Ustawka policji i urzędników z PO? Żałosne kłamstwa ratusza. Prawda wychodzi na jaw [VIDEO]

Ustawka policji z warszawskim ratuszem nie udałą się. Foto: yt/MediaNarodowe
Ustawka policji z warszawskim ratuszem nie udałą się. Foto: yt/MediaNarodowe
REKLAMA

1 sierpnia tuż po godzinie „W” doszło w Warszawie do skandalicznych wydarzeń. Wrogowie wolności z warszawskiego ratusza obsadzonego przez kombinatorów z Platformy Obywatelskiej, wspólnie ze stołeczną policją, próbowali wywołać zamieszki na Marszu Powstania Warszawskiego. Na szczęście plan się nie powiódł, a prawda o zakłamaniu i manipulacji urzędników wychodzi na jaw.

W środę 1 sierpnia po godzinie „W” z ronda Dmowskiego w centrum Warszawy ruszyła Marsz Powstania Warszawskiego organizowany przez środowiska narodowe. Marsz miał przejść Al. Jerozolimskimi, potem Nowym Światem i Krakowskim Przedmieściem do pl. Zamkowego.

REKLAMA

Okazało się, że w pierwszym miejscu, gdzie jest strategiczne zwężenie ul. Nowy Świat, na maszerujących czekały już spore oddziały policji. Urzędnik od Hanny Gronkiewicz-Waltz poinformował organizatorów, że rozwiązuje zgromadzenie, bez podania przyczyn, a policja posłusznie zaczęła informować przez megafony zgromadzonych, że zgromadzenie jest rozwiązane i, że ludzie mają się rozejść.

Organizatorzy nie ustępowali i domagali się podania przyczyn rozwiązania marszu. Urzędnik kłamał, że to w związku z symbolami propagującymi totalitarnym i użyciem pirotechniki. Ani jednego ani drugiego na marszu nie było.

Zapewne informacja szybko dotarła do wyższych szczebli w policji i ktoś mądry kazał policjantom puścić marsz chodnikami, żeby nie prowokować napięć. Wszystko wyglądało jak ustawka faszystów z warszawskiego ratusza z policją – wiedzieli wcześniej gdzie się ustawić, i z góry zaplanowali delegalizację marszu.

Minęła doba a organizatorzy nadal nie dostali pisemnego uzasadnienia rozwiązania marszu.

Dzisiaj Ewa Gawor, dyrektor Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego m.st. Warszawy, zabrała głos. Żal nam tej kobiety, bo widać było z jakim trudem przychodziło jej przedstawianie tych głupot.

Tak bredziła Ewa Gawor:

„Na początku pochodu znajdowały się osoby, w tym także jego przewodniczący, ubrane na czarno ze znakami falangi na ramieniu. Opaski miały kształt i sposób noszenia i symbolikę bezpośrednio nawiązującą, w naszej ocenie, do sposobu używania tożsamych elementów ubioru przez członków nazistowskiej organizacji NSDAP, jak i Ochotniczej Milicji Bezpieczeństwa Narodowego, tzw. czarnych koszul – włoskiej organizacji faszystowskiej.”

Dodała, że także sam sposób ustawienia czoła pochodu i użycia flag nawiązywał do „przemarszów z lat 30. włoskich faszystów i niemieckich nazistów”. Czy to nie wstyd, że urzędnik miejski gada takie głupoty? Ale to jeszcze nie wszystko.

„W zgromadzeniu były także osoby, które miały koszulki z takimi emblematami, jak krzyż celtycki i jak hasło nawołujące do nienawiści: +Raz sierpem raz młotem czerwona hołotę+. Na flagach również był znak falangi, mieczyk chrobrego – ewidentnie symbole używane w okresie międzywojennym przez Obóz Wielkiej Polski, organizacji zdelegalizowanej w 1933 roku. Uczestnicy także skandowali hasła szerzące nienawiść, np. +Śmierć wrogom ojczyzny+, więc trudno powiedzieć, że nie naruszone zostały przepisy prawa karnego” – powiedziała Gawor.

Dodała, iż zdaje sobie sprawę, że symbole takie jak mieczyk chrobrego czy falanga nie są prawnie zakazane, ale używanie ich w kontekście Powstania Warszawskiego jest niegodne. Zaznaczyła również, że dodatkowym elementem, który wpłynął na decyzję o rozwiązaniu marszu, było używanie przez uczestników rac.

Takich bredni dawno nie słyszeliśmy.

Tymczasem na twitterze jeden z organizatorów Marszu Powstania Warszawskiego, Robert Bąkiewicz, przedstawił relację z wydarzeń. Oceńcie państwo sami czy to nie byłą perfidna ustawka wrogów wolności z warszawskiej PO.

CZYTAJ DALEJ ->

REKLAMA