Chodakiewicz o Grabowskim, Engelking-Boni i Grossie. „Plagiat jest najwyższą formą pochlebstwa”

Chodakiewicz Żydzi antysemityzm
Marek Jan Chodakiewicz . / foto. youtube
REKLAMA

Plagiat jest najwyższą formą pochlebstwa. W taki sposób jestem więc skłonny traktować enuncjacje doktoranta Uniwersytetu w Toronto, Tomasza Frydla, dotyczące polskiej prowincji w czasie II wojny światowej. Student ten zgłosił się do nas z chęcią studiowania. Deklarował, że zna moje prace, stąd taki wybór.

A faktycznie pisałem o interesujących go sprawach w licznych artykułach naukowych w „Glaukopisie”, a przede wszystkim w anglojęzycznych „After the Holocaust: Polish-Jewish Conflict in the Wake of World War II” (2003), „The Massacre in Jedwabne July 10, 1941: Before, During, After” (2005) oraz „Between Nazis and Soviets: Occupation Politics in Poland, 1939-1947” (2004).

REKLAMA

Ostatnia pozycja to mikrostudium powiatu podczas dwóch okupacji – niemieckiej i sowieckiej. Przedstawia pełny kontekst tego tragicznego czasu, a w jego ramach również stosunki polsko-żydowskie.

Frydel wypytywał o sytuację na innych uczelniach. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że sytuacja jest trudna. Po pierwsze – nie miałem do zaoferowania pieniędzy, bowiem nasza uczelnia nie przyjmuje funduszy podatnika, czyli środków państwowych, a oprócz mojej rodziny i przyjaciół nikt nie wspomaga studiów polskich. Po drugie – poradziłem, aby w związku z tym zdobyć stypendium, a potem pozostać sobą, co nie będzie łatwe. Po trzecie – wybierając badanie stosunków polsko-żydowskich, człowiek wchodzi na pole minowe. Trudno na nim zostać sobą. W dodatku: od kogo się uczyć?

Do niedawna jeszcze można było znaleźć kilka rodzynków, u których uczciwy student (a nie politycznie poprawna plastelina) mógł się czegoś nauczyć. Większość z nich już niestety nie żyje. Na przykład wiele zyskałem z nauk profesora Josepha Rothschilda (1931-2000), który zresztą nie specjalizował się w stosunkach polsko-żydowskich, lecz w Międzymorzu.

Ale można u niego było pisać dysertację o wszystkim dotyczącym tego regionu. Nikt tak dobrze nie nauczył mnie rozróżniać metodologicznie materiał historyczny jak profesor István Deák (który zresztą – po wstępnym oporze – też na wszelki wypadek dołączył się do „grossjady” i utrudniał mi życie, odcinając się od mojej dysertacji, a potem starając się wpłynąć na fundatorkę Katedry im. Tadeusza Kościuszki na Uniwersytecie Wirginii, aby się mnie pozbyła). Ten też był ekspertem od Intermarium i też interesował się sprawami żydowskimi.

Czytaj dalej ->

REKLAMA