Michalkiewicz: Monoteizm politeistyczny

REKLAMA
Stanisław Michalkiewicz. Foto: nczas.com
Stanisław Michalkiewicz. Foto: nczas.com

Wróćmy jednak a nos moutons, czyli do Anglików. Otóż rodzicom małego Evansa towarzyszył katolicki zakonnik, ojciec Gabriel Brusco. Ponieważ ŻADEN angielski duchowny katolicki nie ośmielił się wspierać rodziców Alfiego, ani towarzyszyć mu w chorobie, sam zgłosił się do nich i czuwał przy łóżku chłopca, podobno ku rosnącej irytacji pracowników szpitala. Nie ma takiej bramy, której nie przeszedłby osioł obładowany złotem, toteż nie trzeba było długo czekać, by arcybiskup Liverpoolu, Patryk McMahon, nakazał zakonnikowi opuścić szpital.

Wkrótce potem został przed oblicze biskupa pomocniczego diecezji Westminster Jana Sherringtona, wezwany na rozmowę, której treść została tchórzliwie utajniona, ale zakonnik niezwłocznie powrócił do Włoch. Wisienką na torcie w tej całej sprawie jest poparcie, jakiego szpitalowi, którego personel uznał, że leczenia Alfiego Evansa nie leży w jego interesie, udzielił przewodniczący Episkopatu Anglii, kardynał Wincenty Nichols.

REKLAMA

Czyż to nie jest dowód, że katolickie duchowieństwo narodowości angielskiej wyznaje całkiem innego Boga, niż, dajmy na to, papież Franciszek, czy choćby przewielebny ojciec Gabriel Brusco? Najwyraźniej Bóg Anglików zabrania swoim wyznawcom sprzeciwiania się orzeczeniom pederasty, gwoli dodania sobie powagi przebranego w „śmieszne średniowieczne łachy”. Musi to być całkiem inny Bóg od tego, który nakazywał swoim wyznawcom, by bardziej słuchali Jego, niż ludzi, bez względu na to, w co ci ludzie by się nie przebierali. W tej sytuacji musimy postawić pytanie, czy w przypadku wyznania rzymsko-katolickiego mamy do czynienia z mono, czy jednak z politeizmem, skoro jedni kardynałowie wyznają jednego, a inni – całkiem innego Boga? Być może przewielebne duchowieństwo brytyjskie tylko z inercji i gwoli zachowania pozorów – bo czyż kardynałowi wypada tak z dnia na dzień zmieniać emploi? – oficjalnie opowiada się przy chrześcijaństwie, ale tak naprawdę uprawia kult Świętego Spokoju, który również w Kościele katolickim szerzy się z szybkością płomienia.

Ponieważ nikt, a już zwłaszcza ja, nie mam najmniejszej możliwości zajrzenia do duszy Jego Eminencji Wincentego kardynała Nicholsa – o ile oczywiście ma on duszę – to nie ma innej rady, jak dedukować o tym, w co właściwie on wierzy, po tak zwanych „owocach”, czyli decyzjach i zachowaniach – a te wskazują raczej na kult Świętego Spokoju, w którym najważniejszym przykazaniem jest to, by nikogo, a zwłaszcza osobistości ważnych, wpływowych, a w ostateczności – tylko majętnych -w żaden sposób nie urazić.

„Fenomen ten godzien rozbiorów” również z tego powodu, że zmusza on nas do zrewidowania dotychczasowego, jak się okazuje – powierzchownego podejścia do nacjonalizmu. Jak wiadomo, istotą tej ideologii jest przekonanie – po pierwsze – że „naród” nie jest hipostazą, tylko bytem rzeczywistym, a po drugie – że każda wspólnota etniczna powinna się politycznie zorganizować w państwo. Ostatnio JE abp Stanisław Gądecki nie tylko potępił nacjonalizm, ale nawet oświadczył, że nie ma on nic wspólnego z „dojrzałym patriotyzmem”.

Czy jednak słusznie, skoro – jak możemy ponad wszelką wątpliwość stwierdzić – katolickie duchowieństwo w Wielkiej Brytanii czci całkiem innego Boga, niż, dajmy na to, katolicy włoscy, czy polscy, co skłania do podejrzeń, że każdy naród ma swojego Boga, co stanowi poszlakę, że rację mógł mieć prof. Tadeusz Zieliński twierdząc, że dla umysłu filozoficznie wyrobionego, różnica między politeizmem, a monoteizmem nie jest nie do pokonania, a po drugie, że postawa jego Eminencji Wincentego kardynała Nicholsa pokazuje, że można być jednocześnie i nacjonalistą i dojrzałym patriotą?

Warto przeczytać: Michalkiewicz o przemyśle Holocaustu i ustawie 447: „Roszczenia na poziomie biliona złotych” [VIDEO]

REKLAMA