Chodakiewicz: Sorosowe wygibasy

REKLAMA

Ma niezwykły talent do hazardu, głęboką wiedzę na temat rynków i niesamowite szczęście. Jest właścicielem Soros Fund Management, ale operuje w ramach grup inwestycyjnych Quantum zarejestrowanych na Kajmanach i Antylach (Curaçao). Jednymi z pierwszych inwestorów byli Rothschildowie. Wnet dołączyli inni zachęceni sukcesem Sorosa.

Jego ulubiona metoda to short sale („krótka sprzedaż”). Polega ona na sprzedaży akcji, obligacji, waluty bądź innego dobra i zdeponowanie uzyskanej z takiego obrotu sumy na swoim koncie. Ale niedobór sprzedanych w taki sposób akcji, waluty etc. należy pokryć w odpowiednim momencie poprzez odkupienie takiej samej ich ilości oraz przekazanie ich ponownie pod kuratelę zarządzającego pakietem maklera (broker). I tutaj jest gwóźdź transakcji. Zarabia się właściwie tylko wtedy, gdy można odkupić akcje, walutę etc. po cenie niższej od wyjściowej. Różnica między cenami to zysk.

REKLAMA

Soros bardzo często obstawia właściwego konia. Potrafi przewidzieć spadek i wzrost, szczególnie na rynkach finansowych. W 2009 roku w Ameryce i na świecie waliło się i paliło po zapadnięciu się rynku nieruchomości opartego na nadmuchanych kredytach sprzedawanych na rynkach wtórnych (bundling). Ludzie tracili oszczędności całego życia, firmy inwestycyjne padały na lewo i prawo, ceny domów spadły dramatycznie, a miliarder cynicznie skomentował: I’m having a very good crisis („Mam bardzo dobry kryzys”).

Najsłynniejszą akcją miliardera było spanikowanie Banku Anglii poprzez wykup funtów szterlingów za 10 miliardów dolarów w 1992 roku. Zjednoczonemu Królestwu puściły nerwy, obniżono kurs funta, Soros zarobił na tej transakcji miliard dolarów. Podobnie w 1997 roku, podczas kryzysu finansowego w Azji, miliarder zaatakował tajskiego bahta. Rząd Tajlandii utrzymywał sztucznie wysoką cenę swej waluty, nie odzwierciedlający słabego potencjału gospodarczego tego państwa, które dodatkowo było paraliżowane wielkim długiem zagranicznym. Utrzymywano parytet bahta do dolara.

Finansista wykupił bahta, Tajowie nie byli w stanie zdobyć pożyczki, aby obronić swój pieniądz, nastąpiło załamanie pieniądza, a następnie gospodarki. Z Tajlandii kryzys przerzucił się do sąsiadów i nastąpił koniec marzenia o „azjatyckich tygrysach”. A Soros obłowił się.

Naturalnie dało to asumpt do niezliczonych teorii spiskowych. Główna teoria to przekonanie, że miliarder sztucznie wywołuje kryzysy. Jest to przekonanie szczególnie popularne w Azji do dziś. Jednak Soros to geniusz-oportunista. Żeruje na kryzysach, ale ich nie wywołuje. Na początku rozpoznaje warunki wskazujące na możliwość zaistnienia kryzysu. A te mają swoje źródła zwykle w etatystycznej polityce gospodarczej oraz rozmaitych przypadłościach związanych z patologiami ekonomicznymi, na przykład życiu ponad stan, wyrażającym się zbyt wysokim długiem zagranicznym.

Jak każdy drapieżnik, nasz filantrop wyszukuje objawy słabości, a następnie atakuje. Nie zawsze mu się jednak udaje. Ze 20 lat temu Soros usiłował spanikować Bank Japonii. Stracił pół miliarda dolarów. Odbił sobie dopiero w 2013 roku, gdy na „krótkiej sprzedaży” zarobił miliard dolarów na Tokio. Ale wtedy Japonia cierpiała już prawie 25 lat deflacji. Gospodarka jej dyszy anemicznie. Znów kolejny kraj podłożył się. I dał Sorosowi środki, aby mógł propagować swoje ideały.

CZYTAJ DALEJ ->

REKLAMA