używano paralizatora w latarce. Stanowczo zaprzeczył, że nie ma takiego urządzenia „na stanie” ani nie posiada go prywatnie. Nikt też jego zdaniem Igora nie pobił na komisariacie. Drugi policjant także zeznał, że nie posiada paralizatora w latarce.

Ostatecznie prokuratura umorzyła oba postępowania. Zarówno przeciwko Igorowi o „naruszenie nietykalności”, jak i w sprawie rzekomego pobicia i rażenia prądem. Wątek „prywatnego” paralizatora pojawia się ponownie w śledztwie dotyczącym śmierci Igora Stachowiaka. Jeden z zatrzymanych który był świadkiem zajścia na komisariacie  relacjonuje, że taką „latarkę” widział w rękach jednego z funkcjonariuszy.

Wyj… na niego całą baterię – zrelacjonował jego słowa. .

Adam W. nie uczestniczył w zatrzymywaniu Igora na wrocławskim Rynku. Według oficjalnej wersji przypadkowo zjawił się na komisariacie wraz z partnerem z patrolu gdy Igor juz tam był. Adam W. zobaczył jak dwaj funkcjonariusze starają się obezwładnić Stachowiaka. Zeznał, że chłopak szarpał się i wyrywał a on chciał pomóc kolegom.

Ojciec zmarłego, Maciej Stachowiak, jest przekonany, iż należy brać pod uwagę każdą ewentualność. W tym także to, że policjant mógł poznać Igora i chciał się zemścić.

Czytaj więcej: Policjanci nie odpowiedzą za spowodowanie śmierci Igora Stachowiaka. Jest decyzja prokuratury

Źródło: polskatimes.pl/wolnosc24.pl

REKLAMA